-45-

46 3 0
                                    

Wybiła właśnie trzecia osiem. 

Unoszę wzrok znad kolorowego drinka, przekręcam głowę w prawo widząc w oddali bawiącą się grupkę pijanych nastolatków, a następnie ponownie spoglądam w parę tęczówek w odcieniu intensywnego nefrytu. Z plakietki na jego (w sensie barmana) kolorowej w egzotyczne wzory koszuli udało mi się wyczytać, że ma na imię Adam.

A (Adam) - Dwudzieste urodziny tak? - do moich uszu dociera jego dźwięczny głos.

Gdy orientuję się, że moje obserwacje trwają odrobinę za długo chrząkam cicho i garbię się nieznacznie. Znów przenoszę myśli na jedyne źródło ukojenia i namiastkę szczęścia. Dopijam resztkę pomarańczowego trunku po czym proszę uroczego szatyna o jeszcze jednego. Tym razem stawiam na mojito.

L - Tak, a co? - uśmiecham się przerywając ciszę. - Aż tak to widać? 

Głupie pytanie, a już tym bardziej dlatego, że jakieś półgodziny temu moja cudowna przyjaciółka, która aktualnie gdzieś zniknęła przewiesiła przez moje ciało intensywnie różową szarfę z cringowym napisem HOT 20. 

A - Okey okey luz. Tylko zapytałem. 

Przekręcam oczami. 

A - Nie mniej jednak wszystkiego najlepszego. - dodaje jednocześnie podając mi drinka, którego następnie jednym haustem wypijam. 

| *** | 

Mój oddech jest urwany. Serce bije mi w zatrważającym tempie łomocząc o moją klatkę piersiową. Chciałabym się zatrzymać i oczyścić płuca, które wręcz płoną, ale nie mogę. Muszę uparcie biec na oślep choć nic przed sobą nie widzę. Tylko to mi pozostało, bo ON jest tuż za mną. Słyszę te jego szeleszczące sapanie i obleśne nawoływania. Dla niego jest to zabawa. Dla mnie zaś wyścig, bo to ja tu jestem zwierzyną, którą pragnie upolować, a ON tylko oprawcą.

Znów chce zrobić mi lub mamie krzywdę. Wiem to, bo jestem aktualnie bezużyteczna. Bez pancerza obronnego. Teraz jestem problemem. Wiem, bo zbyt wiele widziałam, a także słyszałam. Zbyt...

Po chwili skręcam gwałtownie w prawo. Na wprost mnie jest rozległy park. Nie zastanawiam się tylko od razu tam biegnę. Łzy zasłaniają mi widoczność choć w ciemnościach otoczenia i tak niewiele widzę. Tylko księżyc rzuca niewielką poświatę na drzewa przedzierając się poprzez korony. Im dalej jestem tym bardziej powinnam się czuć bezpieczniej, ale tak niestety nie jest. Mój strach mnie paraliżuje.

Może gdybym była grzeczniejsza, nieco bardziej posłuszniejsza to tatuś by mnie kochał?

Może gdyby mama się mu nie przeciwstawiała nie piłby tak wiele?

Może gdyby...

A może tylko...

Nagle zahaczam nogą o pień. W ostatniej chwili przenoszę dłonie przed klatkę piersiową aby zaasekurować się przy upadku. Słyszę dokładnie jak ciężkie buty biegnącego za mną mężczyzny łamią kolejne gałęzie.

Jest bardzo blisko.

To koniec.

Zaciskam powieki normując w miarę oddech.

Nie mam już dokąd uciekać.

To bez sensu.

TL (Tata Lexy) - Pamiętasz Lexuś jak kiedyś mówiłaś, że istnieje coś takiego jak piekło? - jego niski, ochrypły głos sprawia, że w popłochu odgarniam włosy z czoła.

Serce znów bije mi niemrawo albowiem orientuję się, że ON stoi nade mną. Jedynym co udaje mi się dostrzec w ciemności są jego iskrzące agresją oczy oraz broń. Dokładnie ta sama broń, z której celował kilka minut wcześniej do mamy. Choć może tak naprawdę minęły już godziny od mojej ucieczki z domu? Tego nie wiem. W agonii myśli wszystko mi się miesza.

TL - Odpowiedz kochanie. Nie bój się.

Czuję iż nie mogę oddychać. Bolą mnie płuca. Nie czuję też nóg. Nic już nie czuję. 

L - Pamiętam i pamiętam także to, że mówiłam Ci, że zgnijesz w nim za wszystko co nam zrobiłeś. - odpowiadam złudnie spokojnie, a on popada w histerycznie głośny chichot.

Pieprzony tatuś czuje satysfakcję. O co to to nie! Wygrał. Po raz kolejny przejął pełną kontrolę. Po raz kolejny moje życie jest w Jego rękach. W rękach, których dotyk dawał mi kiedyś ukojenie. W rękach, które przed rozpoczęciem niesamowicie zżytej „przyjaźni" z alkoholem mogłam się skryć przed złem całego świata. W rękach, które same teraz były złem tego całego, popieprzonego świata. 

TL - A zatem witaj w piekle kochana córeczko.

I nim się oglądam stojący nade mną tata przykłada sobie broń do skroni, odlicza do co najmniej trzech, łapie za zwinny spust i...

DWA ŚWIATY - LEXY I MARCINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz