- Kochanie zawieźć cię? Będziesz szybciej. - Stwierdził, pytając mnie ojciec, który spędzał z reguły niedzielne przedpołudnia, nudząc się i oglądając seriale na Netflixie.
- Nie tatuś, muszę przewietrzyć nieco głowę, ale dziękuję za chęci.
- Milenko chciałem zauważyć, że twoja głowa w ostatnim czasie, całkiem ładnie wygląda.
Wielkim uznaniem, był dla mnie komplement z ust ojca, gdyż nie był on wylewnym człowiekiem.
- Dziękuje, to tylko drobne zmiany. - Odrzekłam uradowana.
- Drobnymi, bym ich nie nazwał, cała rozkwitłaś. W ostatnim czasie uważnie się tobie przyglądałem i zacząłem się zastanawiać, co takiego wpłynęło na te zmiany? - Wiązałam sznurówkę przy trampku, gdy na moment zatrzymałam się w działaniu.
- Co masz na myśli? - Utkwiłam w nim bacznie spojrzenie.
- Miłość? - Wstał z kanapy i skrzyżował ręce na ramionach.
- Tato! Jaka miłość? - Grałam na zwłokę.
Wcześniej czy później...
Pomyślałam i starałam się przekonywać samą siebie, że rodzice zrozumieją.
- Gdybyś kogoś poznała, przedstawiłabyś go mnie i mamie, prawda? - Badający wzrok, nie ułatwiał mi zadania.
Wcale nie musiałabym go przedstawiać, dobrze go znacie!
- Do zobaczenia. - Pożegnałam się z ojcem, pozostawiając go bez odpowiedzi, nie dając szansy na rozwinięcie tematu, który wprawiał mnie w ostatnim czasie w ogromny stres. Dodatkowo całkowicie zaskoczył mnie poranny telefon z komisariatu, z którego uzyskałam informację o tym, że Wika, wycofała oskarżenia. Podejrzewałam, że mogło mieć to związek z Kasprowiczem i odkryciem jej zdrady. Nie skonfrontowałam usłyszanych informacji z Igorem, odganiając od siebie wszystkie nurtujące mnie kwestie. Zaduch panujący w powietrzu odbierał oddech, żałowałam, że nie związałam włosów w kok. Po szyi spływały kropelki potu. Słońce grzało bardzo mocno, a temperatura unosząca się od asfaltu, uderzała po ciele. Postanowiłam wybrać drogę na skróty, wchodząc w boczną alejkę z dala od domów. W cieniu drzew panował przyjemny chłód, a śpiew ptaków unoszący się wokoło, nie zapowiadał mającej nadejść katastrofy. Okrężna trasa na przystanek autobusowy była o wiele przyjemniejsza.
Głośny hałas nadjeżdżającego samochodu wyrwał mnie z rozważań.
Przecież to ścieżka dla pieszych, co robi tu samochód?
Pomyślałam i odwróciłam się za siebie. Tumany kurzu uniosły się złowrogo w suchym powietrzu. Nie widziałam wyraźnie, a unoszący się pył, wywoływał dyskomfort, przy założonych soczewkach.
Do oczu samoistnie napływały łzy. Jak przez mgłę zauważyłam, że duża czarna furgonetka zatrzymała się tuż za mną. Nim zdołałam zrozumieć, co się działo, dwóch wysokich mężczyzn w kominiarkach na twarzach, wysiadło z samochodu. Jeden z nich zagrodził mi drogę, natomiast drugi stanął za moimi plecami, blokując możliwość ucieczki. Oczy boleśnie piekły, uniemożliwiając mruganie. Odruchowo zasłoniłam twarz. Gdy łzy masowo przestały napływać, podniosłam głowę, zerkając ze strachem na mężczyzn. Doszłam do wniosku, że musiałam, w jakiś sposób zareagować.
- Jeśli będziesz współpracować, nic ci nie zrobimy. - Odezwał się zdecydowanym głosem jeden z nich.
- Nie wiem, o co wam chodzi? - Zapytałam, postanawiając siłą, odepchnąć człowieka stojącego naprzeciwko mnie. Jego sylwetka zdawała się przypominać posturą jednego ze zbirów, którzy zaatakowali mnie i Wikę, pechowej nocy. Wspomnienie tamtego zdarzenia, wywołało we mnie paniczny lęk. Rozejrzałam się dookoła siebie i nie znajdując rozwiązania, zaczęłam krzyczeć.
CZYTASZ
INTRYGA CHODZI W SZPILKACH
ChickLitIntryga chodzi w szpilkach ***ZAKOŃCZONE - będzie wydana Novae Res, w oczekiwaniu na łamanie i skład. Igor Wysocki, znany w całej Polsce zdobywca nagrody Pulitzera oraz redaktor naczelny wpływowego poznańskiego czasopisma, tkwi w pułapce skrywanej n...