18

1.1K 33 6
                                    

Madison:

W nocy miałam strasznie realistyczny koszmar, w którym ojciec mnie zastrzelił. Na szczęście nie obudziłam Aarona i jakoś sama się uspokoiłam.

Wyglądam jak trup. Przez ostatnie dni jakoś budziłam się po kilka razy w nocy i ledwo co spałam, nie jadłam za dużo bo w ogóle nie miałam apetytu i nie zawracałam na to uwagi. Mam wory pod oczami a cera jest strasznie blada. Ubrana jestem w dresy i bluzę czarnowłosego, który twierdzi że te ubrania są na niego za małe. Wyglądam w nich jak w worku na ziemniaki.

Dostaliśmy dzisiaj rano telefon z policji, że nasz dom jest potajemnie obserwowany przez policję co minimalnie mnie uspokoiło.

Teraz jest jakoś 12 i cała nasza grupa znajomych zrobiła nam „najazd". Siedzimy w salonie i reszta ze sobą rozmawia, a ja jestem trochę wycofana.

Zamartwiam się tym wszystkim jak cholera. Dzisiejszy sen cały czas chodzi mi po głowie, a najbardziej przeraża mnie to jak bardzo realistyczny był.

-Idziemy pograć w kosza?- usłyszałam w pewnym momencie Blake'a. Nawet nie chciało mi się na to reagować. Nie słyszałam odpowiedzi reszty jakoś mnie zamuliło.

Nagle mój telefon zaczął dzwonić co wyrwało mnie z zamyśleń i inni też spojrzeli się w moją stronę. Zerknęłam na wyświetlacz i zrobiło mi się niedobrze. Czego chce matka?

-Mama dzwoni- powiedziałam do Logana na co przewrócił oczami.

Oddaliłam się od reszty aby zbytnio nie zagłuszali rozmowy i odebrałam.

-Halo?- odezwałam się pierwsza, a obok mnie znalazł się, Lo który kazał dać na głośnomówiący co też zrobiłam.

-Czy tobie i Loganowi kompletnie odbiło?! Gdzie wy jesteście do cholery! Tracę cierpliwość, chodzę spięta i się o was martwię a wy sobie gdzieś siedzicie- rozgadała się na co cicho westchnęłam.

-Od kiedy ty się martwisz? Zazwyczaj to my o ciebie i o ojca musieliśmy, bo to wy zapominaliście o dzieciach i nagle wam się przypomniało, że istnieją wow cóż za sytuacja- odpowiedział sarkastycznie Lo na co się spięłam. Źle się to skończy.

-Wracacie do domu bo musimy pogadać. Ojca nie ma, ale nie wiem za ile będzie bo pewnie słyszeliście co się stało co nie?- nagle jej ton się zmienił na spokojniejszy. Coś mi tu nie pasuje. Kurwa wszystko jest zbyt skomplikowane. Rozłączyłam się i spojrzałam się na chłopaka.

-Pojedziemy zobaczymy, co się stanie. Policja ma tam pilnować porządku więc chyba jest w miarę bezpiecznie- stwierdził i mnie wyminął. Poszłam za nim. Za dużo się dzieje.

-My musimy jechać- oznajmił na co Aaron się odwrócił w naszą stronę.

-Gdzie?- zapytał niemal odrazu.

-Do domu- odpowiedział krótko na co tamten uniósł brwi.

-I ja jadę z wami- wstał z kanapy.

-Nie wiem czy to dobry...- zaczęłam ale mi przerwał.

-Chcecie to mogę nie wchodzić do środka- uparł się.

Reszta nie wiedziała o co chodzi, a Aaron walczył o swoje.

Skończyło się na tym, że jedzie z nami, a reszta idzie na kosza. Chłopak ma zostać w samochodzie.

Czarnowłosy prowadził i po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Nie było samochodu Mark'a co trochę mnie uspokoiło, ale fakt że w każdej chwili może się zjawić mnie przerażał.

„We fell in love" [W CZASIE POPRAWEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz