"Miłość"
Wdzięczność bez granic
za wszystko i za nic.
Jan Sztaudynger
Krew i łzy, Drake.
To tylko krew i łzy.
Patrz przed siebie, chłopcze. Nie opuszczaj wzroku. Patrz i milcz. Patrz na to, co uczyniłeś.
Krew spływa w dół. Krwawy deszcz plami ubrania szarłatem. Nie ma nic więcej. Jest tylko ona. Ciało skąpane we własnej krwi i łzach. Zmusza mnie bym wciąż na nią patrzył, nie odwracał wzroku od tego widoku, od tej krwi, która brutalnie pochłania wszystko, co mnie otacza.
Ciesz się, chłopcze. Ciesz się tym, co mi uczyniłeś.
Pozwól się dotknąć, chłopcze. Poczuj to, co ja.
Czuję, jak krwawa dłoń sunie po moim policzku, jak ciepła ciecz barwi moją skórę. Brzydzę się. Brzydzę się tobą. I brzydzę się sobą.
Słuchaj i milcz, chłopcze. Jesteś krwią z mojej krwi.
Krwią z twojej krwi.
To tylko krew i łzy, Drake. To tylko krew i łzy.
Budzę się z sennego koszmaru, czując metaliczny posmak krwi w ustach. Przesuwam językiem po rozciętej wardze, krzywiąc się z bólu wciąż nie zagojonej rany. Krew i łzy, Drake. To tylko krew i łzy.
Nienawidziłem zasypiać, śnić i budzić się. Uciążliwy schemat, który powtarzał się każdego dnia. Całe swoje życie zasypiałem z myślą, że robię to po raz ostatni. Śniłem od lat te same sny, ale wytrzymywałem to, powtarzając sobie, że to ostatni raz. Ostatnia senna mara. Wytrzymaj Drake. To już się nie powtórzy. I budziłem się. Co ranek przeżywałem najgorszy możliwy zawód. Powrót do tej pieprzonej rzeczywistości.
Podniosłem się z łóżka tylko po to by napić się wódki. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, ale sam już nie wiedziałem z jakiego powodu. Kac kacem, ale ten skurwysyn przyjebał mi wystarczająco mocno bym odczuwał solidnego guza na potylicy. Nie wiedziałem, która godzina. Telefon od kilku dni leżał rozładowany, prosząc się o podłączenie do prądu. Który to już dzień? Poranek, południe, czy wieczór? Dni zlewały się w jedno, przestało mnie to obchodzić. Każdy dzień zaczynał się i kończył tak samo. Żadna nowość poza rozjebaną wargą i guzem na głowie. Cudownie, Drake. Postarzałeś się.
Ubrania lepiły się od potu, krwi i brudu, więc z ochotą zdjąłem je z siebie i wrzuciłem do pełnego ciuchów kosza. Nie pamiętałem nawet, jakim cudem znalazłem się w domu. Fakt, że obudziłem się we własnym łóżku, a nie w jakimś rowie, czy obskurnym lokalu stanowiło niemałe zaskoczenie. Cudownie, Drake. Możesz być z siebie dumny.
Gorąca kąpiel nie pomogła na ból niemal każdego mięśnia mojego ciała. Patrzyłem, jak woda miesza się z krwią spływającą z mojego ciała, tworząc brudnawy rudawy odcień. Nie miałem na sobie żadnych gorszych ran oprócz tych, które już w pierwszej chwili dały o sobie znać. To nie twoja krew spływa z twojego ciała, Drake. To nie twoja krew.
Nie cieszyło mnie to. Wolałbym oberwać nożem w jakimś ciemnym zaułku Miami. Wykrwawić się szybko i bezboleśnie. Zasnąć i nie obudzić się już nigdy. Cudowna wizja, Drake. Dopisz to do listy życzeń.
Komplety czystych ubrań kończyły się w zatrważającym tempie. Stos brudnych od krwi, pachnących alkoholem ciuchów czekało na dzień prania, który z pewnością nie nadejdzie dziś i jutro, i pojutrze również. Założyłem na siebie pierwsze, co wpadło mi w rękę, krzywiąc się przy wciąganiu na swoje fioletowe od sińców plecy. Wygoi się jak na psie. Tylko kilka dni. Wystarczy kilka dni.
CZYTASZ
Popiół i kurz
RomanceJasmine wydawało się, że zamknęła za sobą rozdział zwany "Drake Reigns" w swoim życiu. Wszystko zdawało się wrócić na dawne tory, zyskała spokój o jakim marzyła. Bolesne rozstanie, pechowa pierwsza miłość skończyła się złamanym sercem, na które ni...