ROZDZIAŁ 13 - OBAWY

35 10 0
                                    

      Skierowałam się do kuchni, z ogromnym pragnieniem, które musiałam natychmiast zaspokoić. Wiedziałam, że miałam temperaturę, nie potrafiłam zapanować nad dzwoniącymi zębami. Natychmiast rzuciło mi się w oczy, że drzwi wychodzące na werandę, były uchylone, widziałam światło dochodzące z zewnątrz. Zapewne rodzice, siedzieli na powietrzu, delektując się przyjemnym wieczorem. Weekendy, często spędzali do późnych godzin, ciesząc się swoim towarzystwem. Słyszałam śmiech rodziców. Ich radość, wprawiała mnie w uspokojenie. Panujący w kuchni, przyjemny półmrok, stanowił ukojenie dla obolałych oczu. Nagły, dobiegający zza ściany szelest, wywołał we mnie czujność. Wizja mężczyzn, którzy zaatakowali nas ubiegłego dnia, przeszyła mnie na wskroś, wywołując niewyobrażalny do opisania lęk. Czułam silne kołatanie serca umiejscowione w gardle, a przyśpieszający, z każdą sekundą oddech, nie ułatwiał zapanować nad stresem. Nie mogłam się mylić, rodzice spędzali czas na zewnątrz, ktoś musiał być w domu. Chwyciłam do ręki, mosiężną statuetkę z komody i z zamiarem jej użycia, udałam się w głąb pomieszczenia. Skradałam się po cichu jak tchórz, nie mając innego wyboru, gdyż głośny krzyk mógł wywołać w oprychu agresję. W akcie desperacji uniosłam w górę rękę z figurką, bacznie śledząc ruchy nieznajomego. W panującym półmroku trudno było dojrzeć cokolwiek. Gdy moje oczy, przyzwyczaiły się do ciemności, ku mojemu zaskoczeniu stwierdziłam, że przyglądałam się plecom Igora.

Co on tu robi, cholera jasna!

Całe narastające napięcie, uleciało w nicość, pozostawiając miejsce na głęboki oddech. Moja klatka piersiowa, unosiła się i opadała coraz wolniej. Byłam w szoku, napawałam się jego zapachem. Stał ubrany w białą weekendową koszulę, w której rano, paradowałam bez wstydu po jego domu. Jeansowe szorty dopełniały całość. Pod naporem uderzających we mnie emocji, uginały się pode mną kolana, a myśl o tym, co wyczyniał ze mną w łóżku, sprawiła, że na mojej twarzy wylała się krwista czerwień.

Jesteś za bardzo przystojny!

Przyciągał mnie do siebie, swoim magnetyzmem. Kaśka miała racje, był boski jak Ben Affleck. Kochałam go, przemożna chęć wtulenia się w szerokie, silne plecy, kontrastowała z napływającym zrozumieniem sytuacji, w jakiej się znajdowałam.

Milena, opanuj się, jesteś w swoim domu!

Pomimo wszystko, wzbierała we mnie fala podniecenia, której nie potrafiłam w sobie zdusić. Świadomość, że nie zdążył mnie zauważyć, przywróciła do rzeczywistości. W ręce groteskowo zwisała trzymana statuetka. Postanowiłam wycofać się drobnymi, cichymi krokami, modląc się w duchu, by się nie obrócił. Zerkałam, jak swobodnie poruszał się w naszej kuchni, czego doskonałym dowodem były, lata znajomości z moimi rodzicami. Wyjął z lodówki zgrzewkę piwa bezalkoholowego, gdy panująca cisza, została przerwana hałasem potrąconego, przeze mnie krzesła.

Cholera jasna! Kto je tu postawił?

Gromiłam w duchu rodziców. Odruchowo, odwrócił się w stronę źródła dźwięku, spoglądając na mnie szeroko otwartymi oczami. W tym samym momencie zerknęłam na werandę i modliłam się, by rodzice nic nie usłyszeli. Odłożyłam statuetkę na kuchenny stół i dając susa, w stronę schodów, uciekłam, zaklinając wszystkie świętości, bym dobiegła do swojego pokoju zamykając drzwi, bezpiecznie przed nim na klucz. Okazał się być na tyle szybki, że gdy wbiegł za mną na górę, rzucił głośno w moją stronę.

- Co ty, do cholery wyczyniasz? Cały dzień próbuje się do ciebie dodzwonić, wysłałem milion wiadomości. Dlaczego odeszłaś bez słowa, bez wytłumaczenia? - Wprawił mnie w roztargnienie i próżno szukałam odpowiedzi, na jego pytanie.

- Ciszej bądź, usłyszą cię. - Wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

- Nie żartuj, są po drugiej stronie domu, na zewnątrz. Nic nie usłyszą, nawet gdybyś głośno krzyczała. Mógłbym się teraz z tobą kochać, a oni i tak nic by nie usłyszeli. - Podszedł bliżej, minimalizując dystans między nami. Wypowiedziane słowa, kręciły się we mnie jak koła zębate, uruchamiające w tryb, jakiś rozkręcający się mechanizm. Znieruchomiałam. - Zadałem ci pytanie! Zamierzasz się tak zachowywać? Uciekać od tego, co się między nami stało, czy masz może inne wyjaśnienie na swój występek.

INTRYGA CHODZI W SZPILKACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz