Simiurg

10 2 8
                                    

Siwy wyłamał jedną z desek w podłodze. Włożył rękę do szczeliny i już po chwili wyciągnął stamtąd małe zawiniątko. Lniana chusta pożółkła i zakurzyła się, jednak to, co skrywała w środku zalśniło jasno. Łowca odsunął materiał i musnął przezroczysty kamień, który rozbłysnął jeszcze bardziej. W środku kumulowała się energia w postaci płynnej substancji. Co chwila zmieniała kolory i falowała jak flaga na wietrze, czekając aż ktoś w końcu ją uwolni. 

Łowca zawinął kamień z powrotem i schował go do tylnej kieszeni spodni. Zabrał szybko łańcuch spoczywający na krześle i od razu poczuł przepływającą przez niego energię. Nareszcie – pomyślał i ścisnął mocniej chłodną stal. 

Wybiegł z domu. Opuścił posesję przez główna bramę, wcześniej zabierając jeden z Kamieni Księżycowych, które tworzyły barierę ochronną. Nie przyznał przed przyjaciółmi, że jest w stanie rozbroić zabezpieczenia. Nie powiedział im także, że to on je uruchomił, kiedy już znaleźli się w domu. W końcu był sam, więc mógł sobie na pozwolić na zdjęcie magicznej blokady. Gdyby tego nie zrobił, zamknąłby drogę powrotną także dla siebie. 

Od razu skierował kroki w stronę lasu. Parł prosto przed siebie i chociaż nie miał określonego celu wędrówki, doskonale wiedział dokąd zmierza. Zatrzymał się w miejscu z jednej strony osłoniętym przez gęsto rosnące sosny, z drugiej przez zwalony pień drzewa. Wyciągnął kamień z kieszeni. Wpatrywał się w niego przez jakiś czas. Nie spieszył się. Nie chciał się popędzać, choć głos w jego głowie podpowiadał, że już czas. Zbyt długo zwlekał. Westchnął cicho i zadarł do góry głowę, spoglądając na wierzchołki drzew. Kamień Księżycowy ciążył mu w dłoni, miał ochotę go wyrzucić, lecz nie mógł. Jego palce kurczowo zaciskały się na przedmiocie. Z jego posiadaniem wiązała się ogromna odpowiedzialność. Ten okaz nie był zwykłym medalionem wykrywającym demony czy tworzącym bariery, był czymś znacznie więcej i Siwy dobrze to wiedział. Wyjął go z brudnego materiału, obrócił parę razy w dłoni, przyglądając mu się z każdej strony, po czym chwytając mocniej, wyciągnął przed siebie. Przez myśl przemknęło mu, że musi wyglądać komicznie. Cień uśmiechu przemknął po jego twarzy, jednak od razu zastąpił go grymas niezadowolenia. Próbował sobie przypomnieć kiedy ostatnio otwierał portal. Zbyt dawno, by pamiętać, a jednak jego ręka sama zaczęła kreślić kręgi, a myśli formować świetlny tunel. Już po chwili przed Siwym rozrastało się owalne przejście. Gdy tylko urosło do jego rozmiarów, zatrzymał dłoń. Zamarł w bezruchu. Spoglądał na drugą stronę, próbując wypatrzeć potencjalne zagrożenie, ale widział tylko drzewa. 

Niepewnie postawił pierwszy krok, a później kolejny. Wychylił głowę poza świetlistą obręcz i rozluźnił mięśnie, gdy zobaczył, że po drugiej stronie nie ma nikogo. Zewsząd otaczały go tylko drzewa. Łowca nabrał powietrza głęboko w płuca razem z zapachem magii, któr się tu unosił. Wyczuwał ją w liściach i korze drzew, w mchu po którym stąpał i w zwierzętach, których nie widział, a których obecności był świadomy. Miał wrażenie, że jego zmysły wyostrzyły się. Zacisnął palce na ogniwach łańcucha, a przyjemny dreszcz oplótł jego dłoń. Delektowali się chłodem metalu, który był jego jedynym sojusznikiem w tym miejscu. 

Wypatrzył ścieżkę wydeptaną przez zwierzęta i zdecydował się nią podążać. Ptaki ćwierkały mu nad głową, a on miał wrażenie, że każą mu trzymać się na baczności. Nie zamierzał ignorować ich ostrzeżenia. Po chwili marszu drzewa zaczęły ustępować miejsca polanie. Trawa sięgała do bioder, a jej zapach dolatywał do nozdrzy Łowcy, częściowo maskując inne zapachy. Częściowo, bo delikatnie wyczuwał coś, za czym postanowił podążać. 

Dzięki temu znalazł się przed rozłożystym drzewem. Dąb ogromnych rozmiarów rzucał cień na spory obszar łąki. W jego powykręcanych gałęziach schronienie znalazły ptaki, które uwiły sobie tu gniazda. W oddali odezwał się dzięcioł, a w podmokłej od topniejącego śniegu, wysokiej trawie ukrywały się sikorki i gile. W pobliżu nie było nikogo, a mimo to wiedział, że gdyby zapuścił się dalej, trafiłby do niewielkiej wioski, z maleńkimi chatkami, otoczonej drewnianą palisadą. Był teraz w Nawii. 

Szepty Wiatru Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz