11. Dobro czy zło?

1.7K 54 55
                                    

Wybiła godzina 22:00, a my nadal siedzieliśmy w barze i piliśmy piątą butelkę whiskey. Po trzeciej butelce Denis zamiast półtoralitrowych butelek zaczął podawać nam półlitrówki, abyśmy wyszli z tego cało. Na każdego z nas alkohol mocno podziałał, nawet na naszego barmana. Nie było się co dziwić, w końcu każdy z nas wypił prawie litra na głowę. Spojrzałam na całą paczkę, wyglądali jakby zaraz mieli umrzeć.

- Chyba już starczy. - stwierdziła pijackim głosem Jasmine.

- I tu przyznam ci rację. - wybełkotał Luke.

Stwierdziłam, że już serio powinniśmy się zbierać. Było późno, a nam jako jedyny środek transportu została taxi.

- Może będziemy się już zbierać? - zapytałam.

- Tak, ale ktoś musi mi pomóc zanieść Isadore do samochodu. - Luke wskazał na swoją dziewczynę, która zrobiła sobie małą drzemkę na jego barku.

- Pomogę ci. - Cole podszedł do chłopaka i pomógł mu podnieść dziewczynę.

Sprawy się tak ułożyły, że Isa jako pierwsza odleciała. Zdecydowanie musiałam sobie ten dzień zapisać w kalendarzu. Weszłam w telefon, a następnie w kalendarz. Zapisałam sobie w dzisiejszym dniu notatkę.

11.09.2021 Isadora zaliczyła zgona.

- Co ty robisz? - zapytała Jasmine.

- Zapisałam sobie, że nasza mamusia grupy zaliczyła jako pierwsza zgona. - Pokazałam jej notatkę i się zaśmiałam.

Jasmine zrobiła minę, jakby wymyśliła genialny pomysł.

- Też to zrobię. - stwierdziła.

Coś za genialny pomysł zgapiony ode mnie. Pomyślałam sobie. Chłopacy pokazali nam gestem ręki, że mamy już się zbierać. Wzięłam wszystkie nasze rzeczy. Zerknęłam na Denisa.

- Dziękuję ci jeszcze raz. Napewno niedługo wpadniemy. - Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam chłopaka na pożegnanie.

Odwzajemnił uścisk i parsknął śmiechem.

- Lepiej nie, bo przez was stanę się alkoholikiem. - odparł.

- Nie marudź, do zobaczenia. - Pomachałam mu i wraz z Jasmine wyszłam z budynku.

Na dworze było już zimno. Otuliłam się bardziej moją skórzaną kurtką. Zerknęłam na parking, ale ledwo co widziałam, bo w oczy świeciły mi światła samochodu. Wyglądało to jak scena z jakiegoś horroru. Późna godzina, grupka przyjaciół, stara knajpa i nieznany samochód na środku parkingu. Złapałam Jasmine za rękę i wyszeptałam jej na ucho.

- Co tu się teraz dzieję? My umrzemy?

Dziewczyna mocniej złapała moją rękę.

- Nie wiem, ale czuję, że zaraz się posikam ze strachu. - stwierdziła.

Zerknęłam na chłopaków, którzy tak samo jak my przystanęli w miejscu i czekali na dalszy rozwój sytuacji.

- Chłopacy, o co kurwa chodzi? - spytałam przerażona.

Zerknęli na siebie porozumiewawczo.

- Nie mamy pojęcia. Nic nie róbcie, stójcie. - nakazał Luke.

Nagle światła samochodu całkowicie zgasły. Przez ciemność nie mogłam dostrzec marki auta, ani kierowcy. Drzwi od strony kierowcy się otworzyły, a z nich wsiadł ubrany na czarno mężczyzna.

- Dostanę zaraz zawału. - wyszeptała Jasmine.

Postać była coraz bliżej, ale nadal nie mogłam dostrzec jej wyglądu. Widziałam tylko czarną plamę, która zmierzała prosto w naszą stronę. Zerknęłam na chłopaków, bo oni stali pod latarnią, więc mieli nieco lepszy widok, choć latarnia ledwo co dawała jakiekolwiek światło. Cole jak z automatu znalazł się obok mnie. Luke został z Isadorą i zwrócił się do mnie.

Constellation of Desire #1  [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz