#18 Ciało

7 0 0
                                    


Przebudziłam się w środku nocy ,gdy poczułam nieprzyjemny zapach oraz chłód.  Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. W rogu pomieszczenia ujrzałam postać była ona wysoka i bardzo koścista, włosy miała poszarpane na wszystkie strony ,a ich kolor przypominał smołę , twarz postaci była równie koścista co ciało ,z ust  wystawał długi ciemny  język ,a oczy były całe czarne.  

Wysoka postać ruszyła się do przodu ,a ja zauważyłam ,że w jej długiej kościstej dłoni coś mignęło. -Zatrzymaj się.- powiedziałam i wyciągnęłam prawą dłoń przed siebie. Nie ma go. Nie ma mojego pierścienia.   -Tego szukasz?-   powiedziała  niewyraźnie postać ,a ja ujrzałam moją biżuterie na palec. -Skąd masz mój pierścień?-zapytałam i odsunęłam się w tył na poduszki.-Twój przyjaciel mi go podarował.-powiedziała znów tak samo niewyraźnie. -Mój przyjaciel ?zapytałam niepewnie ,pokiwała głową w górę i dół -Mastema.-gdy postać wymieniła imię mojego towarzysza serce mi pękło po raz kolejny. Koścista sylwetka zaczęła się śmiać. Stoi na końcu mojego łóżka ,obserwuje mnie. Oczy miałam zalane łzami.-Zabij mnie. Błagam.-Uśmiechnęła się dalej mając wyciągnięty język. Postać zaczęła wciągać się na moje łóżko hacząc przy okazji swoim językiem o moją pościel i zostawiając na niej dziwną maź.  Dotarła nad moją twarz jej język spoczął pod moją brodą ,wbijała wzrok w moje zapłakane oczy , oparła się na jednej ręce ,a drugą położyła na moim brzuchu i zaczęła wbijać w niego palce z moich ust mimowolnie wydał się krzyk, gdy palce przebiły się przez moją delikatną skórę.  Wiedziałam ,że to mnie nie zabije ,bo nadal pamiętałam strzały ,które były  w moim ciele i nic mi nie zrobiły, ale wciąż miałam nadzieję.  Na moim brzuchu gościła dziura ,z której ciekła krew w kolorze wiśniowym. Postać zjechała językiem  do otworu ,który zrobiła w moim brzuchu i przyssała się do niego. Czułam jak wysysa ze mnie krew ,łzy leciały po moich policzkach ,a w moich  myślach panował tylko ból.   


Uniosłam wzrok i ujrzałam za kościstą postacią cień człowieka z głową kozła. -Jilaiya.- znałam to imię. Widziałam je w jakiejś księdze, ale nie pamiętam nic więcej. Byłam na granicy życia a śmierci? Nie raczej na granicy ,w której mój ból mieszał się z krwią ,która zaczęła się wydostawać ,gdy koścista postać się ode mnie odessała.-Przeszłaś próbę.-chrypliwy męski głos przemówił.-Oddaj mój pierścień.-powiedziałam i poruszyłam lewą dłonią próbując ją wyciągnąć przed siebie. Mężczyzna z głową kozła wskazał dłonią na mnie ,koścista postać podeszła i położyła pierścień na szafce.-Dziękuję.-odpowiedziałam pod nosem.  Po mojej prawej stronie pojawiła się ognista obręcz ,przez którą wszedł Mastema w swojej demonicznej postaci.  -Motylku.-Chłopak podbiegł do mnie  i zaczął chaotycznie błądzić dłońmi po moim brzuchu ,z którego dalej leciała krew .-Dlaczego do cholery jasnej nie użyłaś magii?!-chłopak zaczął krzyczeć i odprawiać jakieś rytuały nad moim ciałem . W międzyczasie mężczyzna z głową kozła wraz z kościstą postacią gdzieś wyparowali. Poczułam jak moja skóra zaczyna się zrastać ,a krew z powrotem zaczyna  płynąć w środku mojego ciała. -Motylku.-wyszeptał chłopak i dotknął rozgrzaną dłonią mojej twarzy ,a ja  od razu odsunęłam twarz.-Dziękuję za pomoc, a teraz idź stąd.-powiedziałam niewyraźnym głosem ,a po moim policzku poleciała łza.- Motyl...-nie było dane mu dokończyć.-Nie ma ,żadnego motylka. Po raz kolejny sprawiłeś ,że czuje się cholernie źle z myślą ,że ci zaufałam. Najpierw zabiłeś mojego przyjaciela, zostawiłeś mnie , a teraz oddałeś mój pierścień w ręce jakiegoś demona czy czym to w ogóle było. -usiadłam, bo zrobiło mi się gorąco ,a po moim czole spływały kropelki potu.-Nie użyłam magii ,bo jedyne czego pragnęłam to poczuć ból ...zginąć.-powiedziałam ,a moje ciało wrzało. Przymknęłam powieki poczułam nagły ból głowy ,który się nasilał z każdą kolejną sekundą .-Mówiłem ci ,że nie wyprę się swojej natury ,ale chce żebyś była bezpieczna. Jesteś moja a ja twój. I możesz być na mnie zła ,wściekła, obrażona.-przerwał na chwilę i mocno mnie uścisnął ,próbowałam resztkami sił się uwolnić ,ale nie dałam rady był za silny.- Nie obchodzi mnie to bylebyś pozostała moja na zawsze.-kolejna przerwa pomiędzy słowami sprawiła ,że na niego spojrzałam wyglądał jakby walczył sam ze sobą o coś, ale nie miałam odwagi zapytać.-Przepraszam.-wyszeptał prosto do mojego ucha i wiedziałam ,że przegrał wewnętrzną wojnę ,a może wygrał? Tylko on to wie. Mastema przeprosił jestem naiwna ,ale chce mu wierzyć.-Za co przepraszasz?-zapytałam ostatkami sił.-Przepraszam za wszystko.-pokiwałam delikatnie głową na prawo i lewo.-Za co przepraszasz?-zapytałam po raz drugi, chłopak na początku był trochę zmieszany i znów wyglądał jakby prowadził wojnę sam ze sobą.-Przepraszam za każdy raz  ,gdy cię zawiodłem. Przepraszam za każdy raz ,gdy wykorzystałem twoje zaufanie i przepraszam za to ,że nie trafiłaś na kogoś lepszego.-powiedział i położył się układając moją głowę na jego klatce piersiowej.-Wybaczam ci.-powiedziałam i przymknęłam powieki ,skrzydła chłopaka okryły moje ciało.-Nie chce ,żebyś utracił siebie dla mnie .-położyłam dłoń przy swojej głowie ,a następnie mocniej docisnęłam swoje ciało do ciała Mastemy. 


Leżałam tak już przez dłuższy czas ,gdy poczułam jak skrzydła uwalniają moje ciało ,a chłopak wychodzi z łóżka. Czy on mnie znowu zostawi? 

-Och mój motylku ,gdybyś tylko wiedziała ,że już dawno straciłem siebie dla ciebie. -powiedział cichym głosem. Uchyliłam delikatnie powieki tak ,żeby było to praktycznie niewidoczne. Mastema wykonał dziwne gesty dłońmi ,a wokół niego pojawił się ognisty krąg. Zabrał demona i przywrócił mojego białowłosego.   


Wrócił do mnie ,ale tym razem to on wtulił się we mnie ,kładąc swoją głowę w zagięciu mojej szyi ,dłonią gładząc mój policzek. -Śpij dobrze motylku. Kocham cię.


Kocha mnie?

WIEDŹMAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz