ROZDZIAŁ 31 - SEN

32 10 0
                                    

      Cholerni idioci. Spieprzyli kolejną szansę, która mogła na zawsze, wyeliminować tę dziewuchę z mojego życia. Moja radość z utraty jej pamięci, nie trwała długo. Igor starał się, zbliżyć do Mileny dając jej oparcie w trudnych chwilach. Pragnąc ich rozdzielić, pomogłam im, zbliżyć się do siebie jeszcze bardziej. Mój mąż, który nie dbał, o dobro naszego nazwiska, bywał niemalże codziennie w domu Kamińskich. Każdego dnia przeglądałam tabloidy w poszukiwaniu kompromitujących nas faktów. Dzielił nas krok od skandalu. Opinia publiczna tylko czekała na taki materiał. Byłam bez pieniędzy, musiałam sprzedać BMW. Zaczęłam konstruktywnie rozważać ucieczkę. WysockyCompany tonęło w długach, a zaciągnięte kredyty, ściągały firmę na dno. Do uszu mojego męża nie dotarły jak na razie żadne informacje o bankructwie, chociaż wiedziałam, że to kwestia czasu. Igor nie miał bladego pojęcia, co działo się w firmie. Byłam zmuszona zwolnić kilkoro osób, a rozniesienie plotek o spadających głowach, wpędziłoby mnie w dodatkowy blamaż. Tonęłam niczym Titanic. Nie miałam wyboru. Musiałam zniknąć i chociaż kapitan nie schodzi z tonącego okrętu, ja nie miałam wyboru. Najistotniejsze było dla mnie zamknięcie umowy z Pawłowiczem. Modliłam się, by policja nie trafiła, jak po nitce do kłębka, odnajdując jakiekolwiek ślady wiążące mnie z tą sprawą. Już dawno powinnam wycofać się ze współpracy z tymi imbecylami. Kasprowicz nadal czuwał nad śledztwem. Stąpałam po cienkim lodzie.

Niech was wszystkich piekło pochłonie.

*

      Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Rozległ się w pustej przestrzeni domu, który po całym tygodniu spędzonego w nim czasu, nadal wydawał mi się obcy. W pomieszczeniu nikogo nie było. Zerknęłam za siebie w kierunku kuchni, w której również, nie zarejestrowałam niczyjej obecności. Spoglądałam na stół, na którym leżał mój stary złomek, telefon, który dawno powinnam wymienić. Na wyświetlaczu pojawiło się imię, którego nie potrafiłam odczytać. Zniekształcony ciąg liter rozmazujący się przed moimi oczami jarzył się niewyraźnie.

Soczewki? Chyba ich nie założyłam!

Zastanawiałam się, czy odebrać połączenie, w ostateczności jakieś wewnętrzne pragnienie, potęgowało chęć poznania rozmówcy.

- Halo? - Zapytałam do słuchawki. Zdziwiłam się, słysząc swój własny głos, który wreszcie należał do mnie, nie wydawał mi się już tak bardzo obcy, jak wcześniej sądziłam.

- Mili, przyjadę po ciebie za kwadrans, będziesz gotowa? - Elektryzujący męski głos mówiący do mnie, sprawił, że na ciele wystąpiły ciarki.

Znam cię!

Pomyślałam.

- Mili, kochanie słyszysz? - Zapytał ponownie głos z drugiej strony.

Kochanie? Któż może tak się do mnie zwracać. Rozwiodłam się, to na pewno nie ojciec moich córek. Znajomy przyciągający tembr głosu. Czyż to nie Igor?

Moje myśli wplątywały się w pajęczynę, z której nie mogłam się wydostać. Czułam się niczym robak znajdujący się w pułapce, na chwilę przed atakiem pająka.

- Igor? - Zapytałam, nadal nic nie rozumiejąc.

- Oczywiście, że to ja? To jak, będziesz gotowa? Zamierzam zabrać cię na kolację, mamy co świętować. - Wesołość pobrzmiewająca w tonie jego głosu, ucieszyła mnie.

- Świętować? - Nie potrafiłam posklejać w całość majaczącej przed moimi oczami historii.

- Tak, rozwodzę się, złożyłem papiery w sądzie!

INTRYGA CHODZI W SZPILKACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz