ROZDZIAŁ 14

403 18 3
                                    

Winter

Następnego dnia obudziłam się w ramionach Jake'a. Jego głowa i większa część torsu spoczywała na moim ciele, a jego ramiona szczelnie owinęły moją talię. Oddychał miarowo i roztaczał wokół siebie przyjemne ciepło. Leżeć w jego ramionach to było coś cudownego. Zawsze kiedy mnie przytulał lub całował miałam wrażenie, że przenoszę się do innego świata, bo to było niesamowicie przyjemne.

Na twarz opadały mu włosy i przysłaniały jego piękne, ciemne brwi. Był taki spokojny. Nie mogłam się opanować i włożyłam mu dłonie we włosy, a on lekko zmarszczył brwi i delikatnie ruszył głową. Przesunął się lekko i jego policzek znajdował się dokładnie pod moim obojczykiem. Doleciał do mnie jego zapach i kurde, musiałam się nim zaciągnąć, więc odetchnęłam głęboko, a Jake jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągnął.

Na jego umięśnione plecy padało słońce przez okno, a ja miałam dokładny widok na każdy jego mięsień, kiedy się poruszał. Musiałam to przyznać, bo Jake był chyba najprzystojniejszym chłopakiem jakiego w życiu spotkałam. Miał niesamowite bursztynowe oczy, które pod wpływem padania na nie promieni słonecznych zmieniały kolor na złoty. Jego nos był idealnie prosty mimo wielu jego złamań. Dolna warga była trochę pełniejsza od górnej, ale kiedy się uśmiechał, to cała reszta świata blakła w jego otoczeniu, bo na policzkach pojawiały mu się dołeczki. Miał mocno zarysowaną, kwadratową szczękę, która w połączeniu z jego atletycznym ciałem i szczupłą szyją sprawiała, że miękły mi nogi. Zawsze był ogolony na gładko i pozostawiał włosy w artystycznym nieładzie co pasowało do jego wizerunku. W porannym słońcu wyglądał jak młody bóg grecki zesłany prosto z Olimpu. Brakowało mu jedynie wieńca liści oliwnych na głowie i białej togi. Wyglądał jak Hades za młodu, a kiedy pokazał mi swoją władczą stronę, to zrozumiałam, że on jest Hadesem.

Dalej przeczesywałam dłońmi jego włosy, a w końcu z jego gardła wydobył się ciche warknięcie. Nie otworzył oczu, ale wiedziałam, że już się obudził, bo zaczął oddychać w innym rytmie niż chwilę wcześniej.

- Cześć Śnieżynko. - zawarczał gardłowo, co w połączeniu z jego głosem dawało absolutnie cudowny dźwięk, który mogłabym słychać w zapętleniu.

Śnieżynko. Boże, uwielbiam kiedy tak się do mnie zwracał. Było w tym coś niesamowicie intymnego i podniecającego, a nawet drapieżnego, mimo że miało być jak sądzę oznaką łagodności. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale podobało mi się to.

- Dzień dobry Jakey.

Chłopak uśmiechnął się zaspany i przesunął głowę w taki sposób, że po otworzeniu powiek, nasze spojrzenia się spotkały, a ja zapatrzyłam się na jego połyskujące, złote tęczówki. Były magnetyzujące.

- Nie wyobrażasz sobie nawet jakie to wspaniałe uczucie obudzić się z tobą w objęciach. - och, wyobrażałam sobie. - Nie wiem, czy już ci to mówiłem Wi, ale jesteś kurewsko piękna.

Tak, mówił, ale nie przeszkadzało mi usłyszenie tego po raz setny, albo nawet więcej, bo za każdym razem, kiedy te słowa wychodziły z jego ust, to sprawiały, że było mi jakoś tak lżej na sercu.

W końcu Jake przewrócił się na plecy wypuszczając mnie z objęć i zauważyłam, że...

- Zanim coś powiesz Winter, to tak, faceci totalnie bez powodu budzą się z porannym wzwodem, więc nie zamęczaj mnie tym, bo i tak się z tobą nie prześpię.

No cóż, uprzedził mnie. I tak, nadal miałam od wczoraj nadzieję, że może jednak zgodzi się zrobić ze mną cokolwiek, ale jak widać mój chłopak był niesamowicie uparty i chyba miał stalowe nerwy, bo to jest jakiś nienormalne, że wymyślił sobie, że będziemy mogli się ze sobą przespać dopiero po zaręczynach. A co jakbym się nie zgodziła? Nie mówię, że się nie zgodzę, ale co gdyby jednak?

Through the FateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz