ROZDZIAŁ 9

391 21 1
                                    

Jake

Nienawidzę poniedziałków. Nie znoszę ich. Czy można je wyrzucić z kalendarza? Proszę! Ledwo żyjący jechałem do szkoły moim samochodem. Sytuacji nie poprawiało to, że kiedy rano poszedłem po Winter jej ojciec powiedział mi, że wyszła już z Victorią. Zajebiście. 

     Zaparkowałem na moim ulubionym miejscu, zgasiłem silnik i wyszedłem z samochodu. Pod szkołą było pełno ludzi, a ja nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowy z nimi. Praktycznie od razu podszedł do mnie Nate, a za nim szedł cały tłum dziewczyn. Miałem dość od samego patrzenia na nie. 

     Nie patrząc nawet na Nathaniela odwróciłem się i ruszyłem w kierunku szkoły. Po drodze złapali mnie Will i Liam, którzy powiedzieli mi, że Jamie przystawia się do Winter. Pomijając nawet fakt, że ona nie była moją dziewczyną, to wkurwiało mnie, że on się przy niej kręci, zwłaszcza po... 

     Przyśpieszyłem krok i bez chwili zastanowienia poszedłem do klasy, gdzie powinienem mieć literaturę. Wszedłem do środka i zobaczyłem Jamiego, który stał nad Winter. Dziewczyna definitywnie czuła się osaczona, a Vic próbowała jej pomóc, odciągając chłopaka. 

     - Masz jakiś problem? - zapytałem na tyle głośno, że mnie usłyszał?

     Odwrócił się w moją stronę i powolnym krokiem podszedł do mnie. Staliśmy tak blisko siebie, że prawie stykaliśmy się klatkami. Był ode mnie trochę niższy, dlatego patrzyłem na niego z góry, co dawało mi przewagę. 

     - Co? Zjawił się rycerz w złotej zbroi? - powiedział śmiejąc mi się w twarz. - A gdzie twój rumak, rycerzyku? - miał na myśli Nathaniela.

     - Zostaw ją w spokoju.

     - A co? Jest twoja? - popatrzył na mnie z pogardą. - Mam to w dupie. Dobrze o tym wiesz. A może już zapomniałeś o Leti...

     Nie dokończył, bo moja pięść spotkała się z jego nosem. 

     Chłopak zachwiał się na nogach, ale złapał równowagę. Uśmiechnął się do mnie, a ja widziałem krew na jego zębach. Splunął nią na podłogę, a następnie ponownie zbliżył się do mnie.

     - Czyli dalej pamiętasz? - zaśmiał się jak szaleniec.

     Oboje dyszeliśmy sobie w twarze i brakowało mi sekund, aby ponownie mu przyłożyć. Wiedziałem, że chłopacy to wyczuli, więc złapali mnie do tyłu, a ja nie mogłem ruszać rękoma. Podobnie zrobili z Jamiem, który w jednej chwili zaczął rzucać się w moją stronę.

- Myślisz, że obchodzi mnie kim jest jej ojciec? - był szalony. Kompletnie zwariował.

     Czułem jak krew gotowała mi się w żyłach i byłem w pełni gotowy go zamordować na miejscu jeśli jeszcze raz wspomni o...

     - Twoja mała Letishia krzyczała jak mała dziwka, kiedy ją rżnąłem.

     Moja cierpliwość miała swoje granice, a on właśnie je przekroczył. Mimo że trzymało mnie trzech chłopaków nie miałem większych problemów, aby im się wyrwać. Złapałem go za bluzę, którą na sobie miał i szarpnąłem za nią, a on zaczął śmiać mi się prosto w twarz. 

     Popchnąłem go, a on nawet się nie bronił. Upadł na podłogę jak długi. Usiadłem na nim okrakiem i zaczaiłem na ślepo okładać go pięściami. Jamie nic sobie z tego nie robił. Śmiał się jak wariat. Nie bronił się. Krew we mnie wrzała. Czułem jak krążyła po moim ciele. 

     Chłopacy coś do mnie krzyczeli, ale miałem to w dupie. Jego nos wyglądał coraz gorzej. Krew rozbryznęła się po całej jego twarzy. 

     - Jake! - ten głos. Jej głos. - Przestań!

Through the FateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz