ROZDZIAŁ 33 - JUTRO IDZIEMY NA KOLACJĘ

52 11 0
                                    

      Zaparkowaliśmy Jeepa w cieniu drzew. Wysiadłam z samochodu Igora, wsłuchując się w odgłosy przyrody. Ciepły powiew wiatru rozwiewał moje włosy, targając na wszystkie możliwe strony. Wyciągnęłam z torebki okulary przeciwsłoneczne. Założyłam na głowę, by użyć ich jako opaski do włosów. Jakiś znajomy szept w mojej podświadomości podpowiadał, że robiłam już tak wcześniej. Wyjęłam z tylnego siedzenia duży koc, a Igor sięgnął po kosz z jedzeniem. Przepełniał mnie spokój. Podniosłość chwili dopełniał fakt, że przebywałam w towarzystwie mężczyzny, który mnie kochał i którego kochały obie Mileny. Ta po urazie głowy zaczynała powoli wkraczać w świat, którym kroczyła kiedyś Milena sprzed napadu. Scalałyśmy się. Stawałyśmy się jednością.

      Szliśmy w milczeniu. Cudownie było wsłuchiwać się w panującą między nami ciszę, znałam go. Nie musieliśmy nic mówić, by zrozumieć, jak odnaleźć do siebie drogę. Rozproszone promienie słońca sięgały w stronę tafli jeziora. Dzień chylił się ku końcowi. Nasze dłonie nieprzypadkowo dotykały się, ocierając palcami, gdy wolnym krokiem przemierzaliśmy piaszczystą ścieżkę. Nim zdążyłam zarejestrować, że chwyciłam go za dłoń, spojrzał na mnie uważnym wzrokiem. Trzymał mnie tak mocno, że miałam wrażenie, jakby nigdy więcej nie chciał, wypuścić mnie z rąk. Podążaliśmy obok siebie, dotykając się ramionami. Miałam wrażenie, jakby Igor obawiał się, posunąć dalej. Pragnęłam go pocałować. Wspomnienie wieczornego pożegnania, podczas którego nasze usta od spotkania, dzieliły zaledwie milimetry, wywoływało niecierpliwą tęsknotę.

Pieścił mnie koniuszkiem swojego kciuka po zewnętrznej stronie dłoni. Czułość, z jaką to robił, wprawiała mnie w przemyślenia. Nagle uderzył mnie fakt stający przed oczami. Niewyraźny i odległy. Poświata wspomnień, dotyku jego rąk na moim ciele, wywoływała we mnie osłupienie. Czułam, że byłam jego, przed oczami, pokazał się zamglony obraz, który z całych sił, pragnęłam przywołać. Widziałam, jak kochał się ze mną, ten pierwszy raz. Spoglądałam z daleka na scenę, w której grałam główną rolę, oddając mu swoje ciało i duszę. Obraz był bezbarwny, ale wprawiał mnie w zachwyt. Scena jawiła się, pobudzając do działań uśpiony we mnie mechanizm.

Zakryłam dłonią usta, stając nagle w jednym miejscu. Trzymany koc, wypadł na ziemię. Powód mojego zachowania, przyczynił się do strachu, który zrodził się w spojrzeniu Igora. Zerkałam na niego, mrugając oczami, pragnąc zatrzymać obraz, który ulatywał z moich myśli z każdą kolejną sekundą. Chwyciłam się za głowę, a ból skroni, nie pozwał skupić się nad rozgardiaszem opanowującym mnie od środka.

- Mili, co się stało? - Odłożył w pośpiechu kosz, chwytając mnie dwoma rękami za ramiona.

- Głowa mnie rozbolała. - Wytłumaczyłam się, ciesząc, że nie mógł czytać w moich myślach. Wracałam ze studni czeluści, niepamięci, byłam tego niemalże pewna.

Igor, ja cię kocham!

Nagła myśl całkiem naturalnie ułożyła się w mojej głowie, jasno oświetlając ciemny tunel, w którym szłam w stronę Igora. Wyswobadzałam się z pułapki do której wrzucił mnie brutalnie zły los.

- Chcesz wracać? - Zapytał zdenerwowany. Utkwiłam spojrzenie na koszu z jedzeniem.

- Nie. Może to z głodu, dziś nic nie zjadłam. - Skłamałam, zerkając w jego zatroskane oczy.

- Dlaczego nic nie zjadłaś? Może chcesz usiąść w restauracji, i tam coś zjeść? - Wskazał palcem budynek stojący naprzeciwko nas.

- Przecież mamy cały kosz jedzenia. Chcę iść tam, gdzie mnie prowadzisz. - Odrzekłam z promiennym uśmiechem. Ból głowy ustępował, a ja pragnęłam przywrócić w Igorze wcześniejsza radość. - Idziemy na plażę? - Zapytałam. - Mogłam zabrać kostium kąpielowy.

INTRYGA CHODZI W SZPILKACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz