ROZDZIAŁ 6

500 24 2
                                    

Jake

Siedziałem na kanapie w salonie, bo czekałem, aż mama wyprasuje mi golf. James siedział z Avary u siebie w pokoju i czasami słyszałem ich śmiechy. Zawsze zastanawiałem się jakie prawa rządzą w  naszym domu, że mój młodszy brat może spotykać się z dziewczyną i rodzice nie mają nic przeciwko temu, a ja jak kogoś przyprowadziłem do domu to od razu zaczynali kręcić dramę. Nawet jak spotykałem się z Leti to robili mi awantury, a James ma totalny luz. 

     Usłyszałem trzask drzwi pralni, więc wiedziałem, że mama właśnie zaczyna schodzić na dół. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale mieszkając tyle lat w jednym domu z tymi samymi ludźmi jestem w stanie rozpoznać kto idzie po dźwięku kroków, a także które drzwi się otwierają tylko na podstawie odległości w jakiej usłyszałem ich dźwięk. 

     Mama wchodząc do pomieszczenia rzuciła mi golf, który złapałem w locie, a sama usiadła przy blacie kuchennym przy swoim laptopie i zaczęła coś w niego wstukiwać.

     - To gdzie ją zabierasz? -  zapytała.

     Mimo że miałem wielu znajomych z mamą plotkowało mi się najlepiej. Wiedziałem, że ni muszę niczego ukrywać, więc po prostu mówiłem jej co czułem, bo przecież mama nie będzie mnie oceniać. 

     - Skąd wiesz? - zapytałem, bo zdałem sobie sprawę, że nie mówiłem rodzicom, że idę z Winter na randkę. Mama spojrzała na mnie i znacząco uniosła brew.

     - Znam cię od osiemnastu lat. Wiem kiedy idziesz z dziewczyna na randkę, kochanie. Idziesz z Winter, prawda?

     Skinąłem głową, a mama próbowała ukryć uśmiech, ale tak samo jak ja nie umiałem niczego ukryć przed nią, tak samo ona nie umiała nic ukryć przede mną.

     - Chciałem ją zabrać do tej naleśnikarni przy parku, a potem iść na spacer nad rzeką.

     - Wiesz, że jak była mała, to zawsze chodziła z rodzicami na naleśniki po meczach Deana?

     No dobra, tego nie wiedziałem, ale w sumie nie mogłem się obwiniać, bo generalnie nie za dużo wiem o Winter. Jest raczej skrytą dziewczyną, co jednocześnie bardzo mi się podoba, ale tez trochę denerwuje, bo nie wiem jak mam się przy niej zachowywać. Kurcze, to znaczy, wszystkie dziewczyny z jakimi się spotykałem zawsze były wygadane i takie... inne od Winter. 

     Może to dlatego ta dziewczyna tak mnie fascynuje. Jest inna. Jest... Winter. 

     Nawet Victoria, która jest moją najlepszą przyjaciółka od dzieciństwa taka jest. Wygadana, pewna siebie, upierdliwa jak cholera i zajebiście uparta, zawsze stawia na swoim i nie da sobie w kaszę dmuchać. Victoria jest zajebiście dojebana jeśli chodzi o charakterek jaki dostała w spadku. Zresztą co ja się jej dziwie, wychowała się z pięcioma braćmi, którzy w dzieciństwie nieźle dawali jej w kość, więc musiała się wyrobić. 

     Vic ma pięciu starszych braci, a jej rodzice mają obsesję na punkcie imion na „V". Vincent ma dwadzieścia pięć lat, Vernon dwadzieścia dwa, Valentin i Valery po dwadzieścia, a jej bliźniak Victor, no, osiemnaście, tak jak ona. Victor i ja nigdy nie załapaliśmy jakiegoś specjalnego kontaktu, ale z Vic to inna historia. Ona jest dla mnie jak siostra. Czasami mam nawet wrażenie, że bardziej niż mój brat. 

     - Nie wiedziałem. Dzięki, że mówisz. - odpowiedziałem mamie.

     - Dobra spadaj już, bo w ogóle nie wyjdziesz z tego stresu. Popsikaj się perfum i zjeżdżaj. - zaśmiałem się na słowa mamy, ale w sumie to miała racje.

     Pocałowałem kobietę w policzek, a następnie złapałem w locie kurtkę i ubrałem moje ukochane Vansy. Wziąłem z szafki portfel i klucze do samochodu i domu, a następnie wyszedłem i od razu zacząłem otwierać garaż, aby wyjechać samochodem. Uwinąłem się z tym szybko, a następnie wyjechałem spod swojego domu, przejechałem jakieś dwadzieścia metrów i stanąłem na podjeździe Deckerów. 

Through the FateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz