-34-

48 3 0
                                    

L - Marcin?! - wykrzykuję nie spuszczając wzroku z policjanta. - Marcin podejdź tutaj proszę.

Nie poznaję własnego tonu głosu albowiem jest słaby, jakby wypruty z jakichkolwiek emocji. Stoję jak sparaliżowana. Nie potrafię zdobyć się na żaden choćby najmniejszy ruch. Zza pleców dociera do mnie dźwięk męskich kroków, a po chwili także znajomy zapach perfum zmieszanych z intensywną wonią dymu papierosowego.

M - Co się dzieje skar... siostra? - Marcin zatrzymuje się centralnie obok mnie, a ja dopiero wtedy przenoszę wzrok z funkcjonariusza na niego samego. - Dzień dobry? 

Brunet jest znacząco spięty aczkolwiek mimo to stara się z tym walczyć. 

St.Post - Pan Marcin Dubiel? - odzywa się mundurowy. - Pójdzie pan ze mną celem złożenia zeznań w związku z zawiadomieniem o pobiciu z dnia 19 lipca.

O cholera przecież to dzień tej pamiętnej imprezy u Kacpra...

Znajdujący się obok nas Kuba rzuca cichymi przekleństwami pod nosem, Paweł siedzi chyba nadal na tarasie, a mnie samej jest aż wręcz ciężko uwierzyć w to co się tu dzieje.

M - Dobrze tylko wezmę portfel. - rzuca szybko po czym na kilka sekund znika w głębi domu.

A kiedy i ma przy sobie dokument potwierdzający jego tożsamość, a także telefon komórkowy podchodzi do mnie i otacza mnie swoimi ramionami. Chwilę tak jeszcze stoi w bezruchu po czym całuje mnie we włosy, a następnie podchodzi do wysokiego policjanta. Mija następna sekunda, a jego już nie ma. 

K - Chodźmy do środka Lexy, bo mi tu zmarzniesz. - prosi łagodnym tonem Kuba kiedy to osłupiała obserwuję jak policyjny opel wyjeżdża, a następnie oddala się z naszej posesji.

L - Tak tak tak chodźmy.

| *** |

Z moich ust przez kilka następnych minut nie wydostają się żadne słowa, a mięśnie zdają się być sparaliżowane. A kiedy i czuję na ramieniu czyiś dotyk momentalnie otrząsam się z zadumy.

P - Kiedy wracają Wasi rodzice?

Wzruszam ramionami i tępym wzrokiem gapię się na punkt przed sobą. Nadal do mnie nie dociera, że ten wieczór tak się zakończył.

L - Nie wiem. - oznajmiam smutno. 

P - Nie mniej jednak uważam, że powinnaś poinformować o tym wszystkim Patricka. W końcu to jego jedyny syn, a słówka, które nakłamał im zapewne Kacper mogą narobić mu wielu poważnych problemów. 

Obdarzam go przerażonym spojrzeniem choć zdaję sobie sprawę, że ma całkowitą rację. Skoro Kacper potrafił bez mrugnięcia okiem wymyślić to całe kłamstwo iż udało mu się mnie zgwałcić to aż strach pomyśleć co powiedział o Dubim.

L - Masz rację - odpowiadam po czym wyjmuję telefon z kieszeni. - Cholera, nie zapisałam jego numeru.

K - Spokojnie Lexunia ja go mam. - uśmiecha się pogodnie ciemnowłosy po czym podaje mi swój smartfon. - Nie martw się. - gładzi moje plecy w najbardziej opiekuńczy sposób. - Na pewno zaraz odbierze. 

Sygnał pierwszy... nic.

Sygnał drugi... nic.

Sygnał trzeci...

Sygnał czwarty...

pD - Halo? - słyszę po drugiej stronie słuchawki głos pana Dubiela.

L - Halo to ja, Lexy. - wyznaję ze ściśniętym gardłem.

pD - Oo cześć Lexy, czy coś się stało?

