Rozdział 9: Niespokojny dywan

71 5 1
                                    

Peleryna przyciągnęła Pana Starka spowrotem do nas po czym powróciła na barki swojego właściciela. Chyba mi się wydawało, że czarodziej puścił oczko do Pana Starka.

Postanowiłem to zignorować.

- Panie Stark... Dlaczego w Pana szpitalu nie ma lekarzy? - zdziwiłem się widząc, że nikogo tu nie ma oprócz nas.

- Nie byli potrzebni bo i tak prawie nigdy nikt tu nie przychodził - wzruszył ramionami filantrop - A z resztą, jeden lekarz stoi obok ciebie.

W pierwszym momencie nie zrozumiałem ale odezwał się Doktor Strange:

- Byłem. A poza tym Doktorem a nie lekarzem...

- Jedno i to samo - odparł Pan Stark i ponowił próbę wyjścia ze szpitala.

Tym razem pojawił się przed nim portal i przeteleportował go spowrotem obok nas.

- Czego? - warknął Pan Stark do Doktora Strange'a, tracąc cierpliwość.

- Dostałeś głazem w głowę, trzeba sprawdzić czy nie masz wstrząsu i opatrzyć rany zanim wda się zakażenie lub zaczniesz się wykrwawiać - wyjaśnił Doktor Strange biorąc przez portal apteczkę - siadaj - rzucił, wskazując na jedno z łóżek szpitalnych.
Pan Stark westchnął i usiadł na łóżku a czarodziej przyłożył mu rękę do czoła.

- Co robisz? - warknął Pan Stark.

- Sprawdzam czy nie masz wstrząsu mózgu - wyjaśnił niebieskooki.

Pan Stark się zaśmiał.

- Ręką? - zdziwiłem się.

Zawsze wydawało mi się, że takie rzeczy trzeba maszynami sprawdzać...

- Jestem czarodziejem. Potrafię wiele rzeczy - wyjaśnił Doktor Strange.

- Mhm. No to ja idę się przebrać i zaraz   wracam - powiedziałem i wyszedłem ze szpitala.

Postanowiłem, że szybciej będzie jak sam sobie opatrzę rany więc zanim się przebrałem to wszedłem do łazienki i zacząłem odkażać rozcięcia od drobnych kamyczków.
Zabandażowałem sobie największe rozcięcie a resztę zakleiłem plastrami, przebrałem się i wróciłem do Pana Starka i Doktora Strange'a.

Nie zauważyli, że wróciłem.

- Co ci się tak ręce trzęsą? - usłyszałem głos Pana Starka.

- A jak myślisz? - zapytał doktor.

- No właśnie nie wiem, dlatego pytam - odpowiedział Pan Stark.

- To właśnie dlatego nie jestem już neurochirurgiem. Wypadki zmieniają ludzi - odparł Doktor Strange naklejając Panu Starkowi coś wyglądające podobnie do plastra na ranę na czole.

- Wróciłem - oznajmiłem - i opatrzyłem sobie po drodze rany - dodałem po sekundzie.

- To dobrze bo zanim ogarnąłbym Tony'ego to minęłoby jeszcze sporo czasu - powiedział czarodziej.

- Ej, ej, ej! Od kiedy jesteśmy na TY? - syknął do niego miliarder.

- Może być od dziś - uśmiechnął się Doktor Strange.

Usiadłem na łóżku obok i zaśmiałem się cicho z miny Pana Starka.

- Z czego się śmiejesz, hm? - warknął Pan Stark.

- Z niczego - skłamałem.

- Mhm - mruknął szatyn i przekręcił głowę w stronę Doktora Strange'a.

- Czy mógłbyś chociaż chwilę się nie wiercić? - powiedział czarodziej chwytając głowę Pana Starka i odwracając ją spowrotem by móc opatrzyć mu ranę.

- Nie, nie mogę - odparł Pan Stark z wrednym uśmieszkiem, odwracając się znowu w stronę szatyna.

- Nie to nie - mruknął Doktor Strange odkładając wacik i spirytus na bok.

- Serio? - zdziwił się Pan Stark.

- Nie - odparł z uśmiechem Doktor Strange, założył dziwny złoty pierścień i zaczął coś czarować.

- O nie, nie, nie! Nie będziesz mnie tu teraz czarować! - oburzył się Pan Stark - Nie będę się wiercić tylko mnie nie zaklinaj tymi swoimi zaklęciami!

Doktor Strange spowrotem zajął się raną Pana Starka a mnie naszła ochota na herbatkę.

- Doktorze Strange... Zrobisz mi herbatkę? Proooszę - poprosiłem czarodzieja, który właśnie skończył opatrywać kolejną ranę Pana Starka.

Doktor Strange uśmiechnął się i wyszedł na chwilę gdzieś przez portal i wrócił z dwoma herbatkami. Dał mi jedną z nich a z drugiej napił się łyka.

- Coś jeszcze cię boli? - zwrócił się do Pana Starka.

Zobaczyłem, że Pan Stark otwiera buzię by skomentować to jakimś niezbyt miłym komentarzem ale powstrzymał się i powiedział tylko:

- Ręka - i pokazał wielką ranę w jednej z rąk.

Wypiłem łyka herbatki i przyglądałem się mężczyznom.

Doktor Strange odłożył kubek z herbatą na stoliczek, wziął wodę utlenioną i wacik a następnie złapał rękę Pana Starka i zaczął ją odkażać. Był przy tym skupiony co celowo próbował mu przeszkodzić Pan Stark.

- Skoro potrafisz czarować jakieś otrute herbaty to może potrafisz wyczarować mi kawę, hm? - powiedział szatyn patrząc się na czarodzieja.

- Przykro mi ale akurat kawy nie potrafię wyczarować - przewrócił oczami czarodziej i zaczął zakładać opatrunek na rękę miliardera.

- Pff, to głupie - skomentował szatyn.

- Jak ty - mruknął Doktor Strange z uśmiechem.

- Co powiedziałeś? - powiedział Pan Stark a ja próbowałem się nie roześmiać co niezbyt mi wychodziło.

- Nic - odparł czarodziej i zawiązał okład bandażem.

W tym momencie coś odwaliło pelerynce, którą miał na sobie Doktor Strange. Peleryna najzwyczajniej w świecie zaczęła zaczepiać Pana Starka.

- Umm, doktorku? Możesz uspokoić ten   dywan? - powiedział próbując odgonić pelerynę.

- To tylko peleryna lewitacji, raczej nic nie mogę zrobić.

Peleryna znowu zaczepiła Pana Starka a ten spojrzał się morderczym wzrokiem na czarodzieja.

- Jeżeli zaraz nie uspokoisz tego wściekłego dywanu to obiecuję, że naślę na nią moje zbroje - zagroził filantrop a peleryna odczepiła się od Doktora Strange'a i owinęła się o Pana Starka przez co ten nie mógł się ruszyć.

Nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem.

- Puszczaj Starka - powiedział Doktor Strange do peleryny ale też ledwo powstrzymywał śmiech.

Po dłuższej chwili peleryna zostawiła Pana Starka co ten przyjął z widoczną ulgą.

Postanowiłem zmienić temat by Pan Stark o tym zapomniał i się nie złościł.

- Panie Stark kiedy będziemy kończyć Friday?

Zobaczyłem zdezorientowane spojrzenie Doktora Strange'a ale Pan Stark odzyskał nieco lepszy humor.

- Możemy teraz jeżeli chcesz.

- No to super, ja idę do pracowni - odparłem z uśmiechem i otworzyłem okno.

- Peter... - usłyszałem za sobą głos filantropa zanim wyszedłem oknem.

- Wyścig do pracowni! - krzyknąłem i skoczyłem w dół prosto do otwartego okna kilka pięter niżej.

Szybko zbiegłem po schodach do warsztatu i wbiegłem tam jak najszybciej się dało.

Nie wyhamowałem i z krzykiem wpadłem na Doktora Strange'a i Pana Starka czekających już na mnie w pracowni.

~~~
919 słów

Ogólnie to wiem, że pierwsze kilka dni w szkole nic się nie dzieje dlatego publikuję rozdział, żebyście mogli sobie poczytać podczas tych nudnych kilku godzin UvU
Peter w tej książce jest jaki cute nawet w najzwyklejszych momentach 😭❤️ (pojebało mnie już chyba)
Gwiazdka?
Miłego czytania!

Rany się goją | Strange Family | W trakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz