7 Nie jestem kimkolwiek... pov: Hope

253 13 7
                                    

Myślałam, że zapadnę się pod ziemię, gdy Rob rzucał mi niemiłe spojrzenia na stołówce. Warga mu porządnie napuchła i swoje czułości z Abby ograniczał do ostentacyjnego obściskiwania się, ale bez pocałunków. Robił to tak, żebym widziała.

Gdyby zachowywał się tak jeszcze miesiąc temu, to pewnie wpadłabym w czarną rozpacz, jednak ostatnie tygodnie trochę zweryfikowały mi tę naszą znajomość. Nie oznaczało to jednak, że mimo wszystko, nie bolało.

 Czułam się zdradzona i wykorzystana, najgorsza. Nawet żarty Ashtona nie były w stanie poprawić mi humoru, co oczywiście zauważył.

- Piękna, czemu jesteś taka smutna? - powiedział, gdy wychodziliśmy ze stołówki.

- Mam dziś wyjątkowo zły dzień. Uświadomiłam sobie... coś.

Spojrzał na mnie z zainteresowaniem.

- Cóż to takiego? Wyjawisz?

- Nic, czym mogłabym się chwalić. Po prostu... jestem głupia.

Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę biblioteki.

- Ash... ja mam teraz zajęcia komputerowe, to nie w tę stronę.

- Daj mi pięć minut, dobrze? O tej porze nikogo tu nie ma i możemy spokojnie porozmawiać.

Kiwnęliśmy głową bibliotekarce i przeszliśmy w najdalszy kąt pomieszczenia do czytelni czasopism. Rzeczywiście nikogo tu nie było. 

Chyba tylko Holly przejawia na tyle masochistyczne zachowania, żeby siedzieć tu popołudniami. Usiedliśmy na krzesłach przy stanowisku komputerowym, które Ashton wpierw wysunął i ustawił tak, że stały naprzeciwko siebie.

- Co się dzieje Hope?

- Nic, o czym chciałabym rozmawiać.

Przyglądał mi się chwilę w milczeniu.

- Siostra, bracia czy chłopak?

Teraz to ja zaczęłam uważnie na niego spoglądać. Skąd on wiedział? Westchnęłam.

- Chłopak.

- Tak myślałem, że to chodzi o ciebie.

Teraz to nie zrozumiałam. Zmrużyłam oczy. Zauważył moje zaskoczenie i kontynuował.

- Jakiś czas temu dostałem wiadomość z obcego numeru, że, delikatnie mówiąc mam się odpieprzyć od H. Anderson, bo pożałuję. Na początku myślałem, że to może twoi bracia, ale oni nawet na mnie nie patrzą, a nie sądzę, żeby byli w stanie ignorować mnie i jednocześnie chcieć mi zrobić krzywdę. To na pewno nie sposób działania Harva. Potem zacząłem podejrzewać twoją siostrę, ale ona z kolei otwarcie mną gardzi i takie podchody nie byłyby w jej stylu. Zajebanie mi w twarz przy najbliższej okazji jak najbardziej, ale anonimowe groźby? Królowa tak nie robi – aż się uśmiechnęłam na to stwierdzenie. - Dlatego ostatecznie stwierdziłem, że to chodzi o ciebie i że to raczej ktoś spoza rodziny... Celowałem w zazdrosnego chłopaka, ale takiego, o którym nikt za bardzo nie wie, bo na korytarzu spędzasz czas najczęściej z siostrą i koleżankami, oprócz Prestona nikt inny się koło ciebie nie kręci, a jego przecież nie ma...

Przez chwilę biłam się z myślami. Zaskoczyło mnie, jakim uważnym obserwatorem jest mój nowy kolega. I jeszcze te groźby... oj Rob...

- Masz rację. Spotykałam się z kimś w tajemnicy, ale teraz to już skończone i czuję się z tym źle. Przede wszystkim dlatego, że byłam zwyczajnie głupia i wierzyłam w coś, co nie było prawdziwe.

Złapał mnie za ręce i delikatnie pociągnął, abym wstała. Nie puszczając moich dłoni powiedział:

- Hope, jeśli ktoś sam z własnej woli rezygnuje z takiej dziewczyny jak ty, to musi być wybitnie głupi. - puścił moje dłonie po to, by swoimi objąć moją twarz. - Jesteś świetna, zjawiskowo piękna, miła i bardzo mądra. Zasługujesz na kogoś lepszego, niż zazdrosny debil. - delikatnie pogładził mnie kciukiem po policzku. Zagryzłam wargę. Przez chwilę patrzeliśmy się sobie w oczy. - A teraz choć się przytul – zdjął dłonie z mojej twarzy, aby zamknąć mnie w mocnym uścisku. Na początku nie wiedziałam, co o tym myśleć – w końcu znam go tak krótko, ale ostatecznie wtuliłam się w niego z wdzięcznością. Naprawdę był miły i nie krytykował mnie za to, co wyrzucałam sama sobie od rana.

Hope and Holly część 2 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz