Rozdział 21: Górskie zmagania z naturą

53 3 5
                                    

Około dziewiątej obudził mnie Pan Stark, zjedliśmy śniadanie, wzięliśmy Friday i wodę a następnie ruszyliśmy na górski szlak wyznaczony przez sztuczną inteligencję.
Podobno był łatwy a przejście go zajmowało tylko dwie godziny, więc nie braliśmy nawet jedzenia.

Stanęliśmy na ścieżce kilkadziesiąt metrów od ulicy.

- Dobra ruszamy na szlak - rzekł Pan Stark idąc w złym kierunku.

Świetny początek - pomyślałem.

- Ale to chyba w tamtą stronę jest początek szlaku - powiedziałem wskazując jakiś kamień z namalowanym żółtym szlakiem i tabliczkę z oznaczeniami.

- No przecież o tym mówię.

Podszedłem do tablicy i spojrzałem niepewnie na Pana Starka. Zamiast wejścia na szlak - tak jak wskazywała strzałka - były tam jakieś chaszcze i mnóstwo kłujących roślin a pomiędzy nimi była zarośnięta ścieżka.

- Yyy, to na pewno tutaj Panie Stark? - zapytałem.

- Ta, a z resztą ustaliliśmy trasę przy pomocy Friday. Ona nie wyznaczyła by nieistniejącego szlaku - odparł miliarder patrząc w chaszcze gdzie według Friday miało być wejście na szlak.

Zmrużyłem oczy.

- O zobacz, tam wyżej widać oznaczenie szlaku - powiedział Pan Stark wskazując jakiś kamień z oznaczonym szlakiem kilka metrów wyżej - Tam już jest normalna ścieżka. Chodźmy.

- No dobra - mruknąłem i przelazłem za szatynem przez chaszcze.

Po minucie byliśmy już na ścieżce.
Szliśmy nią przez dobrą godzinę (ja byłem na przodzie) i zobaczyłem, że oznaczenia szlaku są w coraz większych odległościach od siebie i są wyblaknięte lub schowane gdzieś w krzakach.

- Boże ile jeszcze? - marudziłem gdy jakiś krzak rozciął mi całe kolano.

- Nie jestem mapą. Zapytaj Friday - odparł Pan Stark.

Co gorsza dookoła nie było żadnych drzew oprócz pojedynczych palm, więc szliśmy w pełnym słońcu.

- Gorąco mi - westchnąłem zatrzymując się.

- A czego ty się spodziewałeś? Że bałwana tu ulepimy? - odparł Pan Stark.

- No nie, ale nie wiedziałem, że nie ma tu nawet drzew...

- Takie są już uroki Hiszpanii - mruknął miliarder doganiając mnie.

- Nigdy nie byłem w Hiszpanii, więc skąd miałem wiedzieć co tu będzie? W szkole uczymy się jedynie o jakiś biednych krajach, w których ludzie umierają lub zdajemy ułożenie rzek Afryki - przewróciłem oczami.

- Jeżeli to cię pocieszy, to ja nigdy nie byłem w Hiszpańskich górach, więc mamy ten sam poziom wiedzy na ten temat - rzekł Pan Stark a ja znów ruszyłem przodem.

Po przejściu prawie pionową ścianą do góry mruknąłem:

- Co to jest w ogóle za szlak?

- Cicho bądź, szlag to mnie zaraz z tobą trafi - odparł miliarder.

Zaśmiałem się cicho i kątem oka zobaczyłem, że filantrop również się lekko uśmiechnął.

Niestety później było jeszcze gorzej.

Ścieżka była tak obrośnięta jakimiś kłującymi roślinami, że nawet nie dało się już ich omijać i co chwilę rozcinałem sobie przez nie ręce i nogi.

- Co to są za chore góry... Nie damy rady dotrzeć na szczyt - jęknąłem gdy musieliśmy przejść nad przepaścią, cienkim przesmykiem przy skale bez żadnych zabezpieczeń (ze mną jeszcze pół biedy bo byłem Spider-Manem ale bałem się, że Pan Stark spadnie).

Rany się goją | Strange Family | W trakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz