Rozstania

5 2 2
                                    

Nel w milczeniu dłubała nożem w maselniczce. Masło przybrało płynną konsystencję, przez co przyjemnie rozpływało się na jeszcze ciepłym chlebie. Chłopcy w całym zamieszaniu nie pomyśleli o zrobieniu zapasów. Wczoraj skończyły się ostatnie konserwy, a lodówka była prawie pusta. Mimo to pani Mirka i tak sobie poradziła. Wstała skoro świt i od razu zajęła się przygotowaniem posiłku. Wyczarowała im śniadanie z resztek, które znalazła w spiżarni i sama upiekła chleb, a także drożdżówki. Teraz po kuchni roznosił się zapach świeżego pieczywa, a Nel doszła do wniosku, że właśnie tak musi pachnieć prawdziwy dom. Zaczęła zazdrościć Olo tej z pozoru błahej rzeczy. Uświadomiła sobie też, że być może jest to ich ostatnie wspólne śniadanie. Siwy powiedział, że to tylko krótka przerwa, ale z jakiegoś powodu nie umiała mu uwierzyć. Zbyt dobrze go znała. 

Zdążyła się zżyć z nim i innymi. Stali się dla niej namiastką rodziny, której zawsze pragnęła. I chociaż teraz miała nowy dom, to chwilowa rozłąka pokazała jej, że są dla niej naprawdę ważni. Oderwała kawałek skórki ciepłego jeszcze chleba i mimowolnie zaczęła obracać go w dłoni. 

– Więc czarownice tworzą Klany? – zapytał Kordian.

– Zgadza się – odparła pani Mirka upijając łyk herbaty żurawinowej.

Nel wzdrygneła się i odsunęła od siebie szklankę. Torebek herbaty mieli pod dostatkiem, od kilku dni pijali ją na zimno i na ciepło. Z dodatkami i bez. Nel wiedziała, że tę wyprawę będzie kojarzyć ze smakiem sztucznej żurawiny. Jej brat musiał mieć podobne odczucia bo ledwo uniósł szklankę i od razu odłożył ją na bok. Ugryzł kawałek kanapki i zapytał z pełnymi ustami.

– Jak?

Pani Mirka wzniosła oczy ku niebu, tak jakby musiała tłumaczyć coś zbyt oczywistego. Kordian dopiero wkraczał w świat, który kobieta znała od podszewki, dlatego słuchał jej z przejęciem. Kornelia doszła do wniosku, że najwyraźniej tęsknił za pogawędkami z Jaromirą.

– Czy ja wiem, nie ma żadnej reguły. To nie kółka zainteresowań, tylko rodziny, rody można powiedzieć. Tak jak w tych serialach z milionerami, tyle że w spadku dostaje się magię, a nie pieniądze. Chociaż nie mogę powiedzieć, żeby klany narzekały na brak tego drugiego. Właściwie to wszystkie srają pieniędzmi – pani Mirka odchrząknęła, czując że zapędziła się za daleko. – Ale jeśli zna się odpowiednie zaklęcia to właściwie nic nadzwyczajnego. 

– Mogą wyczarować sobie pieniądze? – Kordian omal nie zakrztusił się kanapką. 

Tym razem to Nel wzniosła oczy ku górze, zaskoczona słowami brata, który zachowywał się jak ośmiolatek, prowadzący śledztwo w sprawie świętego Mikołaja. 

– Nie – powiedziała pani Mirka, marszcząc brwi. – Za to można zapewnić sobie szczęście albo napar miłosny, dzięki któremu miliony same przyjdą do ciebie. Znałam takie jedne… – Machnęła dłonią. – No, nie ważne. Nie ma co plotkować.

– No tak – speszył się Kordian. – Chociaż to też jest ciekawe. 

Czarownica próbowała ukryć łobuzerski uśmieszek, a Kordian rosnące zainteresowanie.

– Na ploteczki przyjdzie jeszcze czas. Wtedy opowiem ci o najważniejszych i najbogatszych Klanach. Na razie musisz wiedzieć, że każdemu z nich przewodzi seniorka rodu. Bez jej wiedzy nic się nie dzieje. To złota reguła, której trzeba się trzymać

– Skoro Klan to rodzina, to czy każda czarownica do jakiegoś należy? 

Nel drgnęła niespokojnie. Spojrzała błagalnie na Kordiana, żeby nie ciągnął tematu. Pytanie wydawało jej się zbyt osobiste. Cicho, Kordian. On jednak nie patrzył na nią i zapytał bez ogródek:

Szepty Wiatru Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz