#21 Klucze

10 0 0
                                    

Pandora


Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. Jestem śmiercią. 

Powtarzam sobie w myślach siedząc na zimnej podłodze opierając się plecami o ramę łóżka.  Demon, który przybył do mojego pokoju nie rusza się. Zabiłam go? Czy da się zabić coś co nigdy nie istniało naprawdę? Kiedyś zabiłam już demona ,ale teraz czuję się inaczej. Czuję się dobrze?   

-Pandoro-damski głos trafia do moich uszu. Nie potrafię ukryć wrażenia ,że już go gdzieś słyszałam. Rozglądam się po komnacie ,ale nie zauważam nic ,co mogłoby wydawać taki dźwięk. -Pokaż się- mówię ,a następnie dźwigam się z ziemi ,przed moją twarzą pojawia się poświata . Robię krok w tył i upadam na miękki materac mojego łóżka.-Podążaj za mną.-  Podnoszę się i idę za poświatą ,która przenika przez drzwi. Chwytam za złotą okrągłą klamkę i otwieram drzwi tego samego koloru ,co klamka. Przechodzę na na ciemny korytarz, blask księżyca tu nie doszedł ,mówię  jakieś słowa ,których nie znam  ,a po chwili obok mojej głowy pojawia się czerwony płomyk.  Patrzę przed siebie i wiedzę jak poświata znika za zakrętem korytarza  ,więc staram się ją dogonić.  Skręcam w kolejny korytarz  i widzę jak nikłe białe światło przemierza kolejną część zamku. Znałam tę drogę ,prowadziła to mojej dawnej komnaty.  Zaczęłam biec ,gdy zauważyłam jak światełko się zatrzymuję przed wejściem do miejsca , gdzie wszystko się zaczęło i gdzie ja już nie czułam się dobrze. Drzwi mojej starej komnaty się otworzyły ,gdy byłam mniej więcej w połowie korytarza.   

Poświata wleciała do pomieszczenia ,a ja chwilę później zrobiłam to samo. Czas się zatrzymał ,gdy ujrzałam kobietę ubraną  całą na biało ze skrzydłami. Jej blask oświetlał całe pomieszczenie. -Mamo?-zapytałam ,łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.-Moja kochana  córeczka- dama w białej sukni otworzyła swoje dłonie do uścisku ,a ja wbiegłam w nie bez zawahania.-Mamo-powtórzyłam  tym razem całkowicie pewna tego  kim jest kobieta. Moją twarz zalał strumień łez ,a w moim sercu zapanowała idealna harmonia. -Musisz otworzyć dziennik.-odkleiłam się od niej ,choć bardzo tego nie chciałam.-Dziennik jest zapieczętowany bardzo starą i potężną  magią. Nie mam takiej mocy.-zesmutniałam i spuściłam swoje spojrzenie na swoje stopy ,aby po chwili poczuć palce na swoim podbródku ,które unoszą moją głowę do góry.-Jesteś moją córką ,więc masz w sobie moc ,której nikt inny nigdy nie będzie miał.-wyszeptała Marianne wprost do mojego ucha.-Pandoro otwórz dziennik. Proszę.-powiedziała ,a na jej twarz wstąpił delikatny i istnie królewski uśmiech.-Jesteś królową odzyskaj władzę ,której cię pozbawiają każdego dnia. Odnajdź siebie ,krocząc po drodze życia będąc śmiercią. -Marianne przejechała opuszkami swoich palców po moim policzku na końcu dotykając mnie palcem wskazującym w czubek nosa -pip.

Ta chwila mogłaby trwać wiecznie zero obaw i lęków.  Jednakże nic na tym świecie nie trwa w nieskończoność ,za drzwiami usłyszałam kroki i męski głos był zły ,wściekły. Moja matka spojrzała na drzwi z przerażeniem.-Ćmo, musisz uciekać. On wrócił.-byłam zmieszana nie wiedziałam co się dzieje. Mury mojego królestwa zaczęły się trząś.-Mamo ,co się dzieję? Kto wrócił? Dlaczego mam uciekać skoro powiedziałaś ,że mam moc ,której nikt inny nigdy nie będzie miał?- miałam tyle pytań i tak mało czasu na odpowiedzi, kroki były coraz głośniejsze ,a krzyków było coraz więcej kobiety, dzieci, mężczyźni. Moja mama popatrzała na mnie ze łzami w oczach .-Twój tata wrócił .-te słowa sprawiły ,że moje serce się zatrzymało.-Pragnie tronu. Pandoro wiem ,że to ciężkie do zrozumienia ,wiem co mówiłam, ale nie jesteś jeszcze gotowa na starcie z tym mężczyzną. On posiada coś co może cię bardzo skrzywdzić. Uciekaj proszę cię.-Moja mama się bała ,wiedziałam to po niej. Postanowiłam spełnić jej prośbę ,podbiegłam do lustra i wypowiedziałam zaklęcie wyciągnęłam z niego wór, do którego zaczęłam pakować wszystko ,co ważne. Dziennik, pudełko, klucz, leki. -Kocham cię ćmo.                                                          -Ja ciebie też kocham mamo.-łzy ciekną po moich policzkach ,zakładam czarny płaszcz na siebie i nakładam kaptur na głowę. Marianne wskazuję palcem na okno. Muszę skoczyć.

WIEDŹMAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz