Olivia
Diego zaparkował samochód przed posiadłością, wysiadł jako pierwszy. Obiegł samochód i otworzył mi drzwi.
-Jaki dżentelmen- zaśmiałam się.
Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na dom, wszędzie było ciemno i to najbardziej mnie dziwiło. Okna z pokoju Very są skierowane w stronę ulicy, a w jaj azylu zawsze świecą się jakieś światła ponieważ dziewczynie nie lubi siedzieć w ciemnościach.
-Zostajesz u mnie?- spojrzałam na chłopaka
-Jeszcze pytasz- zaśmiał się, a ja mu dorównałam.
Stopy już mnie tak bolały od tych szpilek, że je ściągnęłam i normalnie poczułam ulgę. Diego nagle wziął mnie na ręce, aż się wzdrygnęłam. Zabrał ode mnie szpilki i tak mnie niósł dopóki nie stanął przed drzwiami. Nagle zasłonił mi oczy.
-Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona
-Zaraz zobaczysz- widziałam ten jego głupi uśmieszek.
Otworzył drzwi, a następnie prowadził mnie do środka. Złapałam za jego ręce, aby czasami nie stracić równowagi, szliśmy bardzo powoli, ale nagle uderzyłam w ścianę.
-Diego!- krzyknęłam, a on zaczął się śmiać- Jesteś okropny- zaśmiałam się.
Stanęliśmy w miejscu, nagle dłonie chłopaka zniknęły z moich oczu, ale one nadal były zamknięte bałam się je otworzyć. Dalej było ciemno.
-Możesz już otworzyć oczy- usłyszałam, a po chwili uchyliłam powieki.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO- nagle wszyscy wyskoczyli przede mnie, a wokół mnie latały sreberka w kształcie serduszek.
-O kurde- powiedziałam cicho. Byłam tak zajęta ogarnianiem imprezy szkolnej, że aż zapomniałam o własnych urodzinach.
Wszyscy ze szkoły byli już poprzebierani w stroje imprezowe, a tylko ja i Diego mieliśmy na sobie przebrania. Śmiesznie to wyglądało.
Stałam cały czas w miejscu, a co chwile podchodził ktoś do mnie żeby złożyć mi życzenia i dać jakiś prezent.
Nie spodziewałam się tego, że oni zrobią coś takiego dla mnie. Łzy spływały po moich policzkach, ale to nie były łzy smutku tylko łzy szczęścia, że miałam przy sobie teraz takich zajebistych ludzi.
Poszłam w końcu przebrać się w jakieś normalne ubrania. Włosów nie chciało mi się ogarniać bo to by zajęło trochę czasu, a ja chciałam się normalnie pobawić z alkoholem.
Diego nie opuszczał mnie nawet na krok, co mnie trochę dziwiło, ale nie przeszkadzało mi to.
Fobos
Minęło sporo czasu kiedy wyjechałem z powrotem do Brazylii. Musiałem zająć się wszystkimi sprawami odnośnie firm rodzinnych, ale to nie był jedyny powód.
A najważniejszym powodem była czarnowłosa dziewczyna, która poprosiła abym dał jej spokój. Nie potrafiłem tego zrobić, ale musiałem dla jej dobra.
Mimo tego Vera i tak codziennie pisała mi wiadomości co u niej. Wiem, że mieszkają razem w mojej willi.
Dziś są jej urodziny, a ja właśnie zapierdalam jak pojebany do San Diego, ale nie wiem czy będę miał odwagę wejść do środka. Vera pisała mi, że Olivia stara sobie układać życie z Diego, ale nie potrafię sobie jej odpuścić.
-Halo- odebrałem telefon od mojego liska
-Jedziesz już?- zapytała
-Tak jadę, ale nie dam rady tam wejść- opowiedziałem przecierając twarz dłonią.
-Fobos jeżeli to prawdziwa miłość to ona ci wybaczy. Często łapię ją na tym jak ogląda wasze zdjęcie. Ja wiem, że ona jeszcze coś do ciebie czuje, ale nie chce się przyznać do tego i ty również. Dlatego stało się co się stało- powiedziała.
Mimo, że Vera była młodsza to czasami dobrze mówiła i tutaj musiałem przyznać jej rację chociaż było to ciężkie.
-Wiem, wiem- wyszeptałem
-Dobra kończę, bo właśnie idzie do mnie- powiedziała, po czym połączenie się skończyło.
Miałem tylko czterdzieści kilometrów do domu, byłem coraz bliżej mojego promyczka. Znaczy już teraz nie wiem czy mojego.
Po dwudziestu minutach zaparkowałem pod domem. Wszędzie paliły się kolorowe światła, a ze środka było słychać głośną muzykę. Zebrałem w sobie siłę, wysiadłem z samochodu i ruszyłem prosto w stronę drzwi.
Olivia
Siedziałam z Diego i Verą na kanapie w salonie, ludzi już było trochę mniej.
Rudowłosa siedziała jakaś taka dziwna i wyglądała jakby zajebała sobie lufkę, ale z tego co wiedziałam to dziś nie miało być takich rzeczy.
Siedziałam oparta o chłopaka i bawiłam się jego palcami, aby zająć czymś swoje dłonie.
Rosie i Chris chodzili co chwile do kuchni, aby coś wypić. Ja już nie miałam ochoty na alkohol.
Byłam już po prostu zmęczona, szkolna impreza wymęczyła mnie najbardziej. Dużo emocji i cały czas chodzenia i tańczenia.
-Idę na chwilę do pokoju- powiedziałam do nich po czym wstałam i ruszyłam ogromnymi schodami do pokoju, który aktualnie zamieszkiwałam.
Wchodząc do środka zamknęłam drzwi na klucz, aby nikt nie wszedł do mnie. Rzuciłam się na łóżko i zabrałam telefon z szafki, odpisałam na wszystkie życzenia i przejrzałam Instagrama.
Po dwudziestu minutach stwierdziłam, że trzeba wrócić na dół. Wyszłam z pokoju i powoli zaczęłam schodzić po schodach.
-Siemka stary długo cię nie było- usłyszałam głos Diego, zatrzymałam się na chwilę. Vera mówiła, że nikt już nie przyjedzie.
-No przyjechałem na kilka dni- stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam co miałam zrobić. Chciałam zejść na dół, ale nie chciałam się spotkać z chłopakiem.
Zeszłam kilka schodów na dół, przede mną stał Fobos i Diego. Na początku mnie nie zobaczyli, ale kiedy kichnęłam skupiłam ich uwagę na sobie.
-O już wróciłaś. Zobacz kto przyjechał- powiedział zadowolony Diego, a ja stałam i nie wiedziałam co mam zrobić.
Fobos z wyglądu postarzał się bardzo. Jego włosy, które zawsze były ułożone teraz są w złym stanie. Oczy miał podkrążone i jakby nie było widać w nich życia.
-Olivia...- zza rogu wyskoczyła Vera- O kurde- powiedziała cicho, a ja spojrzałam na nią.
CZYTASZ
Between death and love [ZAKONCZONE]
ChickLitOlivia idealna córka prokuratora, która po skończeniu szkoły i studiów ma pracować razem z nim. Ale czy to się uda? Tajemnicza grupa morderców zaczęła grasować w pięknym San Diego. Jedną z ich ofiar była dziewczyna ze szkoły Olivii. Dziewczyna zaczy...