ROZDZIAŁ 17

243 13 1
                                    

Jake

Ból kręgosłupa mnie obudził. Natychmiast zamknąłem oczy, bo światło w... szpitalnej sali raziło mnie w oczy. Kolejnym co wychwyciłem to dźwięki szpitalnej aparatury i równomiernie pikanie. 

    Kiedy ponownie spróbowałem otworzyć oczy światło nie było już tak mordercze. Paradoksalnie w sali było dość ciemno. Paliły się jedynie światła przy drugim łóżku

    Winter...?! Co stało się z Winter?!

     Chciałem poderwać się z łóżka, ale... nie mogłem tego zrobić. Ból kręgosłupa mnie powstrzymywał. Zajęczałem z bólu.

    Spojrzałem na swoje ciało, które było ubrane w szpitalną sukienkę. W obu rękach miałem wkute wenflony, którymi płynęły kroplówki. Szybko wydedukowałem, że pewnie były w nich leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. I może jakież żelazo, albo potas. 

    Rozejrzenie się po sali było prawie niemożliwe, bo moje łóżko, było zupełnie płaskie. Zapewne przez mój kręgosłup. Mimo wszystko udało mi się dostrzec, że osoba, która leżała na drugim łóżku nie była moją dziewczyną.

    To był chłopak. Wyglądał na gościa w moim wieku. Jego noga była w gipsie, podwieszona na uprzęży, co ułatwiało przepływ krwi. Był zatopiony w książce, którą czytał. Chciałem się poruszyć, a łózko zaskrzypiało. Chłopak odwrócił się w moją stronę. Był niesamowicie blady. 

    - Byłeś nieprzytomny przez trzy dni, co jest spowodowane morfiną, którą w ciebie wlali. Jeszcze nie widziałem, aby komuś jej tyle podali. - słuchałem go uważnie. - Na twoim miejscu nie próbowałbym wstawać.

    Po powiedzeniu tego wcisnął przycisk na pilocie, pewnie aby zadzwonić po pielęgniarkę, która znalazła się w sali w niecałe trzydzieści sekund. 

     - Obudziłeś się. Świetnie. Zawołam twojego chirurga.

    - Gdzie jest Winter? Co z nią...? - mój głos był ledwo słyszalny.

    - Twoja dziewczyna poszła na stołówkę zrobić sobie herbatę. Siedziała przy tobie przez ostatnie trzy dni, więc jak tu wróci to pewnie padnie widząc cię przytomnego. - powiedział chłopak.

     Nastąpiła chwila milczenia, która była tak niezręczna, że atmosferę można by ciąć nożem.

    - Widzę, że już się poznaliście. Aiden jest twoim współlokatorem i tak pozostanie przez najbliższe tygodnie.

    Tygodnie?!

     Pielęgniarka wyszła, a ja spojrzałem na chłopaka z łóżka obok.

     - Co ci się stało? - zapytałem cicho.

     - Mam nieuleczalnego raka mózgu. - ja pierdole. - Miesiąc temu lekarze dawali mi trzy miesiące. - podwójne ja pierdole. - Wsadzili cię tu, bo ja mam bezsenność, więc mogłem sprawdzać co się z tobą dzieje. Ostatni raz spałem jeszcze przed twoim przybyciem w me skromne progi. Żyje na prochach w kroplówkach, to przez nie nie mogę spać.

    Drzwi do dali ponownie się otworzyły i nagle obok mnie stanął facet w kitlu. Miał trochę dłuższe włosy, ale był raczej jednym z młodych lekarzy. Zapalił światło przy moim łóżku i wyjął podkładkę z papierami, która wisiał na ścianie obok mojej głowy. 

    - Jestem Robert Chase. Operowałem twój kręgosłup. - przywitałem się skinieniem głowy. - Trafiłeś o nas z dość konkretnie zmiażdżonymi trzema kręgami. Twoja dziewczyna powiedziała, że wjechał w ciebie samochód, a ty zamiast odskoczyć, to odepchnąłeś ją. Iście rycersko. Panience nic nie jest, ale ty... - nic jej nie jest... Boże jak dobrze. Dopiero po chwili dotarła do mnie reszta słów lekarza. Zmiażdżone kręgi... - Twoi rodzice zdecydowali się na nowoczesną metodę. Twoje zmiażdżone kręgi zostały zastąpione tytanowymi zamiennikami, aby zmniejszyć ryzyko, że odłamki uszkodzą rdzeń. Masz też przytwierdzony drut, który będzie stabilizował twój kręgosłup. Jeśli rehabilitacja będzie dobrze przebiegać, zostanie usunięty za trzy do czterech tygodni.

     Jego słowa w jakiś sposób mnie dotknęły. Nie umiałem stwierdzić dlaczego. Przecież operacja się udała.

     - Czy ja... będę mógł grać? - moje pytanie zawisło w powietrzu.

     - Jake... wiem, że to dla ciebie ważne, ale nie radziłbym wracać do gry szybciej niż w czerwcu. Wiem, to są prawie cztery miesiące, ale musisz dać organizmowi się zregenerować. Mimo wszystko dzięki implantom rekonwalescencje będzie szybsza, ale musisz dać sobie czas.

     - Ale czy będę grał?!

    - Jeśli będziesz słuchał się fizjoterapeutów i nie będziesz się nadwyrężał, to wrócisz do pełnej sprawności szybciej niż ci się wydaje, ale potrzeba czasu. Czas to twój największy sprzymierzeniec w obecnej sytuacji. Uwierz mi, że wszystko będzie dobrze, ale musisz dać sobie pomóc i przede wszystkim musisz dać sobie czas.

     Pielęgniarka podstawiła mi wózek obok łóżka i usłyszałem, że gdyby coś się działo to mam wołać pielęgniarki, ale na razie mam sam próbować usiąść na wózku jeśli będę chciał skorzystać z toalety. Na moje szczęście po wykonaniu jakichś podstawowych badań przez lekarza okazało się, że moje nogi są całkowicie sprawne, bo nie byli w stanie sprawdzić tego kiedy byłem nieprzytomny. Ręce też mam sprawne, dlatego mam używać ich do przeniesienia się na wózek. 

     Kiedy usuną mi drut z kręgosłupa będę mógł zacząć chodzić o kulach, ale do tego jeszcze długa droga. 

    Kiedy lekarze wyszli zmieniłem delikatnie nachylenie łóżka za pomocą pilota. Sala była całkiem duża i dość... przytulna. Aiden w końcu się odezwał i powiedział, że to dlatego, że jestem na onkologii, a tutejsi pacjenci po prostu mieszkają w swoich salach. Z tego wynika, że byłem... w pokoju Aidena. 

     Już chciałem o coś zapytać, ale nagle poczułem się niesamowicie śpiący, więc po prostu oparłem głowę o poduszkę i zasnąłem.

Through the FateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz