Odetchnęłam, gdy wyprowadził mnie na korytarz. Oby jak najdalej od Hope. Jeszcze kawałek... Tak, żeby klasa nie była w zasięgu wzroku. Przed chwilą moja siostra pokazała, że nie myśli – zamiast dać mi spokojnie wyprowadzić napastnika, chciała rzucić się na pomoc.
Głupie to jak nic. Nie mogę mieć pewności, że i teraz nie wybiegnie i nie zacznie się poświęcać dla wszystkich, bo dziś nikt się nie będzie poświęcał.
Oczywiście, mogłam się spodziewać, że gdy szkolna ochrona jest potrzebna, to nigdy jej nie ma. Może jak skręcimy za róg, to w końcu ktoś się napatoczy?
- Straciłaś pewność siebie tępa suko? Tak nagle zamilkłaś... Boisz się... i bardzo dobrze – Xavier był zadowolony z siebie. Nie wbijał mi już tak mocno lufy w szyję. Skupił się na ciągnięciu mnie w stronę stołówki.
Teoretycznie jego ramię trzymało moje obie ręce przyciśnięte do tułowia, ale nie miałabym problemu, żeby się mu wyrwać. Tylko jeszcze nie tutaj... Dalej od klasy.
- Milczenie to jedyny komentarz na jaki mnie stać, gdy widzę taką głupotę. Co ty sobie w ogóle myślałeś? Nie no, może prościej: Czy ty w ogóle myślisz??? - jeśli zakładał, że będę potulną ofiarą, to się mylił. Takie coś nie leży w mojej naturze.
Gdy minęliśmy zakręt w końcu natknęliśmy się na ochroniarzy. Wychodzili zadowoleni ze stołówki. Widać było, że dopiero co odkleili się od automatu z kawą, bo w rękach trzymali papierowe kubki. Ich dobry nastrój szybko się zmienił: najpierw w zaskoczenie, potem nawet trochę w strach.
- Nawet nie próbujcie. Ręce wyżej, tak, żebym widział, bo inaczej ją zastrzelę – Xavier uprzedził plany mężczyzn. Z początku chcieli zareagować inaczej, niż im kazał, ale gdy znowu zaczął mocniej wbijać lufę w moją szyję zrezygnowali ze swoich zamiarów i unieśli dłonie wyżej. Z tymi kubkami oczywiście.
Moja koncepcja dotyczące tego, że ochrona coś zrobi jednak się nie sprawdziła. Nawet nie dali rady poinformować innych. Kurwa.
- Nie rób nic głupiego. Puść dziewczynę – odezwał się jeden z mężczyzn.
- Za późno. Są już co najmniej dwie ofiary. Jeśli nie chcecie tu masakry, to go po prostu zastrzelcie – powiedziałam szybko, zanim napastnik zdołał odezwać się pierwszy. Ochroniarze spięli się jeszcze bardziej.
- Odsuńcie się od drzwi i dajcie nam przejść, a nikt więcej nie ucierpi. Chcę wejść z nią na stołówkę. - Chłopak złapał mnie mocniej, niż przed chwilą.
- Zróbcie w końcu coś! - krzyknęłam na tyle głośno, na ile pozwalała mi metalowa rurka przytknięta do mojej szyi.
- Ani się ważcie! A ty się zamknij, wariatko, bo rozstrzelam cię wcześniej, niż planowałem.
- Tylko nie strzelaj w stopę. Jestem łyżwiarką i co jak co, ale zależy mi na sprawności, bo kocham ten sport – pierdoliłam bez sensu, ale za bardzo nie wierzyłam, że zastrzeli mnie przy ochronie, bo w końcu przecież by zareagowali. Chyba. Ochroniarze odsunęli się od drzwi stołówki, więc zaczęliśmy się tam powoli zbliżać. Nie zrobiliśmy więcej, jak kilka kroków.
- Puść ją! - usłyszałam głos za nami. Nie mogłam się odwrócić z wiadomego powodu. Xavier minimalnie zmienił naszą pozycję: staliśmy teraz plecami do ściany korytarza, a bokiem do szkolnych ochroniarzy i ... Penny. Klaus przyszedł chyba w gratisie. Moi ochroniarze wyjęli broń i celowali w napastnika.
- No nareszcie! Może jeszcze dywan wam rozścielić! - zapytałam, ale nie tak głośno, jak przed chwilą. Ich obecność była dla mnie znakiem, że ktoś jednak zauważył i dał znać. Sami z siebie by tu nie wpadli. Nie ma paniki. Po korytarzu nikt nie biega. Sale musiały zostać zamknięte. Hope powinna być bezpieczna.
![](https://img.wattpad.com/cover/364895866-288-k3136.jpg)
CZYTASZ
Hope and Holly część 2 [16+] ZAKOŃCZONE
RomanceObiecałam tacie, że zawsze będę chronić siostrę, a jej przyrzekłam, że nic nas nigdy nie rozdzieli, że zawsze będziemy razem. Od samego początku byłyśmy razem. Nikt nie znał mnie tak, jak ona. Nikt nie znał jej tak, jak ja. Życie potrafi być zaskak...