Miłość

6 2 3
                                    

Kornelia wbiegła po schodach na górę i skierowała kroki w kierunku pierwszego z pokoi. Już miała pchnąć drzwi i wpaść do środka z impetem, ale zatrzymała się tuż przed nimi. Zanim złapała za klamkę nasłuchiwała. W środku panowała martwa cisza, dlatego nie zwlekając dłużej, uchyliła lekko drzwi. Bała się, że może go obudzić. Nie chciała zaburzać jego spokoju, ale gdy tylko otworzyła drzwi szerzej, ujrzała puste łóżko. 

Wślizgnęła się do środka i rzuciła okiem na pomieszczenie – ani śladu chłopaka. Już miała zbiec na dół, by przetrząsnąć cały dom kawałek po kawałku, ale w tym momencie ktoś złapał ją za ramię. Obróciła się i pierwszym co zobaczyła była blada twarz i przygaszone spojrzenie błękitnych oczu. Pisnęła przerażona. 

– Aż tak źle wyglądam? – zapytał Olo. 

– Nie strasz mnie tak – powiedziała, biorąc głębszy oddech. 

Chłopak zaśmiał się pod nosem i odsunął się o kilka kroków, chowając się w cieniu. 

– Jeszcze nie jestem duchem – powiedział, chociaż bez entuzjazmu. 

Klepnęła go otwartą dłonią w bark, na co zareagował cichym syknięciem. 

– Przepraszam – wydusiła. 

Zasłoniła dłonią usta, przerażona swoją lekkomyślnością. Była przyzwyczajona do jego wygłupów i tego, że pozwalał jej na więcej niż pozostali. Przyjrzała mu się uważnie. Dopiero teraz zauważyła jego wycieńczenie. Był lekko przygarbiony, a pod oczami widniały brązowe sińce. Podpierał się jedna dłonią o regał za swoimi plecami. Gdy dostrzegł, że to zauważyła, spieszył się i zabrał rękę. Przez chwilę oboje stali w ciszy ze spuszczonymi głowami i rozbieganym spojrzeniem. Kornelia splotła palce obu dłoni. Powinna była go przytulić, wyściskać tak jak pozostałych, ale coś ją przed tym powstrzymywało. Czuła się niezręcznie. Podniosła na niego spojrzenie. 

– Cieszę się, że… jesteś cały – wydusiła w końcu. 

Cudownie. Potrafisz podnieść człowieka na duchu – skarciła się w myślach. Nie wiedziała, jak może wyrazić swoje uczucia i to, że coś się zmieniło, gdy dowiedziała się o tym że został poważnie ranny. Widząc jego twarz w swojej wizji, spodziewała się najgorszego. Była niemal pewna, że Olo zginął. Dlatego kiedy Kordian w końcu dodzwonił się do Igora i dowiedział się, że Olo żyje, odetchnęła z ulgą. Wolała jednak na razie nie wspominać mu, że widziała go w swojej wizji. 

Olo uśmiechnął się do niej delikatnie, jednak nie był to ten sam uśmiech, który widywała na co dzień. Był bardziej wymuszony. Chłopak podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju. Dopiero teraz zauważyła, że ma na sobie starte jeansy i luźną koszulkę. 

– Zamierzasz wyjść? – oburzyła się. – Siwy mówił, że powinieneś odpoczywać. 

– Gdyby tylko mogli przykuli by mnie do tego łóżka, a ja nie zamierzam spędzić w nim już ani chwili dłużej. W życiu tyle nie odpoczywałem. 

Kornelia przysiadła obok, a materac cicho zatrzeszczał. Chociaż nie byli w szpitalu, w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach środków do dezynfekcji. Dziewczyna zmarszczyła nos. Nie dziwiła się, że Olo chce stąd wyjść. Krótki spacer nie powinien mu zaszkodzić – zapewniała samą siebie

– W takim razie mogę ci potowarzyszyć. Widziałam na zewnątrz mały staw, rosną przy nim te dziwne patyki, no wiesz… takie brązowe i dziwne w dotyku. 

Chłopak spojrzał na nią z rozbawieniem.

– Pałki wodne. 

– Tak, chyba tak. 

Szepty Wiatru Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz