38 Od dziś śpisz z Danielem... Pov: Holly

384 21 36
                                    

Mój Książę darł ryja w nocy tak, że spać się nie dało. Cały dzień siedział zagrzebany w torfie, że ledwie oczy mu wystawały, a gdy nastawała północ... normalnie nie ta sama żaba. Może to i dobrze, że hałasował – i tak miałam trudności z zasypianiem, a teraz przynajmniej mogłam zgonić na ropucha.

Moje problemy ze snem spowodowane były ogromnym natłokiem myśli: przede wszystkim Henry. Miałam wewnętrzny bunt przeciwko niemu za to, że nigdy wcześniej się nami nie zainteresował, co więcej, że nawet nie raczył sprawdzić, że nas jest dwie. 

Tak jakbym była niepotrzebna, nieważna... 

Doskonale pamiętam, że tak się wtedy poczułam. Dlatego też tak bardzo buntowałam się, nie chciałam zaakceptować nowej sytuacji.

- Kto jest taką wstrętną ropuchą, no kto? - zapytałam Księcia, gdy wyciągałam go na chwilę z terrarium – I co? Może myślisz, że cię pocałuję na dobranoc? Nie ma takiej opcji! Jesteś obrzydliwy, wiesz? Co najwyżej mogę pogłaskać cię po tym obślizgłym grzbiecie – kontynuowałam wywód, gdy trzymałam mój prezent w rękach.

W sumie fajnie jest mieć zwierzątko – nawet takie... żabowate. I upierdliwe. I mało kontaktowe – to akurat jest w nim najlepsze (chociaż musiałam oddać sprawiedliwość pchlarzowi Hope: potrafił być uroczą kupą kłaków).

Gdy już schowałam Księcia z powrotem do jego więzienia zajęłam się ponownym rozmyślaniem o Henrym.

 Pamiętałam więcej, niż się przyznawałam. W zasadzie pamiętałam praktycznie wszystko do dnia porwania. Jedynie to wydarzenie było dla mnie białą plamą. 

Ostatnie wspomnienie, jakie posiadałam, to piątkowa kolacja przed zawodami: byliśmy wszyscy, jadłam świetną sałatkę z granatem i krewetkami (muszę nakłonić Marię, aby znowu ją zrobiła, no zajebisty smak).

Hope nie za bardzo się do mnie odzywała, ale też nie ignorowała mnie. Hattie opowiadała o nowych sztuczkach swojego konia, Harv chwalił się postępami na studiach – oczywiście nie naukowymi, takich przecież nie miał – tylko sportowymi. 

Naprawdę był wkręcony w futbol i musiałam przyznać: rozumiałam to. Mimo wszystko Harvey był mi bliższy, niż się wydawało (ale nic nie zmieni faktu, że był głupi, a ja gardzę głupotą, także... prosty wniosek).

Henry szykował się do powrotu do Sydney – i tak został dłużej, niż planował przez jakieś tam komplikacje w lokalnych firmach.

Miałam nieodparte wrażenie, że był dumny z mojego zainteresowania prawem. Zapewne nie wiedział, że jako projekt zaliczeniowy wybrałam sobie prawne aspekty uzyskiwania pełnoletności poniżej osiemnastego roku życia.

Tak... dokładnie... Sprawdzałam, jak wyzwolić się spod opieki Henrego. Niestety zjebałam akcję tą ucieczką w tamtym roku, bo inaczej... miałabym szanse w sądzie. 

Cóż, trudno. Trzeba żyć dalej.

Nie wiedziałam, co mam teraz o nim myśleć. W gruncie rzeczy wychowałam się w cudownej rodzinie i miałam najlepszego tatę na świecie: Kyle'a. Czy pojawienie się Henrego te kilkanaście lat temu coś by zmieniło? Czy to po prostu była tylko wymówka, ot zwykła przyjebka, żeby jakkolwiek go skrytykować? Nie mogłam powiedzieć, że się nie starał. Wielokrotnie to udowodnił. Zastrzelił Fabia...

Spojrzałam na prawe ramię: tam, gdzie od pachy do łokcia ciągnęła się długa blizna. Opatrunek miałam już zdjęty, teraz miała się goić. Nie pamiętam, jak mi ją zrobił, ale na pewno cierpiałam.

 Wyglądała brzydko, ale lekarz zapewniał mnie, że są teraz różne metody na przykład laserowe... że da się ją zmniejszyć. Obiecałam, że spróbuję, a jak nie wyjdzie, to ostatecznie zrobię sobie jakiś wielki tatuaż, żeby ją zakryć: najlepiej tak na całe ramię.

Hope and Holly część 2 [16+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz