– Igor, zadzwoń do niego. – Głos łowcy był stłumiony.
– Siwy… musimy zawieźć go do szpitala…
– Zapomnij! Trzeba podać mu antidotum… a to trochę…
Olo czuł jak zalewa go fala zimna. Szpital. Antidotum. Docierały do niego strzępki rozmowy. Dzwoniło mu w uszach. Starał się poruszyć ręką. Chciał wiedzieć, że jeszcze jest w stanie to zrobić. Nie mógł. Zamiast tego poczuł tylko mrowienie w palcach.
– Zobacz jak on krwawi. – Słyszał drżący głos Igora, co było do niego niepodobne. Przez myśl przeszło mu, że musi być naprawdę w złym stanie.
– Nie – zaprotestował Siwy. – Olo wytrzyma. Musi…
Poczuł ucisk na swojej klatce piersiowej. Nie czuł bólu, chociaż przeczuwał, że krew wypływa z niego za szybko, przez palce osoby, która próbowała tamować krwawienie. Po pewnym czasie nie czuł już dotyku. Jego ciało stało się odrętwiałe. Jedyne na co było go stać, to mruganie oczami. Rozglądał się na boki. Chciał upewnić się, że nie jest sam. Kiedy zerknął w bok, dostrzegł klęczącego przy nim Siwego. Zamarł. Mężczyzna miał czarne jak smoła oczy – tęczówki i źrenice. Dokoła niego unosił się ciemny dym. Olo chciał coś powiedzieć, zapytać, ale nie był w stanie.
– Nie odpływaj – powiedział Siwy ze spokojem, co o dziwo podziałało na niego kojąco.
Nie odpływaj – usłyszał ponownie w swojej głowie, a później ogarnęła go ciemność.
Miał wrażenie, jakby unosił się w powietrzu. W dalszym ciągu nic nie widział, chociaż czuł, że może mrugać oczami. Wytężał wzrok, ale dookoła panował mrok. Nasłuchiwał, ale odpowiadała mu tylko głucha cisza. Jedyne co czuł, to przejmujący jego ciało chłód.
Nagle poczuł grunt pod stopami. Zaskoczony uniósł jedną nogę, by po chwili ją opuścić. Jego stopa, zderzyła się z miękkim podłożem. Odruchowo spojrzał w dół, ale nic nie zobaczył. Czy ja umarłem? – przeszło mu przez myśli.
W tym samym momencie, w powietrzu coś błysnęło. Świeciło jasno jak robaczek świętojański, chociaż bardziej przypominało muchę, od której nie sposób było się opędzić. Olo machnął ręką, ale dziwna iskierka, krążyła wokół, nie dając mu spokoju. Próbował ją odgonić, jednak nadaremno. Wkrótce dołączyły do niej kolejne, rozjaśniając panujący dookoła mrok.
Olo zobaczył, że znajduje się na polanie, ale obraz był zamazany. Kontury niewyraźne, a kolory przygaszone. Zza jednego z drzew, wypłynęła ciemna mgła, próbując przegonić złote iskierki i atakując chłopaka, który zaczął się cofać.
– Nie wchodź w mrok – usłyszał w swojej głowie.
Coś przemknęło tuż za nim, ale nie wchodziło w snop światła, tylko ukrywało się w cieniu. Olo wydawało się, że widzi zarys postaci. Chciał przyjrzeć się jej bliżej, ale ponownie usłyszał w swojej głowie głos.
– Nie!
Coś podpowiadało mu, że powinien go posłuchać. Tymczasem dziwna mgła, zaczęła otaczać go ze wszystkich stron i powiększać się z każdą sekundą. Nieświadomie zaczął cofać się w ciemność. Czuł jak drętwieją mu kończyny. Oddech zaczął słabnąć. Chłód stawał się nie do zniesienia. Zaszumiało mu w głowie. Słyszał dźwięki, których nie umiał rozpoznać. Przypomniało to bzyczenie pszczoły. I wtedy znów pojawiły się złote iskierki. Tańczyły wokół niego, próbując odgonić dym. Nie było to łatwe zadanie, bo czarna mgła napierała coraz bardziej, jakby chciała go wchłonąć. Świateł przybywało, aż w końcu, otoczyły go złotym łańcuchem. Wtedy też z ciemności, wyłoniła się postać. Mgła zniknęła, gdy światło zalało całą polanę, a w głowie pojawił się ten sam głos.
CZYTASZ
Szepty Wiatru
ParanormalStara rezydencja na wzgórzu, wzbudza strach wśród okolicznych mieszkańców. Razem z wiatrem zjawiają się w niej z pozoru obce sobie osoby. P.S. Nudne jak flaki z olejem xD ale zapraszam. Jakiś typ, który mocno przypomina Wiedzmina i ugania się za de...