💘 Bardzo niezwykły romans, bardzo zwykłych ludzi 💘 z motywem hate - love/enemies to lovers [PL]
💘LOVE CODE - To pikantna komedia romantyczna, między dojrzałym mężczyzną a tylko pozornie dojrzałą, młodą kobietą. Ta niezwykle zabawna historia jest...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
– Znaczy się odwieziesz mnie teraz taksówką do domu? – powiedziałam ciągnięta przez niego za rękę w stronę schodów.
– Nie. Pojedziemy teraz do moich rodziców – tak po prostu powiedział do mnie Olgierd i zanim zdążyłam zaprzeczyć, dodał – A właśnie klucze. Poczekaj tu na mnie. I ubierz się, zaraz wrócę. Po czym pobiegł w stronę sypialni a ja ubierając się, zeszłam po schodach na dół.
Chwilę później zbiegł po nich nakładając w locie swoją zimową kurtkę.
– Olgierd, nie pojadę z tobą... – mówiłam wychodząc przed nim na zewnątrz, ale on mi przerwał.
– Taksówka! – Po czym podbiegł do wysiadających z niej, obok nas ludzi. – Dobry wieczór – zajrzał przez drzwi do kierowcy – Można?
– Tak. Zapraszam – odpowiedział kierowca a Olgierd otworzył przede mną tylne drzwi.
– Wsiadaj proszę. – A gdy już rozsiedliśmy się na tylnym siedzeniu, podał kierowcy docelowy adres.
– Ty naprawdę oszalałeś. Nie możemy przecież jechać do twoich rodziców w środku nocy?
– Spokojnie – uśmiechnął się i ścisnął mnie za kolano. – Nie ma ich teraz w domu. Pojechali na Sylwestra za granicę. Wrócą za dwa dni, dokładnie w czwartek wieczorem. Czyli mamy wolną chatę – dodał z błyskiem w oku jak jakiś rozwydrzony nastolatek.
||||||||||
– Jesteśmy na miejscu – powiedział po czym pomógł mi wysiąść z taksówki. – Chodźmy szybko do środka bo zmarzniesz – dodał ciągnąc mnie za dłoń w stronę furtki. Ja milcząc, całkowicie onieśmielona otoczeniem, szłam posłusznie za nim. – Jeszcze tylko rozbroję alarm... – mówił pod nosem, po otwarciu i przekroczeniu okazałych drzwi wejściowych – Witaj w skromnych progach moich wapniaków – dodał zapalając światło.
– Skromnych? – wydusiłam rozglądając się po tym ogromnym, nowoczesnym lobby, z na wprost nas, szerokimi podświetlanymi schodami. – Twoi rodzice mieszkają w willi?
– Nie wygłupiaj się. Chata jak wszystkie na tej ulicy. Chcesz coś do picia, jedzenia czy od razu kierujemy się do sypialni – mówił pomagając mi zdjąć kurtkę, czapkę i szalik.
– Piwo poproszę i czuję się niegodna, nawet stać w tym domu.
– Krystyno – zaczął się ze mnie śmiać, jak odwieszał też swoją kurtkę do ukrytej w ścianie szafy, by po chwili dodać – Czyli mówisz, że wystarczy ci już na dzisiaj alkoholu. Masz rację chodźmy już do mojej sypialni.
– Ale...
– Żadne ale! – wiadomo, że chwytając za rękę zaciągnął mnie tam siłą, po schodach na górę do pokoju z wielkim łóżkiem. – Bardzo cię dziękuję za prezent, przepraszam, że dopiero teraz to robię – mówił zdejmując mi bluzę, delikatnie popychając mnie w stronę łóżka.