-25-

46 4 0
                                    

POV LEXY

Z błogiego i całkiem głębokiego snu wybudza mnie szczękot drzwi wejściowych domu. Przecieram oczy by choć w małym procencie się rozbudzić, a zarówno w pokoju jak i na zewnątrz panuje jeszcze ciemność. Gdzieniegdzie może i świta, ale to nie było jeszcze to co najbardziej we wczesnych, letnich porankach uwielbiałam najbardziej.

A kiedy i byłam w mniej więcej połowie drogi do kuchni by móc się tam ochłodzić przyjemną szklanką zimnej wody na mojej drodze stanął on. 

Marcin.  

L - Marcin?!

Prawe oko chłopaka zdobi fioletowy kolor, wargę ma rozciętą, a na wysokości żeber jak i mięśni brzucha przyuważam wielokolorowe oraz rozmieszczone w przeróżnych miejscach siniaki.

L - Kto Ci to zrobił? - dopytuję zduszonym głosem powoli się do niego zbliżając.

Wiedziałam jak bardzo jest zły, ale kiedy usłyszał moje pytanie nawet na nie nie odpowiedział tylko jak gdyby wcale ono nie padło zlał mnie i sam skierował się ku kuchni.

L - Aha czyli będziesz mnie teraz unikał i udawał, że nic się takiego nie stało?! Przecież te rany trzeba jak najszybciej opatrzyć! 

Widziałam także, że mrużył oczy przy każdym możliwym ruchu, a ja przez ten cały czas pragnęłam mu pomóc. No, ale skoro utworzył wokół siebie skorupę nie do przebicia to ja też nie będę się w tę sprawę wtrącać. 

M - No dobra powiem Ci. - usiadł na jednym ze stołków barowych po czym przycisnął jedną dłonią ówcześnie wyjęty z zamrażarki mrożony groszek w paczce do pokiereszowanej wargi, drugą zaś złapał moją dłoń i lekko ją ścisnął. - To całe gówno wyrządził mi nie kto inny niż Kacper.

Zmroziło mnie.

Przecież są przyjaciółmi.

M - A i nie jesteśmy już przyjaciółmi.

Aha. 

Wszystko jasne. 

L - Boże Marcin! - wykrzyknęłam lecz po chwili oprzytomniałam bojąc się, że zaraz zleci się tu moja przyjaciółka. - Przecież to trzeba zgłosić na policję! Ile ich tam było?

M - Dwóch. On i jego wspólnik.

L - Dwóch na jednego?! - moja ręka zadrżała kiedy zbliżyłam ją do jego klatki.

M - Nie bój się słonko, nic mi nie grozi. - i sam przycisnął ją do swojego torsu. - Czujesz? - tym razem skierował ją na serce. - Bije prawda? - kiwam potwierdzająco. - I będzie tak bić tylko dla Ciebie. Swoją drogą martwiłaś się o mnie i nie poszłaś spać tak jak Cię oto prosiłem, prawda?

L - No niezupełnie albowiem poszłam spać, ale intuicja mnie obudziła i chciałam się napić.

M - Powiedzmy, że Ci wierzę. - uśmiecha się słabo. - Co do policji, to nie będę go donosił.

Wytrzeszczam oczy ze zdziwienia.

L - Ale przecież dopuścił się prawie gwałtu i pobicia z najszczerszym okrucieństwem, plus tak jak mówisz miał wspólnika. To nie jest normalne aby taki człowiek chodził po planecie wolno, a takie zachowania obeszły mu się płazem.

M - Tylko, że jak ich zgłoszę na policję, a oni dajmy na to spieprzą z pierdla to Ciebie dopadną, a tego bym nie przeżył. - w jego oku zarysowuje się pojedyncza łza. - Tosię już straciłem, Ciebie nie zamierzam, rozumiesz?! I czy Ci się to będzie podobać czy nie, a wiem, że na pewno nie to nie zrobię tego. Po prostu za dużo tym ryzykuję.

Kompletnie nie wiem czemu chce tak w tej sytuacji postąpić, ale niech już będzie na tym jego zdaniu. Może ma rację? A może serio to będzie dobre tym bardziej, że tak jak już sam wspomniał stracił siostrę?

L - Jesteś nienormalny wiesz?

M - Wiem, a Ty wiesz, że jesteś moją księżniczką?

Zaczerpuje kilka głębszych wdechów, ale uśmiecham się, bo on obdarowuje mnie uśmiechem.

M - I taką właśnie Cię kocham.

L - Taką czyli jaką? Uległą na każde Twoje zdanie?

Brunet cicho chichocze po czym całuje mnie krótko w usta.

M - Nie, bo taką kochaną, piękną i tylko tylko moją. 

DWA ŚWIATY - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz