-43-

38 2 0
                                    

Cztery godziny później leżałam już w wygodnym łóżku okryta lekkim kocykiem. Na zewnątrz pomimo kilku minut po północy było cholernie gorąco, a w samym łóżku jako łóżku było zimno. I to nie z powodu chłodzącej pomieszczenie przyjemnej klimatyzacji, a braku obecności tej jednej osoby. Marcina.

Zawsze kiedy udawało mu się niepostrzeżenie wymknąć ze swojego pokoju moje łóżko było ciepłe, bo samo jego ciało emanowało przyjemnym ciepłem. Jego zapach był uzależniający, a wpadające mu do oczu kosmyki loczków dodawały uroku.

W każdym razie.

Leżałam tak sobie totalnie spokojnie spoglądając jedynie w białą, subtelnie wyrzeźbioną sztukaterię na suficie gdy w pewnym momencie dziwne stuknięcie sprawiło, że przeniosłam wzrok na okno balkonowe, które przez klimatyzację było jedynie leciutko uchylone.

Jeden.

Dwa.

Potem trzy.

Następnie cztery.

Pięć.

I kolejne.

Późna godzina tylko potęgowała odgłos stuknięcia, a mózg płatał mi znaczące figle z tym związane. Bo co jak to złodziej albo seryjny morderca? Przecież ja nie chcę jeszcze umierać! Przeto mam tyle lat przed sobą! Mamo!!

Kolejne.

Nosz cholera jasna!

Przynajmniej jak mnie zabiją to w wieku dwudziestu lat. Taki o mały plusik.

Podniosłam się z łóżka zrezygnowana i podeszłam do balkonu. Przełknęłam zebraną w ustach ślinę, ponownie policzyłam do trzech i ostrożnie podeszłam do barierki. Dookoła panował mrok, a jedyne punkty jakie świeciły były gwiazdami, księżycem i oddalonymi w niewielkiej odległości budynkami z centrum.

Tn - Lexy? Lexy tutaj! - usłyszałam znajomy głos u dołu posesji. - Psst!

L - Tina? Ale co Ty tu robisz?

Cholerny kamień spadł mi z serca, a huk słyszalny był chyba w całym domu jak nie Warszawie.

Tn - No jak to co? Przyjechałam zabrać Cię na Twoje przyjęcie urodzinowe.

Co proszę?

L - Ty żartujesz!

Tn - A wyglądam na taką?

Fakt w tym, że nie. Od kiedy pamiętam w takich sytuacjach Tina była zawsze śmiertelnie poważna, a każde dopytywanie czy aby na pewno kończyło się tym samym. Przyznaniem jej po prostu racji.

L - No dobra to co mam ubrać? - pytam spoglądając na jej lekko zarysowaną w ciemności postać.

Tn - Myślę, że coś luźnego. To impreza zorganizowana przez tutejsze dzieciaki nad Wisłą tak więc my nie będziemy jedynymi, które się do nich przyłączą.

I w tamtym oto momencie z samochodu, który jak podejrzewałam był Tiny wysiadł Kuba, Paweł, Erick mój przyjaciel z podstawówki i Tony ziomek z przedszkola.

E (Erick) - Siemano gwiazdo gotowa na imprezę życia?

Całe szczęście, że mama twardo spała, a służba na czele z Pingwinem nie miała dzisiejszej nocy dyżuru albowiem gdyby tylko dowiedziała się co tu się na jej podwórku odwala nie byłaby zadowolona. Co najgorsze to nawet w obliczu tego, że tej nocy skończyłam dwadzieścia lat.

| *** |

Dziesięć minut. Tyle dokładnie zajmuje nam cała podróż nad Wisłę. 

A kiedy i wychodzę z czarnego pojazdu po czym zerkam w stronę plaży już z tej odległości mogę dostrzec światła i tłum bawiących się, a także zapewne pijanych ludzi.

Niedaleko przejrzystej tafli wody stoi namiot, a podłużne stoły, które pod nim stoją uginają się pod tacami i różnymi ciekawymi daniami. Gdzieniegdzie podają kiełbaski z grilla, a w barze również nieopodal wody serwowano wszelako kolorowe napoje wyskokowe. Dookoła panuje totalny chaos i harmider. Bliżej dołu mostu, bo impreza odbywała się właśnie przy nim rozmieszczony został parkiet, a także DJ, który stale przygrywał najnowsze latynoskie kawałki. Wielokolorowe balony poprzewieszane na sztucznych palmach nadawały imprezie klimatu hawajskiego. Obok baru usytuowana została photo budka opleciona intensywnie zielonym bluszczem.

E - To co? Jeszcze raz wszystkiego najlepszego gwiazdo! - Erick próbował przekrzykiwać muzykę aczkolwiek słabo mu to wychodziło. - No wiesz pieniędzy, seksu i jakiegoś boskiego chłopaka!

Od kiedy pamiętam, a było to chyba od studniówki Erick był taki szalony. Trochę jak taki typowy pijany wujek na weselu, ale za to go lubiłam. W końcu tylko wariaci są coś warci co nie? Tony z kolei zaskarbił sobie moją przyjaźń już w przedszkolu kiedy to podczas robienia pracy artystycznej oblał moją pracę swoją wodą w, której płukał farbki, a w zamian za to oddał mi swoją i przyznał się do tej zamiany wychowawczyni. Kuba i Paweł to w sumie sami wiecie, najbliżsi przyjaciele Marcina. Ale za to jacy zajebiści. No, a Tina jak to Tina, pierwsza przyjaciółka i póki co raczej niezmienna.

Tn - Wszystko w porządku Lex? - macha mi ręką tuż przy oczach.

L - Tak pewnie, tylko się zamyśliłam. - odpowiadam i kieruję się ku kolorowym drinkom. - Ej no, ale co Wy tacy sztywni? Chodźcie tu natychmiast wszyscy! - zwracam się do swojej, wesołej grupki. - Musimy przecież prawidłowo opić moje urodziny!!

DWA ŚWIATY - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz