PROLOG

950 49 0
                                    

Jake

Czasami kiedy spoglądam na to zamarznięte jezioro za moim oknem przypominam sobie jak to było spojrzeć na nie po raz pierwszy. Kiedy wracam do mojego pierwszego wspomnienia związanego z łyżwami i zimą. Do tej jednej zimy kiedy razem z moim bratem spędziliśmy cały dzień na zbudowanie wielkiego bałwana, który wtedy był dla nas tak ogromny, że tata musiał nam pomagać ułożyć na sobie kolejne jego części. Tęsknię za moim bratem, bo już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz go widziałem, a moje dzieci chyba nigdy go nie poznały, ale mam nadzieję, że w naszym życiu przyjdzie jeszcze taki dzień, w którym może wpadniemy na siebie na lotnisku, albo on wróci do Calgary i wybierzemy się razem do naszych znajomych z czasów szkoły, napijemy się, a on nie będzie się musiał o nic martwić.

Kiedy zamykam oczy widzę to samo jezioro, zamarznięte, z cienką warstwą białego puchu, który grupa starszych dzieciaków odśnieżyła w kilku miejscach, aby mogli jeździć na łyżwach bez żadnych przeszkód. Śmiali się tak głośno, że nawet przy zamkniętych drzwiach słyszałem ich wesołe głosy. Przewracali się, podnosili i jechali dalej, a na końcu wszyscy razem siadali na już wyjeżdżonej tafli jeziora, łapali się za ręce odziane w rękawiczki i dziękowali sobie nawzajem za to, że po prostu mają siebie i możliwość jazdy.

Wiem, że ktoś z nich ma brata, który w wyniku wypadku musiał mieć amputowaną nogę. Miał protezę, ale tata mi kiedyś powiedział, że on już nie chciał jeździć, bo to przypominało mu o tym, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Więc ten jeden chłopak nigdy nie przychodził razem z nimi, a oni prosili... chyba Boga... aby sprawił, że tamten chłopak znowu ubierze łyżwy i wejdzie na lód, aby przypomnieć sobie jak to jest, kiedy słyszysz płozę trąca o lód i krążek sunący po tafli.

Po wielu latach dowiedziałem się, że ich... modlitwy nie poszły na marne, a ten chłopak stał się zastępcą trenera hokeja w moim liceum, no... prawie, bo w roku, w którym stałem się kapitanem on popełnił samobójstwo, a w liście napisał, że nie może znieść tego, że patrząc na mnie widzi swoje utracone marzenia.

To właśnie to wspomnienie przywołało nie do rzeczywistości w momencie, w którym mój syn poderwał się z kanapy i zaczął krzyczeć, że Toronto strzeliło zwycięską bramkę i wygrało Puchar Stanleya.

Through the FateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz