Popiół i kurz - 3

198 47 85
                                    

"Bezwarunkowo"
I hasło bezwarunkowo:
Mniej dupą, a więcej głową!!!

Andrzej Waligórski

Jeśli Drake Reigns kiedykolwiek miałby mieć własne wesele, to właśnie tak by ono wyglądało. Pełne emocji, absurdów i niedorzeczności, które idealnie odzwierciedlały jego osobowość.

I oczywiście przelana krew, jakby jego życie toczyło się w "Grze o Tron".

Brzmiało zupełnie niewiarygodnie, a jednak wydarzyło się naprawdę.

Starannie zaplanowana uroczystość ślubna została odwołana, gdy Pan Młody pojawił się znacznie po czasie w towarzystwie "prawdziwej żony", którą (co wciąż do mnie docierało) byłam ja we własnej osobie. Brzmi jak fabuła pokręconej komedii romantycznej, gdzie na koniec bohaterowie wpadają sobie w ramiona. Tylko kto był tutaj protagonistą? Estella i jej krewni zebrali się tuż po tym, jak Philip został odciągnięty od kaszlącego własną krwią Drake'a. W całej tej historii to właśnie mi przyszło odgrywać antagonistkę, która stoi na drodze do szczęśliwego zakończenia.

Odebrałam szczęśliwe zakończenie Estelii, pomyślałam z goryczą, patrząc jak co poniektórzy goście wciąż kręcą się po ogrodach rodzinnego domu Reignsów. Pomimo odwołanego wesela zajadali się w najlepsze jedzeniem, dyskutując o rodzinie burmistrza, tak jakby wcale ich tu nie było. 

"Cóż za rozkoszna, kochająca się rodzina."

Drake siedział przy jednym ze stołów weselnych, przyciskając torbę z mrożonymi warzywami do czoła. Na rozciętych wargach zaschła krew, a podbite oko już zaczynało sinieć. Tak marnego widoku nie potrafił poprawić nawet tak dobrze skrojony, drogi garnitur, jaki miał na sobie.

 Margeret Reigns kręciła się przy synu, próbując dostrzec jego rany. Drake nie ułatwiał jej zadania, dąsając się jak małe, obrażone dziecko, które nie chce odpowiadać, czemu wróciło po dwudziestej drugiej do domu. Margaret, której tusza przeszkadzała w nadążeniu za unikami Drake'a rozłożyła bezradnie ręce. 

– Zostaw mnie – odburknął, odwracając twarz od Margaret. – Nic mi nie jest. Zostaw mnie w spokoju.

– Drake. Choć jeden raz przestań zachowywać się jak dziecko i daj mi obejrzeć – urwała swój wywód dostrzegając mnie. – Oh... Wybacz zapomiałam jak masz na imię.

– Jasmine Swallow – przedstawiłam się, słabo się uśmiechając. W przeciwieństwie do swojego męża Edwarda, Margaret emanowała ciepłem. – To znaczy Reigns... od niedawna.

"Dokładnie od dwóch godzin, ale kto by się wdawał w szczegóły?"

Margaret pokiwała delikatnie głową, obarczając mnie tak samo przenikliwym spojrzeniem, jak wcześniej.

– Nie mnie oceniać wyborów życiowych Drake'a, choć przyznaję mógł to załatwić w bardziej cywilizowany sposób. Drake wyglądał jakby zachłysnął się powietrzem, zniknęła jego obojętność i markotność, gdy, wręcz zerwał się na nogi. 

– Cywilizowany? Ile razy mówiłem i prosiłem to mnie nikt nie słuchał! 

"Błagam. Skąd ty znasz tak trudne słowo."

– A ile razy ja ci mówiłem, że masz dorosnąć Drake? – Edward mierzył się z synem na spojrzenia. Byli podobnego wzrostu, co sprawiało wrażenie, że Drake mógł w końcu znaleźć osobę równą sobie. W każdym bądź razie Edward wydawał się osobą, która nie szła na ustępstwa. – Powiedziałem ci, że nie jesteś moim synem. Tak długo, jak będziesz zachowywał się jak gówniarz nie będziesz nosił naszego nazwiska.

Popiół i kurzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz