ROZDZIAŁ 10

336 18 0
                                    

Winter

Kiedyś myślałam, że umieranie jest szybkie i bezbolesne. Myliłam się. Umierałam bezustannie od siedmiu dni. Nie. Nawet gorzej. Ja egzystowałam. Dni zaczęły mi się ciągnąć. Godziny biegły wolniej niż zwykle. Minuty były jeszcze wolniejsze. Ostatnie siedem dni było moją prywatną śmiercią. 

    Siedem dni, w których nie widziałam Jake'a.

    Siedem dni, w których cały czas myślałam o tym co stało się jego byłej dziewczynie. O tym co stało się mnie. O tym, że żadna z nas nie doczekała się sprawiedliwości.

    Siedem dni, w których odrzuciłam setki połączeń od Jake'a. Tysiące wiadomości zostały nieprzeczytane.

    Siedem dni, w których odsłuchałam przynajmniej trzydzieści wiadomości nagranych na moją skrzynką.

    Dostałam kolejne powiadomienie, które informowało mnie o nowej wiadomości w poczcie głosowej. Wiedziałam, że na pewno było do Jake'a, bo przez ostatnie dni dostałam ich dziesiątki. W każdej mnie przepraszał. Po którejś z kolei przestałam je odsłuchiwać, bo nie miałam ochoty widzieć tego chłopaka. Przynajmniej jeszcze nie.

    A mimo wszystko miałam jakieś przeczucie, że tą konkretną wiadomość powinnam odsłuchać. Weszłam na pocztę i usłyszałam znajomy głos automatycznej sekretarki, która powiedziała, że mam jedną nową wiadomość.

    A wtedy usłyszałam jego głos.

    - Tu Jake... znowu. Wiem, że nie chcesz mnie widzieć. Rozumiem to. Wiem, że nie pisałaś się na przechodzenie przez coś takiego. Wiem, że myślałaś, że jestem zwykłym chłopakiem, a dowiedziałaś się... Przykro mi, że tak wyszło, ale nie cofnę tego. Wiem, że pewnie i tak nie odpowiesz na tą wiadomość, nie wiem nawet czy ją odsłuchasz, ale jeśli tak... - jego głos się trząsł. Płakał. - Nie powinienem tego mówić, ale nie mogę tego nie powiedzieć. Jeśli da mi to jakąkolwiek szansę na to, że znowu na mnie spojrzysz, to to zrobię. Oszalałem za tobą, Winter. Gdybym mógł... zrobiłbym wszystko, abyś tylko chciała na mnie spojrzeć. Abym ja mógł spojrzeć w twoje oczy i znowu zobaczyć te złote gwiazdki. Chciałbym znowu zobaczyć twój uśmiech. Szaleję za tobą Winter.

    Rozłączył się.

    Ponownie usłyszałam sekretarkę, a w moich oczach pojawiły się łzy, bo wiedziałam, że nie mogę pozwolić mu na to, aby się we mnie zakochał. Nie mogłam, bo... byłam zbyt skrzywdzona, aby go tym obarczać.

    Płakałam, tak bardzo płakałam.

     Przeżywałam moje własne dni śmierci. Każda minuta bez Jake'a była jak najgorsza kara, na którą się skazałam i mogłam za to winić tylko siebie. Tylko ja byłam winna temu, że odsunęłam go od siebie. 

     - Cześć.

     Wróciłam do rzeczywistości, w której Will stał nade mną i uśmiechał się jak głupi do sera. Mimo wszystko przez ostatnie dni bardzo polubiłam chłopaka. Jasne, był szalony jak nikt kogo znałam, ale stał się moim najlepszym znajomym, oprócz Victorii. Był wiecznym singlem i podrywał każdą dziewczynę, która tylko na niego spojrzała, a i te, które nie patrzyły. 

     Mimo wszystko musiałam przyznać, że William Bennett był niesamowicie przystojny. Mocne brwi idealnie dopełniały lekko skośne, zielonobrązowe oczy, które nie miały zbyt gęstych rzęs. Prosty nos był dokładnie na środku jego twarzy, a zaraz pod nim znajdowały się cienkie usta, obok których podczas uśmiechu pojawiały się charakterystyczne wybrzuszenia spowodowane wklęśniętymi policzkami. Jego żuchwa mogła ciąć papier, a na brodzie miał małą dziurkę. Zawsze zmierzwione włosy dodawały mu chłopięcości, która została mu odebrana, przez tatuaże, które pokrywały jego ciało. 

Through the FateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz