Henry i Harry zaprosili mnie na rozmowę zaraz po kolacji. Miałam dość kręcenia, zwłaszcza, że brat i tak za dużo wiedział, a do tego ponownie dzwonił do dyrekcji. Nie było sensu kłamać.
Starałam się brzmieć jak najbardziej obojętnie, ale chyba się nie nabrali, bo przyglądali mi się ze smutkiem. Obaj. Nawet Harry zrzucił maskę opanowania i chyba mi współczuł.
Byłam zła na Haidena i zaraz po rozmowie z ojcem wbiłam na pełniej petardzie do jego pokoju.
- Wydawało mi się, że miałeś nie kablować? Mało ci było mojej zemsty w tamtym roku? - zaczęłam od samego wejścia. Siedział na łóżku z gitarą w ręku i coś tam sobie brzdąkał.
- To nie było kablowanie.
- A niby kurwa co? Raport zysków i strat?
Odłożył gitarę i poklepał miejsce obok siebie, ale to olałam. Stanęłam przy biurku i wpatrywałam się w niego złowrogo.
- Prawda. To była prawda, Holly. Nie mogłem pozwolić, żebyś była ukarana za coś, czego nie zrobiłaś.
- Teraz Hope będzie ukarana.
- Jej to się akurat należy, nie uważasz? Takich rzeczy się po prostu nie robi. Nie w rodzinie. Gdyby to jeszcze nas próbowała w coś wrobić, to pół biedy, w końcu znamy się nie dość długo, ale ciebie? Jesteście razem od samego początku... To w chuj nie w porządku robić tak komuś bliskiemu.
- Na pewno nie chciała... - cały czas to sobie powtarzałam. Moja Hope nigdy nie była mściwa czy wredna, ja taka byłam. Ona jest dobrym człowiekiem, to ja robię za czarny charakter.
- Właśnie o to chodzi, że chciała...
Jednak usiadłam obok niego.
- Zagrasz mi coś?
- Pewnie – uśmiechnął się.
Musiałam docenić, że starał się mnie bronić. On. Mnie. Kto by pomyślał...
Ostatecznie wybaczyłam Haidenowi: w dalszym ciągu czekam, aż wpierdoli Pajacowi.
W nocy zajrzałam do pokoju Hope, żeby z nią porozmawiać, ale już spała i nie chciałam jej przeszkadzać. Kiedyś to nadrobimy. W końcu trzeba wyłożyć karty na stół.
***
- Holly! - znajomy głos zawołał mnie, gdy tylko przekroczyłam próg szkoły. Odwróciłam się z uśmiechem do osoby wypowiadającej te słowa.
- Panie prokuratorze! O... i pan Brown senior... Coś się stało? - tak jak ucieszyłam się na ich widok, tak też zastanowiłam, o co może chodzić?
Czyżby Hope miała kłopoty za to, że ostatecznie się przyznałam? Zauważyli zastanowienie na mojej twarzy, więc Conrad pospieszył z wyjaśnieniami:
- Nic złego się nie dzieje panienko Holly. Przyszliśmy na rozmowę w sprawie zajęć prawnych. Stwierdziłem, że potowarzyszę synowi, bo nie zna tej placówki, a ja ją znam prawie tak dobrze jak własną kieszeń – rzucił mi delikatny uśmiech. No tak... w końcu „dzięki mnie" często tu bywał, to i poznać zdążył.
- Dołączysz do nas? Przedstawiłabyś mi panią dyrektor – zapytał prokurator, a ja ochoczo się zgodziłam. Co jak co, ale syn pana Browna zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie i szczerze go polubiłam przez ten ostatni miesiąc „pracy". Poszłam z adwokatami aż pod gabinet, a następnie zachęcona przez Conrada weszłam z nimi do środka.
Dyrektorka, gdyby tylko mogła, to rozścieliłaby ten czerwony dywan, który kilka miesięcy temu czekał na moje przybycie do szkoły po akcji z Xavierem. Była normalnie do rany przyłóż.
![](https://img.wattpad.com/cover/364895866-288-k3136.jpg)
CZYTASZ
Hope and Holly część 2 [16+] ZAKOŃCZONE
Lãng mạnObiecałam tacie, że zawsze będę chronić siostrę, a jej przyrzekłam, że nic nas nigdy nie rozdzieli, że zawsze będziemy razem. Od samego początku byłyśmy razem. Nikt nie znał mnie tak, jak ona. Nikt nie znał jej tak, jak ja. Życie potrafi być zaskak...