Musiałam zamrugać. Kilka razy. Chyba jeszcze się nie obudziłam, bo to, co widziałam to na pewno jakiś sen, a raczej koszmar. Co więcej, dokładnie wiedziałam, jaka będzie kolejna część mojego śnienia na jawie.
Masakra piłkarzyka.
Siostra próbowała mnie zatrzymać, gdy zrobiłam krok w stronę debili obściskujących się przy mojej szafce.
- Już się z nim nie spotykam. Zerwaliśmy – powiedziała, gdy próbowałam wyrwać rękę, za którą mnie trzymała.
- Kiedy zerwaliście? - spojrzałam na nią poważnie. Cały weekend zachowywała się normalnie: snuła z kąta w kąt i bawiła z Hattie, nic nadzwyczajnego, żadnego dramatyzowania, rwania włosów z głowy, szlochów do poduszki.
- Dzisiaj...
- Ale my dopiero weszłyśmy do szkoły, to niby kiedy zerwaliście? - powtórzyłam pytanie. Pociągnęła mnie w kąt z daleka od naszych szafek.
- Napisał mi, że zrywa.
- ZERWAŁ Z TOBĄ SMSEM??? - kilka osób aż się odwróciło, ale moje oburzenie było tak wielkie, że miałam to w dupie. Hope rozejrzała się z przerażeniem i dała znać, abym ciszej mówiła.
- To nic takiego. Chciałam z nim porozmawiać, ale jak widać, jest zajęty.
- Oooo, uwierz, to jest coś. Ja mu zaraz...
- Nic nie rób! Proszę, daj spokój. Nie chcę wyjść na zdesperowaną... - złapałam ją za ramiona:
- Zdesperowany, to będzie on. Teraz. Stój tu i nigdzie nie idź - szybko oderwałam od niej ręce i ruszyłam w stronę mojej szafki. Romeo w dalszym ciągu pożerał Marchewę.
Debile, no debile.
Stanęłam za nim. Puknęłam kulturalnie wskazującym palcem kilka razy w ramię. Może się zreflektuje i przesunie.
Nic.
Przecież nie będę czekała, aż zbada jej migdałki, ja tu na matmę idę, mam ważniejsze sprawy. Trzepnęłam go dość mocno wierzchem dłoni w ten pusty łeb. Zrobiłam to wystarczająco energicznie, żeby jego głowa poleciała, niedużo, bo niedużo, ale zawsze do przodu i zderzyła się z głową Abby. Chyba nawet ją ugryzł, bo aż jęknęła i to nie z rozkoszy.
- Co do kur... - zaczął się odwracać w moją stronę z pretensją, ale nie zdążył dokończyć, bo jebnęłam go pięścią prosto w twarz.
Nie spodziewał się tego. Teraz to już poleciał kawałek dalej, wprost na dziewczynę.
Wyhamował na szafkach i na Marchewie, która nie miała tyle szczęścia: nikt za nią nie stał i nie miała się na czym zatrzymać.
Wyjebała się na podłogę. Efekt domina. Elegancko.
Chłopak złapał się za twarz. Celowałam w nos, ale chyba nie wyszło.
Dostał tylko w zęby.
Abby leżała przez chwilę pod tymi szafkami z tak wielkim szokiem wymalowanym na twarzy, że nie wytrzymałam i zaczęłam się z niej śmiać.
- Czy ciebie pojebało??? - Rob spojrzał na mnie z niedowierzaniem w oczach jakbym co najmniej żabę na szosie przejechała, a nic takiego nie miałoby szansy istnienia, bo Hope uratuje każdą ropuchę z ulicy.
Oderwał na chwilę dłoń od ust i okazało się, że ma rozciętą wargę. Liczyłam na jakieś złamanie z przemieszczeniem w obrębie nosa, ale chuj z tym, biorę, co jest.
- Mnie nie. U mnie pod kopułką jak zwykle. Ciebie za to chyba nieźle popierdoliło, co Cassanovo?
- Będziesz się mściła teraz na mnie?
![](https://img.wattpad.com/cover/364895866-288-k3136.jpg)
CZYTASZ
Hope and Holly część 2 [16+] ZAKOŃCZONE
Roman d'amourObiecałam tacie, że zawsze będę chronić siostrę, a jej przyrzekłam, że nic nas nigdy nie rozdzieli, że zawsze będziemy razem. Od samego początku byłyśmy razem. Nikt nie znał mnie tak, jak ona. Nikt nie znał jej tak, jak ja. Życie potrafi być zaskak...