Rozdział 4

614 31 1
                                    

Winter

     Szczerze mówiąc jestem pod wrażeniem, że tak dobrze dogaduję się z Victorią, bo zazwyczaj łyżwiarki nie lubią innych łyżwiarek, ponieważ to zawsze konkurencja, ale z Vic od razu złapałyśmy kontakt. Przegadałyśmy cały dzień, a kiedy powiedziałam jej o tym, co usłyszałam rano od Jake'a, ona mi powiedziała, że wczoraj przyznał się jej, że mu się podobam i chciałby, żeby było z tego coś więcej, ale Jake lubi działać powoli, więc nie muszę się martwić, że zaraz wyskoczy z pierścionkiem zaręczynowym, co trochę mnie uspokoiło. 

     Była w szoku kiedy wyjęłam z torby bluzę Cartera, bo podobno nie dał jej jeszcze żadnej dziewczynie. Uznałyśmy, że na stołówce zahuczy, jeśli obie wejdziemy w bluzach drużyny hokeja, więc Vic włamała się do szafki swojego chłopaka i wyjęła z niej identyczną bluzę, tylko na plecach był numer siedemdziesiąt trzy i nazwisko Sherwood, a nie dziewięćdziesiąt osiem i Carter. 

     W przerwę obiadową obie ubrałyśmy bluzy i weszłyśmy na stołówkę, która była pełna ludzi. Wszyscy spojrzeli w naszą stronę, bo drzwi zamknęły się z hukiem, a my przecież stałyśmy dokładnie przed nimi. Szukałam wzrokiem stolika hokeistów, ale nie dałam rady, bo Vic szybko pociągnęła mnie za sobą.

     - Nie rozglądaj się. Teraz wszystkie dziewczyny będą chciały się ciebie pozbyć, bo właśnie weszłaś do jaskini lwa ubrana w świeże mięso.

     Weszłyśmy po schodach na podwyższenie, a ja stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam trzy stoliki pełne ludzi. Przy lewym siedzieli chłopacy, którzy swoim zachowaniem i fryzurami dali mi powód, abym spodziewała się, że są hokeistami. Przy prawym siedziała cała drużyna futbolu, którą nie trudno było poznać, bo futboliści mają specyficzną budowę ciała. Przy środkowym stoliku siedziała tylko czwórka ludzi. Nate z Jake'iem przejęci byli rozmową z trzecim chłopakiem, który miał na kolanach dziewczynę, która wolałaby, aby ten ją połknął, a nie rozmawiał. 

     Podeszłyśmy z Vic bliżej, ale dziewczyna jakby była u siebie pognała w stronę swojego chłopaka i usiadła po jego prawej stronie i rozepchnęła się na ławce zostawiając miejsce dla mnie. 

     Moje spojrzenie skrzyżowało się z bursztynowymi tęczówkami Jake'a, który wstał od stołu i podał mi rękę, abym usiadła na ławce obok Victorii i niego. Skorzystałam z zaproszenia i zajęłam miejsce przy stoliku. Jake usiadł zaraz po mnie i spojrzał na mnie z góry, a następnie delikatnie się do mnie nachylił. 

     - Chcesz żebym przez ciebie dostał zawalu? - szepnął mi do ucha. - Nie wiesz nawet jak spojrzeli na ciebie futboliści, kiedy weszłaś na stołówkę? Odpowiem ci. Jak na smaczne mięsko, a ja nie bardzo mam ochotę oglądać jak inni kolesie patrzą tak na dziewczynę, która podoba się mnie.

     Zamarłam słysząc ostatnie zdanie. Oczywiście, wiedziałam, że raczej nie jestem mu obojętna, a on też mi się podobał, ale nie sądziłam, że będzie taki otwarty z mówieniem o tym. Znaczy, kurczę, wiem, że jesteśmy prawie dorośli i nikt nie będzie udawał, że jest inaczej niż czuje, bo te czasy się skończyły, ale zaskoczył mnie. 

     Vi uśmiechnęła się do mnie słysząc słowa Jake'a, ale zaraz potem walnęła go w łeb i powiedziała, że ma się garnąć. A potem odezwał się ten bardzo barczysty chłopak, który siedział po drugiej stronie  stołu.

     - Jakey, nie mów tak o moich kolegach z drużyny. Chyba zapominasz, że w tej szkole to wasza drużyna jest postrzegana jako ci, którzy nie potrafią utrzymać chuja w spodniach i pieprzą wszystko co się rusza. - słysząc słowa chłopaka cała zesztywniałam, a ten zapewne to zobaczył, bo uśmiechnął się do mnie delikatnie, ale cwanie.  - Spokojnie Decker, razem z Jake'iem zajęliśmy się chłopakami, więc żaden nie powinien ci się naprzykrzać. Jak coś to daj im w ryj. A tak w ogóle to jestem Alex, miło mi cię poznać Winter. 

Through the FateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz