"Ich gniew"
Nic karczmarza tak nie złości
jak propaganda trzeźwości.Benedykt Hertz
Setki myśli kotłowały mi się głowie. Tysiące różnorodnych wyzwisk w trzech różnych językach. Wszystkie skierowane pod adresem Drake'a Reignsa. Jeśli Piekło istnieje, nie jest straszniejsze i bardziej wkurwiające od tego, co przeżyłam odkąd tylko pojawił się w moim życiu. Nie życzyłam mu śmierci. Ale jebanego dożywocia spędzonego w moim towarzystwie, tak długo, aż sam będzie mnie błagał, żebym zostawiła go w spokoju.
Małżeństwo. To cholerne małżeństwo da mi to, czego chce.
Nie byłam jednak w stanie wypowiedzieć żadnej z tak soczyście brzmiących w mojej głowie obelg. A może wypowiedziałam ich już wystarczająco dużo, że całkowicie opadłam z sił? Świat wirował, a od ciągłego wiszenia głową w dół wzbierały się we mnie nudności. Jak szmaciana lalka przerzucona przez ramię Reignsa, odbijałam się bezwładnie o jego plecy.
Dalej zaparkować się nie dało? Jesteśmy w jebanym lesie.
– Zgubiłem drogę – usłyszałam jego głos, który docierał do mnie jak przez mgłę.
Zgubił drogę. No jasne.
Pomyśleć, że kiedyś uważałam go za ósmy cud świata. Cholerne bóstwo, które zeszło z niebios. Ideał, którego nie można zapomnieć. Jebany Apollo wyrzeźbiony przez najlepszych artystów tego świata. Perfekcyjne ciało, które mogło onieśmielić własne odbicie w lustrze. Ten każdy detal jego skóry, blizny, które przykrywał tatuażami. Ta pięknie zarysowana szczęka, uwydatnione kości policzkowe. To, jak uroczo marszczył nos, gdy śmiał się tak prawdziwie, tak szczerze. Te oczy, delikatnie skośne w kolorze nieprzeniknionej czerni. Uczyłam się go na pamięć, potrafiłam odwzorować z najdrobniejszymi szczegółami. Taki cudowny... Tak cholernie przystojny... A jaki kutas. Oczywiście z charakteru. Charakter miał paskudny.
Drake z westchnieniem odstawił mnie na ziemię, lekko przytrzymując za ramiona. Nie wiem jak daleko zaszliśmy, ani gdzie byliśmy. Świat wirował, a ja ze zgrozą przyjęłam, że chyba widzę trzech Reignsów jednocześnie.
Oczywiście, że byłam pijana. Zanim się pojawił wypiłam kilka puszek piwa, przeprawiając wódką i mogłam przysiąść, że moja alkoholowa kondycja lekko siadła od ostatniego razu. Walczyłam z narastającymi mdłościami, jednak Drake śmierdzący papierosami na kilometr wcale mi nie pomagał. Mówił coś do mnie, a jego usta układały się zabawnie wypowiadając różne literki, których nie potrafiłam złożyć w całość.
– Nienawidzę cię.
– Wiem, Jazzy. Przepraszam.
Spojrzałam na niego, nie wiedząc, czy się przesłyszałam. Reigns nie przepraszał. On zawsze kierował się w życiu jedną prostą zasadą - "to ja mam rację".
– Myślałam, że mnie uderzysz – wybełkotałam, przypominając sobie nagłe zwątpienie, jakie mnie ogarnęło. Nigdy tak się nie zawiodłam na kimś, tak jak na nim w tym momencie. – Gdybyś uderzył mnie albo Aarona...
– Nie zrobiłbym tego – przerwał mi, obejmując moją twarz dłońmi. – Po prostu nie mógłbym tego zrobić.
Poczułam jak nachodzi mnie kolejna fala mdłości. Walczyłam z własnymi emocjami powtarzając sobie, że wszystko będzie dobrze.
Nie będzie dobrze, pomyślałam, gdy nie mogąc się powstrzymać zwymiotowałam.
– Ja pierdole – dotarło do mnie przekleństwo Reignsa, a mnie przeszyła fala wkurwienia.
CZYTASZ
Popiół i kurz
RomanceJasmine wydawało się, że zamknęła za sobą rozdział zwany "Drake Reigns" w swoim życiu. Wszystko zdawało się wrócić na dawne tory, zyskała spokój o jakim marzyła. Bolesne rozstanie, pechowa pierwsza miłość skończyła się złamanym sercem, na które ni...