Patrzę na chłopców, którzy zachęcają mnie do kontynuowania.

L - Przepraszam, że Wam przeszkadzam, ale nie mogłam już dłużej czekać.

ML - Córciu, ale co się dzieje? - po krótkiej chwili ciszy w telefonie pobrzmiewa również poddenerwowany głos mamy.

L - Marcina zabrała policja, a ja... - wyrzucam na jednym wdechu. - A ja kompletnie nie wiem co powinnam teraz robić. 

W słuchawce następuje chwila niezręcznej ciszy.

pD - Spokojnie Lexy. Oddychaj. Niedługo będziemy.

| *** |

Nasi rodzice wrócili jakieś pięć godzin po moim telefonie. Kuba wraz z Pawłem nawet na sekundę nie spuścili ze mnie oka tylko bezprecedensowo przy mnie trwali.

A kiedy i opowiedziałam im po krótce co się tu tak naprawdę wydarzyło i z jakiego powodu Marcina zgarnęła policja nie wyglądali na zadowolonych. Mama prawie drżała z nerwów zaś Patrick był jej kompletnym przeciwieństwem. Z opanowaniem stwierdził, że pojedzie na komisariat by dowiedzieć się czegoś więcej i w razie potrzeby zainterweniować. Nie do końca rozumiałam co przez to miał na myśli, ale wierzyłam mu.

W każdym bądź razie.

Zbliżała się północ. Mama pojechała z ojczymem na posterunek, a mnie kazali zaczekać w domu.

Od jakichś dwóch godzin siedzę jak na szpilkach i niemal wzdrygam się na każdy nawet najmniejszy szmer. Gwałtownie wstaję z kanapy kiedy przez duże okno balkonowe wdzierają się światła nadjeżdżającego samochodu. Szybkim krokiem podchodzę do głównego holu. Drzwi otwierają się z charakterystycznym hukiem i do domu wpada ON. Obdarza mnie tylko przelotnym spojrzeniem, a zaraz po tym ucieka bez słowa do swojego pokoju. Przez kilka sekund wpatruję się w miejsce w, którym zniknęła jego sylwetka.

L - Jak poszło?

Pytam kiedy to mama dołącza do mnie uprzednio wzdychając przeciągle. 

ML - Nie najlepiej. Patrick musiał zapłacić wielkie pieniądze by wyciągnąć go z aresztu.

Marszczę brwi.

L - Ale, ale dlaczego? Przecież wtedy kiedy się pobili Błoński miał obrażenia jedynie na brzuchu, trochę na głowie i chyba rozbity nos.

ML - No właśnie na brzuchu. - wzdrygam się bojąc co zaraz usłyszę. - Podobno przebił mu śledzionę, a on to zgłosił i miał na to papierek od doktora ze szpitala na Chmielnej.

Pewno fake'owy, ale przecież nie powiem o tym mamie. 

Innymi słowy on jest zdolny do wszystkiego. 

Nawet gwałtu.

L - Czy przez to Marcin będzie miał problemy?

Mama nie odpowiada tylko siada na skórzanej kanapie, a dosłownie chwilę później otaczają ją silne ramiona męża.

L - A jak się czuje?

pD - Nie zbyt dobrze. Był i chyba będzie teraz cały czas roztrzęsiony.

L - Nic dziwnego. W końcu nie codziennie jedzie się na policję pod pretekstem pobicia, prawda?

Oboje milczą wobec czego i ja nie kontynuuję dalszej rozmowy. Chwilę się zastanawiam co powinnam teraz zrobić po czym kiedy już na owy pomysł wpadam żegnam się z nimi i powoli przemierzam schodami na piętro.

Bo jeśli on ma upaść to upadnę razem z nim.

I nie będą dla mnie ważne konsekwencje, a miłość.

Miłość, która nas złączyła i na pewno nie prędko rozłączy. 

...


DWA ŚWIATY - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz