Kornelia cz. 2

16 5 19
                                    

Kornelia czekała w samochodzie już od ponad trzydziestu minut. Krople deszczu uderzały o karoserię, wygrywając melodię przyjemną dla ucha. Przez dłuższą chwilę leżała oparta o szybę, lustrując wzrokiem okolicę. Dokoła rosły głównie drzewa iglaste - wysokie sosny i świerki. Jedna ze ścieżek prowadziła głęboko w las, a druga na pola i łąki. Przyszło jej do głowy, żeby podążyć za mężczyznami, ale odrzuciła te myśl. Wolała nie błąkać się po lesie w taką pogodę. Poza tym obiecała, że poczeka w samochodzie. Nie chciała już na starcie zawieść ich zaufania.

Zaczęła stukać palcami o kokpit, a potem z nudów narysowała na zaparowanej szybie uśmiechniętą buźkę. Zastanawiała się, czy Siwy zdenerwuje się za palcowanie szyb w samochodzie. Przeszukując wnętrze doszła do wniosku, że lubi porządek i czystość. Nawet samochodowa popielniczka była lśniąca, chociaż mężczyzna był palaczem. Czyścioch  Uśmiechnęła się. - Moglibyśmy sobie przybić piątkę.

Zerknęła z wyrzutem na swoje dzieło, które starała rękawem, a później spojrzała we własne odbicie. Pierwszy raz nie wydawała się sobie dziwna. Czy to możliwe, że znalazła kogoś, kto wierzy w jej umiejętności? Żaden z nich raczej nie przejął się jej wyznaniem, jakby była to najzwyklejsza w świecie rzecz. Bardzo chciała z nimi porozmawiać i wypytać o wszystko, co wiedzą na temat duchów. Nie mogę stracić takiej szansy, po prostu nie mogę - powtarzała sobie w duchu. Spojrzała na zegarek w telefonie, zastanawiając się, jak długo to może potrwać i czy mówili prawdę, twierdząc, że łapią demony. Jakby w odpowiedzi na jej rozmyślania deszcz przestał padać, a wśród drzew na wprost niej zamajaczył jakiś kształt.

- O nie. Kornelio, zamknij oczy i odetchnij głęboko.

Dookoła panowała cisza nie zakłócana już uderzeniami kropel deszczu. Dziewczyna po czasie otworzyła jedno oko. Nie mogła przecież siedzieć tak w nieskończoność, poza tym zżerała ją ciekawość. Gdy otworzyła drugie, zobaczyła, że przestrzeń przed nią jest pusta. Widziała jedynie ścieżkę otoczoną rzędem świerków. Odetchnęła z ulgą, ale wtedy niespodziewanie jakiś cień przemknął tuż obok samochodu. Podniosła się do góry, obserwując okolicę. Chciała opuścić szybę, ale zauważyła, że w stacyjce nie ma kluczyka.

- No jasne - mruknęła pod nosem.

Przeklęła w duchu ostrożność Siwego i wyszła na zewnątrz, powoli otwierając drzwi. Jej but zapadł się w grząskiej od deszczu ściółce. Postawiła kolejny krok, starając się nie przewrócić na mokrym mchu. Potarła ramiona, odganiając chłód. W powietrzu unosił się zapach lasu wymieszany z deszczem. Dziewczyna odetchnęła głęboko, upajając się nim.
Postanowiła przejść się wokół samochodu. Cały czas spoglądała w miejsce, w którym wcześniej widziała podejrzany cień. Okrążyła pojazd, bacznie obserwując okolicę, aż w końcu doszła do wniosku, że oprócz niej nie ma nikogo.

Zapewne każda inna osoba na jej miejscu uznałaby dziwaczny cień za przywidzenie, ale ona zbyt wiele razy natykała się na duchy, by móc teraz zignorować swoje przeczucia. Zignorowała za to prośbę Siwego i ruszyła powoli w kierunku rosnące samotnie leszczyny. Przypomniała sobie słowa mężczyzny i odpowiedziała na nie w myślach: Nie robię niczego głupiego. Muszę tylko rozprostować kości.

Gdy znalazła się blisko drzewka, uklękła i zaczęła badać teren. Dostrzegła ślady stóp wokół drzewa i na ścieżce. Zastanowiło ją to. Igor, Siwy i Olo wyruszyli na poszukiwania, zanim się rozpadało, a ślady były świeże i należały do jednej osoby.

- To dziwne - westchnęła.

To nie mógł być duch ani zjawa, bo one nie są materialne i nie zostawiają śladów. Ogarnęło ją przerażenie. Ktoś musi tutaj być, tylko dlaczego nikogo nie widzę? Gdzie jest ten przeklęty duch?

Szepty Wiatru Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz