Popiół i kurz - 13

123 33 68
                                    

"Kariera polityczna"
Trzeba mieć nie lada spryt,
żeby stoczyć się na szczyt.

Zbigniew Skupiński

Jasmine Reigns.

Nowe nazwisko uświadomiło mi, że nie ma już odwrotu. Cokolwiek się stanie nie będę mogła się wycofać. Prowadziłam podwójną grę z zamiarem wyciągnięcia jak największych korzyści z tego układu. Praca w "Morningstarze" i odbudowa restauracji rodziców to jedno. Planowałam osobistą, prywatną zemstę na Reiginsie i z głęboko motywującą mnie nienawiścią mogłam przysiąść, że za cenę wygranej sprzedałabym duszę nawet Diabłu. 

Rejestracja naszego małżeństwa odbyła się bez przeszkód. Gdy ma się pieniądze idzie załatwić wszystko - w tym nawet sfałszowanie daty zawarcia związku małżeńskiego. Zgodnie z informacją na papierku byliśmy małżeństwem od kilku miesięcy, co miało uwiarygodnić nas przed Edwardem, gdyby w odpowiedniej chwili zażądał dokumentów. Wszystko przygotowane. Włącznie z historią naszego "żyli długo i szczęśliwie".

Reigns zaciągnął się dymem papierosowym, a ja mogłabym przysiąść, że od zapachu tytoniu przesiąkły nawet moje ubrania. Pół dnia spędzonego w jego towarzystwie wydawało się niczym w porównaniu do całego roku, który był przed nami.

Rok małżeństwa z Reignsem mógł zagwarantować mi stabilność finansową do końca życia.

Natłok myśli, który towarzyszył mi ostatnimi czasy sprawił, że otrząsnęłam się dopiero wtedy, gdy Reigns zgasił silnik. Spojrzałam zdezorientowana na okolicę, przeklinając w duchu, że nie zwróciłam uwagi na to, gdzie jechaliśmy. Ten człowiek mógłby mnie wywieść i sprzedać za granicą, i wcale nie byłabym zdziwiona. Dostrzegłam jednak znajomy wieżowiec w klasycystycznym stylu ze złotym logiem litery "M" z gwiazdką. "Morningstar". 

Uśmiech zagościł na mojej twarzy, choć starałam się nie piszczeć jak małe dziecko. Moje pieprzone marzenie było na wyciągnięcie ręki i nie zamierzałam bawić się w wyrzuty sumienia, że uda mi się je osiągnąć z małą pomocą Reignsa. Cel uświęca środki. A "Morningstar" warty był wszystkiego.

– Postaraj się nie obślinić mi auta. – Mój optymizm przygasł słysząc uszczypliwy komentarz Reignsa. Zadarłam głowę, próbując zachować obojętny wyraz twarzy, starając się uspokoić kotłującą się we mnie ekscytację. Mogłabym skakać z radości, ale na pewno nie zrobię tego w jego obecności. – Uznaj to za prezent ślubny. Im więcej będziemy pracować tym częściej będziemy trzymać się od siebie z daleka. 

Reigns wrócił do siebie i swoich starych zachowań, co tylko ułatwiło mi próbę zapomnienia o tym, jak jeszcze półtora tygodnia temu powiedział coś, co niejako mogło zahaczać o wyznanie miłosne. Nie powiem, żeby mnie to jakoś szczególnie smuciło. Uczucia Reignsa dawno przestały mnie już obchodzić, a co za tym szło mogłam skupić się na pełnym wykorzystaniu naszego układu. Świadomość, że ten człowiek może darzyć mnie jakimkolwiek ciepłym uczuciem dawała mi nadzieję na to, że z czasem spełnię najbardziej z niemożliwych do zrealizowania moich marzeń - złamanie mu serca.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że czeka mnie dzisiaj rozmowa o pracę? – Czułam się kompletnie nieprzygotowana i nawet świadomość tego, że Reigns mógł ułatwić mi dostanie tej pracy sprawiało, że kotłowała się we mnie niepewność. – Mogłam ubrać się bardziej oficjalnie, albo chociaż wziąć ze sobą CV. 

Reigns obrzucił mnie nerwowym spojrzeniem. Najwidoczniej moja paplanina działała mu na nerwy, co tylko łechtało moje ego. Drażnienie go było jednym z niewątpliwie przyjemnych atutów tego układu. Specjalnie założyłam buty na obcasie mając dziecinnie głupią świadomość, że chodzę w nich wolno jak słoń w składzie porcelany, celowo opóźniając załatwienie jakikolwiek spraw urzędowych. Dreptałam w tych śmiesznie wysokich szpilkach, jakbym miała dodatkowe dwa metry wzrostu, radując się z każdego przekleństwa Reignsa na temat moich butów. 

Popiół i kurzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz