Olivia
Zeszłam na dół dopiero wtedy, gdy dziewczyny upewniły się, że Fobosa nie ma już w domu.
Zapakowałyśmy się do limuzyny i ruszyliśmy prosto pod kościół. Rozmawiałyśmy o jakiś głupotach co pomogło mi odciąć trochę myśli od rzeczywistości.
Większość zaproszonych gości stało już pod kościołem. Wszędzie zaparkowane były drogie samochody. Stres zaczął przejmować moje ciało.
Za dużo ludzi. Za dużo ludzi.
Cholera muszę się uspokoić.
Położyłam dłonie na brzuchu. Dziewczyny spojrzały na mnie i od razu przysunęły się do mnie, aby zamknąć mnie w uścisku. Szeptały jakieś słowa, ale ja ich nie rozumiałam.
Po kilku minutach samochód zatrzymał się przed wejściem, dziewczyny wysiadły pierwsze.
-Fobos już jest w środku- poinformowała mnie Vera, a ja wysiadłam z limuzyny z pomocą taty.
Wszyscy zaczęli wchodzić do środka, a ja stałam z Eliotem i czekałam na to aż my będziemy mogli wejść.
-Olivia jesteś młoda i to cię może przerastać, ale jako twój ojciec czuje, że dasz radę. Dacie radę razem. Fobos będzie dbał o ciebie i o wasze dziecko. Ja będę zawsze na każdy twój telefon rozumiesz- ojciec stanął na przeciwko mnie i złapał mnie za dłonie- Wiem, że oddaje cię w dobre ręce- ucałował mój polik, a następnie przytulił.
Chciało mi się płakać, ale wiedziałam, że nie mogę. Co pomyślą ludzie, jak zobaczą mnie w rozmazanym makijażu.
-Musicie już wchodzić- poinformowała nas Vera, a ja pokiwałam głową.
-Jestem gotowa- powiedziałam, a uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy.
Fobos
Stałem pod ołtarzem i czekałem na nią.
Na kobietę w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Zawsze myślałem, że taka miłość jest tylko w bajkach, które oglądałem z Verą jak byliśmy jeszcze dzieci. Olivia zawróciła mi w głowie i nie mogłem już bez niej żyć. Ona jest moim aniołem w tym okropnym świcie, to właśnie ta kobieta pokazała mi prawdziwą miłość. Dla niej i dla naszej córki chcę być lepszym człowiekiem.
Czekałem z niecierpliwością czekałem na to, aż drzwi się otworzą, a do środka wejdzie Olivia, w końcu ją zobaczę. Po ceremonii będzie już tylko i wyłącznie moja.
Drzwi otworzyły się a przez nie przeszłą Lila, która rozrzucała różowe płatki róż. Ten mały skrzat też znaczył dla mnie dużo. Znałem całą historię życia Olivii.
Rozmowy ucichły a wzrok zebranych skierowały się na Pannę Młodą.
Szczęka mi opadła. Ta kobieta to istna bogini mojego serca.
Nie patrzyłem na innych, teraz da mnie była najważniejsza tylko ona i nikt więcej.
Na twarzy dziewczyny było widać stres, ale gdy tylko spojrzała na mnie uśmiech pojawił się na jej twarzy. Za to w moich oczach pojawiły się łzy, ale nie smutku tylko szczęścia.
Byłem i jestem jebanym szczęściarzem, że to właśnie ona chciała wrócić do mnie po tych wszystkich złych rzeczach.
Gdy Olivia razem z Eliotem podeszli do nas. Ruszyłem w ich stronę, podałem rękę mężczyźnie, który od razu podał mi dłoń swojej córki.
Nachyliłem się delikatnie w jej stronę i wyszeptałem.
-Wyglądasz jak bogini- ucałowałem polik jeszcze narzeczonej.
Szczerze nie skupiłem się na ceremonii, patrzyłem tylko na nią.
Pamiętam jak przez mgłę jak składaliśmy przysięgę. Z transu wybudziły mnie ostatnie słowa księdza.
-Możecie się pocałować
Nie czekałem ani chwili, praktycznie się na nią rzuciłem. Nie całowałem tych ust tylko kilkanaście godzin i już zatęskniłem za ich smakiem. Goście wokół krzyczeli i klaskali, ale my w ogóle nie zwracaliśmy na nich uwagi. My w tej chwili mieliśmy tylko i wyłącznie siebie.
Złapałem dłoń Olivii i powoli ruszyliśmy w stronę wyjścia.
-To jest początek naszego nowego życia- ucałowałem dłoń mojej kobiety, a na jej policzkach ukazały się rumieńce.
Jednak szczęśliwy czas skończył się gdy usłyszeliśmy krzyki
-POLICJA. RĘCE DO GÓRY
------
Rozdział bardzo krótki, ale mocny.
Do zobaczenia na następnym
CZYTASZ
Between death and love [ZAKONCZONE]
ChickLitOlivia idealna córka prokuratora, która po skończeniu szkoły i studiów ma pracować razem z nim. Ale czy to się uda? Tajemnicza grupa morderców zaczęła grasować w pięknym San Diego. Jedną z ich ofiar była dziewczyna ze szkoły Olivii. Dziewczyna zaczy...