45 Skąd wiesz, że cię zna? pov: Hope

389 19 30
                                    

Gdy ściskałam dłoń mamy myślałam o wielu sprawach. Wspominałam nasze wspólne chwile – te bardziej odległe, jak i bliższe, smutne i wesołe, bolesne i dające nadzieję. Dziś ta nadzieja przestawała istnieć, choć tak naprawdę zgasła dużo wcześniej.

Trudno było mi się pogodzić z tym, że już nigdy więcej nie zobaczę mamy, nie przytulę się do niej, nie usłyszę jej głosu. Te kilkanaście miesięcy przygotowało mnie na to, co się właśnie działo. Mama odchodziła.

W jej wyglądzie nic się nie zmieniło – w dalszym ciągu spała twardym snem. Takim, z którego miała się już nigdy nie wybudzić. Snem, który przeklinałam od dłuższego czasu, bo stał się stałym elementem jej egzystencji. Snem, który był dla niej niczym śmierć już te szesnaście miesięcy temu.

Musiałyśmy długo siedzieć przy łóżku mamy, bo w pewnym momencie w pokoju zaczęło stopniowo ciemnieć. Wpadłam w pewien stan odrętwienia: gdy już wypłakałam wszystkie łzy wpatrywałam się w spokojną twarz mamy i przestałam myśleć o czymkolwiek. Po prostu byłam przy niej. Ostatni raz.

Drgnęłam, gdy Holly położyła mi dłoń na ramieniu.

- Już jest po. Chodź. - Powiedziała, ale ja nie chciałam iść. Tak bardzo nie chciałam.

- Jeszcze chwilę. Proszę. - Wyszeptałam. Kiwnęła głową, ale nie odeszła ode mnie, tylko dalej trwała przy moim boku.

To była dłuższa chwila. Tak trudno było puścić dłoń mamy i wstać z tego krzesła! Jeszcze trudniej było przejść przez drzwi jej sali wiedząc, że robię to po raz ostatni.

 Nigdy więcej jej nie zobaczę...

Nasi bliscy czekali na korytarzu. Wszyscy byli poważni, a Katia, tak jak i ja zalewała się łzami, więc podeszłam do niej i mocno się przytuliłam.

- Tak musi być skarbie – powiedziała mi cicho i pogładziła po plecach – Jesteś bardzo dzielna. Obie jesteście – spojrzała na Holly. Siostra nie dawała po sobie poznać, że rozkleiła się w sali. Stała z obojętną miną i tylko wzruszyła ramionami. Wiedziałam, że to poza, bo wewnętrznie cierpiała nie mniej niż ja, z tą różnicą, że nie potrafiłam tak dobrze udawać i ukrywać uczuć jak ona.

- Rano lecimy do Anchorage. Chodźcie, musicie odpocząć – obwieścił Harry i objął moją bliźniaczkę. Poszła bez protestu, a ja podążyłam za nią w dalszym ciągu przytulona do boku Katii.

Droga do domu minęła mi bardzo szybko. Haiden szanował moją potrzebę milczenia i nie zagadywał mnie, ani też nie włączył muzyki. Jechaliśmy w ciszy przerywanej jedynie odgłosami pracy samochodu i dźwiękami miasta.

 Atlanta chyba nigdy nie zwalniała tempa – czy to ranek, południe, czy wieczór: miasto było wiecznie zakorkowane i hałaśliwe. To też była jedna z tych różnic, do których musiałam się przyzwyczaić po przeprowadzce tutaj.

Nie miałyśmy ochoty na kolację, więc Harry nie naciskał, ale zachęcał, żebyśmy posiedziały z nimi, tak po prostu. Na początku było trochę niezręcznie, ale potem Hattie zaczęła opowiadać o swoim dniu i nawet, tak przez małą chwilę zapomniałam o tym, co się stało.

Haiden zagadywał Harva o studia. W szczególności interesowała go kwestia ochroniarza naszego brata.

- Jak Eliot odnalazł się w bractwie? Nie patrzą dziwnie, że wszędzie za tobą łazi?

- Stary... Eliot idealnie wtapia się w tło. Penny zakazała mu chodzić w garniturze, więc ubiera się jak ja i normalnie przeżywa drugą młodość. Gdy idziemy rano biegać to wyglądamy jak koledzy i tak też reszta go traktuje: jak dziwnego, milczącego kumpla z bronią pod bluzą. Totalnie go zaakceptowali. Jedna laska z wydziału informatycznego próbowała nawet zarywać do niego.

Hope and Holly część 2 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz