Historia kołem się toczy

9 2 0
                                    

Igor chodził po werandzie w tę i z powrotem. Na chwilę przystawał przy balustradzie, aby rzucić krótkie spojrzenie na żelazną bramę, która chroniła dostępu do posesji. Od wczoraj nie umiał znaleźć sobie miejsca. Jego myśli skupiały się wciąż na jednej osobie. Olo cudem przeżył spotkanie z wąpierzem. Tylko szybka reakcja Siwego i zdobycie antidotum sprawiły, że chłopaka udało się uratować. Igor aż bał się myśleć, co by się stało, gdyby Łowca nie sprostał zadaniu. Odsuwał od siebie obrazy zakrwawionego przyjaciela. Żył, a to było najważniejsze.

Igor co jakiś czas wchodził po schodach do góry i nasłuchiwał dźwięków wydawanych przez aparaturę. Gdy już upewnił się, że wszystko jest w porządku oddychał z ulgą i schodził z powrotem na dół. Czasem przeskakiwał po kilka stopni, gdy wydawało mu się, że maszyna milczy. Jednak w czasie tych wędrówek ani razu nie zajrzał do pokoju. Czego się obawiał? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Olo często działał mu na nerwy. Był jego zupełnym przeciwieństwem, a jednak odkąd obaj zaczęli pracę z Siwym, zawiązała się między jakaś nić przyjaźni, czy może nawet braterstwa, którą zaczął dostrzegać dopiero z czasem.
Deski na werandzie trzeszczały pod ciężarem jego butów, mieszając się z bzyczeniem owadów, ukrytych w skalniaku przed domem. Co jakiś czas po szosie znajdującej się za bramą przemknął samochód albo ciężarówka. Mimo dźwięków, które zalewały go z każdej strony, Igor miał wrażenie, że jest tu zbyt cicho i nie mógł tego znieść.

– W takim tempie doszedłbyś na drugi koniec Polski i z powrotem. – Usłyszał spokojny głos Siwego.

Igor odwrócił się w stronę mężczyzny i zmierzył go chłodnym spojrzeniem. Nawet nie zauważył, kiedy pojawił się na werandzie. Siedział na krześle ogrodowym i bawił się swoją srebrną zapalniczką. Igor nie mógł oderwać od niej wzroku.

Klik.

Dźwięk podrażnił jego słuch.

Klik.

Kolejne miarowe kliknięcia raniły jego uszy. Powierzchnia zapalniczki była wytarta i zadrapana w kilku miejscach, ale ciągle lśniąca. Klik. Igor nie umiał skupić się na własnych myślach.

– Możesz przestać? – zapytał wyraźnie poirytowany.

Dłoń Siwego znieruchomiała. Drugą sięgnął po paczkę papierosów, ukrytą w kieszeniach spodni. Jak zwykle wyciągnął jednego, chwytając go wargami i odpalił, zaciągając się dymem. Igor przyglądał się jego poruszającym się zwinnie palcom, by następnie przenieść spojrzenie na jego twarz, która jak zwykle nie wyrażała nic. Czy nawet w takiej sytuacji, nie zdejmował swojej maski? Igor nie mógł tego pojąć, przez co jego irytacja wzrastała jeszcze bardziej.

Jeszcze wczoraj obaj zmywali krew chłopaka ze swoich dłoni, zastanawiając się, czy przeżyje. Łowca wezwał odpowiedniego lekarza, który na czas przygotowania antidotum przez Siwego, podtrzymywał Olo przy życiu. Igor nie wnikał, kim jest tajemniczy doktor i czy w ogóle posiada taki tytuł. Nie pytał jak Siwy znalazł im tymczasową kryjówkę, ani kto nauczył go pozyskiwać odtrutkę z jadu. Na te pytania częściowo znał odpowiedź. Miała ona związek z tajemniczym mężczyzną, który opłacał Łowców i z którym kontaktować mógł się jedynie Siwy. Igora nigdy to nie interesowało, a kiedy Olo znalazł się w tarapatach, jeszcze mniej go to obchodziło. Liczyło się tylko życie przyjaciela, dlatego zaufał Siwemu. Jednak teraz, kiedy emocje częściowo opadły, a stan chłopaka był stabilny, Igor zastanawiał się intensywniej niż zwykle nad całą sytuacją. Niewiedza, która wcześniej mu nie przeszkadzała, nagle zaczęła boleśnie doskwierać, do tego coraz częściej zadawał sobie pytanie, czy to co robią ma sens?

Od śmierci ojca, Igor nie przeżywał takich katuszy. Nie chciał, by poświęcenie mężczyzny poszło na marne, ale teraz dostrzegał, dlaczego matka chciała, by on sam trzymał się od takiego życia z daleka. Zadanie, którego się podjął, dla każdego wyglądało inaczej. On widział w tym misję, Olo wiązał z tym swoją przyszłość, być może była to też młodzieńcza chęć przeżycia przygody. Żaden z nich nie myślał jednak o konsekwencjach. O bliskich, którzy będą ich opłakiwać, gdy coś pójdzie nie tak. Tylko Siwy nigdy nie wspominał o rodzinie, nie opowiadał o swoim pochodzeniu, nie dostawał paczek czy listów. Nikt do niego nie dzwonił, ani go nie odwiedzał. Igor domyślił się, że Łowca nie bez powodu stał się samotnikiem. Być może w przeciwieństwie do nich nie miał nic do stracenia.

Igor oparł się o balustradę i kątem oka spojrzał na Siwego. Zacisnął dłonie na chropowatym drewnie. W jego głowie pojawiło się wspomnienie ich pierwszego spotkania. Razem pokonali utopca. Przekonanie, że wyzbył się wtedy lęku, było prawdziwe tylko po części. Teraz pojmował, co powstrzymywało go przed przestąpieniem progu pokoju na piętrze. Nie bał się demonów. Przerażała go myśl, że znów może stracić kogoś bliskiego. Widok ojca, który ostatnie dni spędził przykuty do łóżka, trwale zapisały mu się w pamięci.

Tak samo jak ojciec pragnął chronić ludzi przed demonami, ale godząc się na propozycję Siwego w ogóle nie brał pod uwagę, że sam staje się celem i to jego życie jest zagrożone. Oni wszyscy z każdym kolejnym polowaniem, nadstawiali własnego karku, by pilnować spokoju na granicy Nawii i świata śmiertelnych. I podobnie jak on nie bali się konsekwencji, a może w ogóle ich nie dostrzegali. Igorowi nigdy nie chodziło o pieniądze, to była misja. Misja, która po ostatnich wydarzeniach, nabrała zupełnie nowego znaczenia.

– Nie jesteśmy nieśmiertelni – wyrzucił w końcu z siebie.

Nie patrzył w kierunku Łowcy, ale słyszał jak wstrzymuje oddech. Kiedy odwrócił głowę w jego stronę, zobaczył maskę obojętność owianą dymem. Igor pochylił się i oparł łokcie na balustradzie. Czekał na odpowiedź.

– To prawda – powiedział nieobecnym głosem Siwy.

Igor nie mógł pojąć, skąd w nim tyle spokoju. W czasie gdy jego dręczyły wątpliwości i wyrzuty sumienia, Siwy zdążył już przeprowadzić rozmowę z Olo, a kiedy zjawili się jego rodzice, Łowca wytłumaczył im co się stało, w trakcie gdy on sam nawet nie umiał spojrzeć im w oczy.

– Jego matka, mogła stracić wczoraj syna. Moja… nawet nie wiedziałaby, gdybym wykrwawił się na śmierć.

Siwy nie odpowiedział. Spoglądał przed siebie, ale nie patrzył na szosę za ogrodzeniem, czy staw który znajdował się na linii jego wzroku. Siwy wydawał się nie dostrzegać tego, tak jakby obecne było tylko jego ciało. Wtedy Igor zrozumiał, że to nie spokój i opanowanie, a zamyślenie i jakiś dziwny rodzaj pustki przepełniają mężczyznę.

– Wszystko w porządku? – zapytał Siwego.

Ten drgnął nerwowo, wyrwany z zamyślenia. Palce zadrżały, gdy ponownie przytknął papieros do ust.

– Dlaczego wszyscy mnie o to pytają? Czy to, co się wczoraj wydarzyło było w porządku?

Spojrzał wymownie na Igora, ale nie oczekiwał odpowiedzi, dlatego kontynuował:

– To nie on powinien leżeć tam z dziurą w brzuchu. – Zerknął z goryczą na okno w górze. – Nie on, tylko ja.

– Nie chrzań – upomniał go Igor.

Chciał dodać coś jeszcze, ale nie bardzo wiedział co. Siwy nie miał z tym problemu. Po raz pierwszy odkąd się poznali, stał się bardziej wylewny niż zwykle, a słowa niemal wypływały z jego ust.

– Myślisz podobnie, tylko nie mówisz tego głośno. To nie tylko troska o bliskich, o matki, które mogą wylewać po was łzy, czy o przyjaciół, których tak łatwo stracić w tym fachu. To także wyrzuty sumienia – że zrobiłeś za mało albo zbyt niedokładnie. To ciągłe pytania bez odpowiedzi. I jedno, najważniejsze – Siwy nachylił się do przodu i spojrzał Igorowi w oczy – dlaczego to robię?

Igor nie odpowiedział, zaskoczony wnikliwością Siwego.

– Mam rację? – dopytywał, nie spuszczając z niego wzroku.

– Myślałem, że to pomoże mi uporać się ze stratą ojca – powiedział Igor, przenosząc wzrok na staw. – Pomyliłem się. Pokonanie utopca przyniosło tylko chwilową ulgę. Zrozumiałem, że to za mało, by pozbyć się tego uczucia… no wiesz… tego że ktoś powinien za to zapłacić… pragnienia zemsty. Ktoś powiedziałby, że przecież potwór został pokonany. Wziąłem odwet. Sprawa zamknięta. Problem w tym, że jeden demon mniej nie robi różnicy. Gdzieś tam jest ich więcej, gdzieś tam dalej giną ludzie, a ja tkwię ciągle w tym samym miejscu po jednym gorzkim zwycięstwie, którym nie zwrócę ojcu życia. Dlatego zgodziłem się do ciebie dołączyć. I na chwilę straciłem z oczu to, co najważniejsze.

Igor pomyślał w tym momencie o matce, którą opuścił.

– Zapomniałem, że sam wystawiam się na cel i nie zawsze będę odgrywać rolę Łowcy. Czasami, to ja będę zwierzyną.

Siwy słuchał go w skupieniu. Zgasił papierosa w kryształowej zapalniczce i zamknął na chwilę powieki.

– Zawsze będziemy inni. Zawieszeni gdzieś pomiędzy jednym a drugim światem. Rozdarci między tym co właściwe, a tym co konieczne. Wiesz, o czym ja zapomniałem?

Igor odwrócił się do niego przodem i oparł plecy o barierkę. Patrzył wyczekująco na Siwego. Chociaż walczył z rosnącą ciekawością, starał się go nie popędzać. Nie naciskać. Wiedział, że i tak za chwilę pozna powód jego zgryzoty.

– Zapomniałem, że swoich problemów nie należy dzielić z innymi. A już na pewno nie należy pociągać innych za sobą w nicość. Macie szansę stanąć obiema nogami w jednym ze światów, mnie nie przyjmie już żaden…

– Co ty wygadujesz? – przerwał mu zbulwersowany Igor i oderwał się od balustrady.

Siwy również wstał z miejsca, stali na wprost siebie i mierzyli się wzrokiem jak zawodnicy przed walką na ringu.

– Olo na czas rekonwalescencji wraca do domu. Ty też powinieneś odpocząć. Daję wam wolne do odwołania – wyjaśnił Siwy.

– Chcesz się nas pozbyć. Zwolnić nas.

– Daje wam szansę. Przecież sam przyznałeś, że masz wątpliwości.

Igor nie dowierzał temu co słyszał. Siwy użył jego wahania jako argumentu. Co prawda, wątpliwości dręczyły go od wczoraj, ale czy mógł tak po prostu porzucić Siwego? Od momentu kiedy pozbyli się utopca nie był mu już nic winien, a jednak w głębi serca miał wrażenie, że odwracając się od Łowcy, zachowa się jak zdrajca. Nigdy wcześniej nie czuł się tak rozdarty.

– A ty?

– Ja też muszę przemyśleć parę spraw.

– Nie o to pytałem – odparł Igor zakładając dłonie na ramionach. – Nigdy nie prosiłem cię o zwierzenia. Nie chciałem być wścibski, ale dlaczego ty jeden masz się poświęcać i wykonywać brudną robotę, która i tak nie należy do ciebie. Od tego są Strażnicy. Zadzierasz z nimi, z demonami i nie wiadomo z kim jeszcze, jakbyś sam prosił się o najgorsze. Siedzimy w tym wszyscy – ja, ty i Olo. Mamy to skończyć? Okej. Zróbmy to razem, dlaczego nie chcesz dać sobie z tym spokoju? Co z twoimi bliskimi?

Siwy zmarszczył brwi. W wyrazie jego twarzy zaszła pewna zmiana, którą Igor dostrzegł bez trudu. Jego pytania go poruszyły. Wyglądał na bardziej zmęczonego niż zwykle. Rysy twarzy wyostrzyły się jeszcze bardziej, a zawsze bystre oczy straciły swój blask. Wydawał się dużo starszy.

– Wy nimi jesteście. A ja nie mam już dokąd wracać. Uwierz, nie jestem mile widziany ani tam, ani tutaj. Jedyne co potrafię, to łapać demony i póki co nie zamierzam odchodzić na emeryturę, jeśli o to co chodzi.

Igor otworzył usta w wyrazie zdziwienia. Nie spodziewał się po Siwym takiego wyznania. Być może ostatnia noc w każdym z nich poruszyła jakąś czułą strunę. Może Siwy miał rację. Musieli odpocząć. Przemyśleć pewne sprawy.

Podskoczył, gdy w przedsionku rozległ się przeciągły dźwięk dzwonka. Siwy wszedł do środka, żeby otworzyć bramę. Po chwili na podjeździe zaparkował granatowy Fiat Punto. Igor z początku nie rozpoznał, kim są goście. W głowie szumialo mu od słów Siwego. Dopiero gdy z samochodu wyskoczyła dziewczyna z czarnym warkoczem, rozpoznał Kornelię. Podbiegła w ich stronę i wydusiła na jednym tchu.

– Coście do cholerny tutaj odwalili? Gdzie on jest? Żyje? Dlaczego nie odbieraliście?

Siwy uniósł do góry dłonie w uspokajającym geście, a później wskazał palcem na górę.

– Odpoczywa. Wszystko jest w porządku. Najgorsze ma za sobą. Teraz potrzebuje tylko spokoju. – Spojrzał wymownie na dziewczynę.

– Och. – Zarumieniła się.

– Jak to się stało? – zapytał Kordian, który po zaparkowaniu samochodu dołączył do siostry. Igor i Siwy spojrzeli po sobie w milczeniu. Było widać, że żaden z nich nie ma ochoty opowiadać o tym po raz kolejny.

– Wąpierz – rzucił w końcu Igor – Po prostu nas zaskoczył.

Nie umiał znaleźć lepszej odpowiedzi. A ta nie mijała się z prawdą. Opisywanie wszystkiego po kolei nie miało sensu. Nie chciał przeżywać tego po raz kolejny. Na szczęście dla nich, Kordian nie ciągnął tematu. Skinął głową ze zrozumieniem.

– Pójdę do niego. – Kornelia nie czekając na odpowiedź, wbiegła do środka.

Kordian z przerażeniem spojrzał na oddalająca się siostrę, a później przeniósł wzrok na Siwego, jakby zastanawiając się czy ten nie zaprotestuje, ale on wzruszył ramionami.

– Towarzystwo bardzo mu się teraz przyda – powiedział, zerkając kątem oka na Igora.

Mężczyzna dostrzegł ten wymowny gest. Poczuł wstyd, że do tej pory nie odwiedził Olo. Kornelia ledwo co zjawiła się w domu i od razu pobiegła na górę, by się z nim zobaczyć, a on nie odważył się nawet dotknąć klamki. Czuł się jak tchórz. Przymknął powieki i odwrócił głowę w stronę stawu. Nie brał udziału w dalszej rozmowie. Nie było go stać na to, by przekroczyć próg tego pieprzonego pokoju. Te myśli odeszły na dalszy plan, kiedy coś zawibrowało w jego kieszeni. Wyciągnął telefon i bez słowa wyjaśnienia zszedł z werandy. Nazwa na wyświetlaczu wzbudziła w nim niepokój – Mama. Odebrał trzęsącymi się dłońmi.

– Coś się stało? – zapytał bez ogródek.

– Nie. To znaczy… – kobieta po drugiej stronie zawahała się.

Igor wyczekiwał w napięciu jej dalszych słów.

– Nad rzeką znów znaleziono ciało. Myślałam, że powinniście wiedzieć. W okolicy aż huczy o tym.

Igor zamarł w bezruchu. Słowa matki odbiły się echem w jego głowie.

– Zabiliśmy utopca…

Jak bumerang wróciły wspomnienia z nocy nad rzeką, kiedy razem z Siwym zaczaił się na demona.

– Zabiliśmy go – powtórzył prawie bezgłośnie.

– To topielec. Ciało znaleziono w szuwarach, Igor. W tym samym miejscu w którym… znaleźli twojego ojca.

Po plecach mężczyzny przeszedł dreszcz. Omal nie wypuścił z ręki telefonu.

Szepty Wiatru Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz