"Audiencja"
Czy zastałem pana ministra?"
"Niech pan poczeka, aż się wy..."Tadeusz Wittlin
Jeszcze półtora tygodnia temu przysięgałam, że dopóki żyję nie przekroczę ponownie progu rodzinnego domu Reignsów. Teraz jednak wspólne interesy zmusiły mnie do zachowania pozorów, że ani trochę nie odczuwam przerażenia na myśl o zostaniu sam na sam z Edwardem Reignsem.
Jakby ktoś wrzucił mnie do legowiska żmij, pomyślałam ostrożnie przyglądając się fotografii małego Drake'a. Chłopiec mniej więcej sześcio-siedmio letni trzymał w dłoniach małego kotka, a twarz wysmarowaną miał czekoladą. Najwidoczniej zadowolony szczerzył zęby w stronę aparatu. Drake pomimo swojego trudnego charakteru był oczkiem w głowie rodziców. Jedynak, któremu Margaret oddałaby cały świat. Nie byłam pewna, czy podobne zdanie podziela Edward. Przypominał raczej wilczaka czechosłowackiego, który zdolny jest zjeść własne potomstwo. Bez wątpienia to Margaret urządziła w salonie iście dziękczynny ołtarzyk poświęcony Drake'owi. Urocze, a jednocześnie przerażające, pomyślałam patrząc na dość sporą kolekcję zdjęć Reignsa.
– Słodki chłopiec – usłyszałam jej głos dochodzący z drugiego końca salonu. Trzymała w ręku tacę gorącej szarlotki, której zapach pieszczotliwie pieścił moje zmysły. – Choć od małego sprawiał kłopoty. Małe dzieci, małe problemy. A duże... sama widzisz.
Margaret była kochaną kobietą, nie musiałam się wysilać by ją polubić. Dodawała tej ponurej rezydencji uroku, choć nie byłam w stanie zrozumieć jak mogła związać się z tak osobliwym, zimnym człowiekiem jakim był Edward Reigns.
– Jesteś z nim bardzo związana –zauważyłam, biorąc zdjęcie przedstawiające ich razem. Margaret prawie wcale się nie zmieniła, doszło jej jedynie kilka zmarszczek. Rude włosy były troszkę krótsze niż obecnie, jednak wciąż miała swoje delikatne krągłości. Tusza dodawała jej uroku idealnej gospodyni, która zawsze przywita cię pełno nastawionym stołem.
– Nie dane nam było mieć z Edwardem własnych dzieci, więc całą miłość przelałam na Drake - wyjaśniła z nostalgią patrząc na ich wspólne zdjęcie. – Byliśmy tacy szczęśliwi dopóki... dopóki Penelope nie wróciła.
Biologiczna matka Drake nadal pozostawała dla mnie zagadką, jednak czułam, że nie jest to łatwy temat dla Margaret. Nie chciałam naciskać, dobrze wiedziałam jakie to uczucie mieć złamane serce.
–Jestem pewna, że Drake dostrzeże to, jak bardzo go kochasz – powiedziałam, czule dotykając jej dłoni. – Jesteś świetną matką, Margaret.
– Z chęcią odwiedzę was w Sunberly. Jestem taka dumna, że Drake chce się ustabilizować. Uwielbiam gotować, mogę pomóc wam na kuchni. Przekaże wam kilka autorskich przepisów.
Dostrzegłam w jej iskrzących się z ekscytacji oczu, jak bardzo jest to dla niej ważne. Pokiwałam głową, czując, że moja mama z pewnością by ją polubiła. Nie wiem jedynie czy zniosła by drugą kucharkę w kuchni, pomyślałam na wspomnienie jej nieustępliwego temperamentu. Słowa zapewnienia, że Margaret miło widziana jest w Sunberly utknęły mi w gardle na widok wchodzącego do salonu Edwarda Reignsa.
– Jasmine Swallow.
– Reigns – poprawiłam Edwarda, choć czułam, jak nogi robią mi się jak z waty. Przy nim cała moja pewność siebie ulatniała się, dając miejsce niepewności i lęku. Nie chciałam z nim zadzierać. Nienaganny biznesowy wygląd dodawał mu wrednego wyglądu do i tak już otaczającej go, przerażającej aury.
CZYTASZ
Popiół i kurz
Roman d'amourJasmine wydawało się, że zamknęła za sobą rozdział zwany "Drake Reigns" w swoim życiu. Wszystko zdawało się wrócić na dawne tory, zyskała spokój o jakim marzyła. Bolesne rozstanie, pechowa pierwsza miłość skończyła się złamanym sercem, na które ni...