Rozdział 3: Niespodziewane spotkanie

67 6 2
                                    

•4 dni później•

Moja pajęcza regeneracja bardzo mi pomagała i czułem się coraz lepiej. Doktor Strange powiedział mi, że wypisze mi to zwolnienie (chyba Pan Stark go przekupił) i będę mógł jutro wyjść ze szpitala ale mam dużo odpoczywać oraz się nie przemęczać.

Ciocia May i moi przyjaciele byli szczęśliwi, że szybko wracam do zdrowia a mi odpowiadała wizja powrotu do domu.

Nudziło mi się, więc postanowiłem się przejść po szpitalu i rozprostować trochę kości.
Zobaczyłem, że na korytarzu jest jakieś zamieszanie i wszyscy mówią coś o jakimś wypadku.
Jakaś pielęgniarka wygoniła mnie spowrotem do pokoju, więc chcąc nie chcąc udałem się tam i po obejrzeniu jakiegoś filmu poszedłem spać.

Następnego dnia rano, obudziła mnie jakaś nieznana mi Pani doktor i powiedziała, że zaraz przyjedzie po mnie ciocia.

Zdziwiłem się bo zazwyczaj przychodził do mnie Doktor Strange lub ta dziwna pielęgniarka z jedzeniem.

- Przepraszam proszę Pani... A gdzie jest Doktor Strange? - powiedziałem niepewnie.

- Doktor Strange miał wczoraj wieczorem poważny wypadek i nie jest w stanie pracować. Więcej nie mogę powiedzieć - odparła i dała mi jakieś tabletki po czym wyszła.

Zmartwiłem się ale wiedziałem, że żaden z lekarzy nie powie mi co się stało, więc cierpliwie czekałem na ciocię May.
Ta po pewnym czasie przyszła po mnie i zabrała mnie do domu, gdzie musiałem nadrobić lekcje, a ona wróciła do pracy.
Odpisałem ostatnią notatkę i sprawdziłem godzinę. Zostało mi trochę czasu do stażu u Pana Starka ale wiedziałem, że muszę dziś dotrzeć tam w mało męczący sposób, więc wziąłem telefon oraz klucze do kieszeni i wyszedłem z domu.

Dotarłem do Stark Tower na czas i w drodze do warsztatu spotkałem Panią Potts czyli jego asystentkę od wszystkiego czego mu się nie chciało robić.

- Cześć Peter, jak się czujesz? - przywitała mnie z uśmiechem, uważając żeby nie rozlać kawy, którą niosła zapewne do warsztatu dla miliardera.

- Dzień dobry - odparłem i odwzajemniłem uśmiech - czuję się już dużo lepiej.

•Rok później•

Był piątek a ja jak zawsze po lekcjach przyszedłem do Stark Tower na praktyki. Dziś mieliśmy zacząć tworzyć nowy program, więc byłem bardzo podekscytowany.

W windzie spotkałem oczywiście Panią Potts.

- Dzień dobry, znowu Pan Stark pije hektolitry kawy? - przywitałem się widząc dwa kubki z kawą w rękach Pepper.

- Tak, dzień dobry Peter - uśmiechnęła się i po chwili dodała - Będziecie z Tonym robić dziś coś konkretnego? Od rana jest jakiś podekscytowany.

- Mieliśmy zacząć tworzyć nowy program taki jak Jarvis ale ulepszony - odparłem.

- Hm, ciekawie. To wszystko wyjaśnia - uniosła brwi Pepper.

Doszliśmy do drzwi od warsztatu i na wejściu Stark wyrwał kawę z rąk asystentki i wypił łyka.

- Dzięki Pepper, możesz iść - powiedział i odstawił kubki na biurku - Wchodź młody, od razu zaczniemy.

Podszedłem do Pana Starka i zaczęliśmy opracowywać pierwsze pomysły na nową wersję Jarvisa.

- Panie Stark? Może powinniśmy dać jakąś inną nazwę niż "Nowa wersja Jarvisa"? Bo strasznie dziwnie będzie się tak do niej zwracać... - zaproponowałem.

Pan Stark zmrużył oczy i pokiwał powoli głową.

- Racja. Też o tym pomyślałem.

- Ma Pan jakiś pomysł na nazwę? - zapytałem.

- Nazwiemy ją Friday - odparł Tony a ja wiedziałem, że powiedział kompletnie losowe słowo, które akurat przyszło mu na myśl ale z drugiej strony dziś był piątek a "Friday" nie brzmiało najgorzej, więc uśmiechnąłem się.

- Niech będzie - zaśmiałem się - na pewno lepsze to niż tamte jakieś przedpotopowe nazwy.

- Czy ty obrażasz właśnie przodków Jarvisa? - zapytał Pan Stark mrużąc oczy.

- Yyy... Ja mówię tylko, że podoba mi się nazwa Friday...

- Mhm.

Przez kilka godzin pracowaliśmy nad Friday co przerwały tylko raz słowa "Jarvis kawa!" aż w końcu musiałem wrócić do domu.

Przebrałem się w strój Spider-Mana i postanowiłem zrobić patrol miasta przed powrotem do domu.
Po kilkunastu minutach gdy wciąż nic się nie działo, postanowiłem jednak wrócić.
W drodze powrotnej myślałem, że śnię gdy zobaczyłem Doktora Strange'a idącego chodnikiem z siatką zakupów.

Wyglądał prawie tak samo jak rok temu ale tym razem miał przystrzyżoną brodę i jakieś dziwne srebrne pasemko we włosach a na dłoniach miał blizny wzdłuż każdej możliwej kości (dostrzegłem to dzięki mojemu super wzrokowi).

Myślałem, że on nie żyje! Przecież rok temu po wypadku gdzieś zniknął! W internecie była jedynie informacja o tym, że w tragicznym wypadku stracił sprawność w rękach. A także całe pieniądze poszukując sposobu na odzyskanie sprawności w rękach, po czym wyjechał z kraju i słuch o nim zaginął.

Moja ciekawość wygrała. Szybko schowałem się, przebrałem w normalne ubrania i po chwili pobiegłem za nim.
Dogoniłem go na środku przejścia dla pieszych.

- Przepraszam proszę Pana - powiedziałem, zatrzymując się ale ten pociągnął mnie na chodnik i dopiero tam się zatrzymał.

- Chcesz żeby cię coś rozjechało młody? - zapytał, przyglądając się mi z uwagą.

- Ja... Ja przepraszam, że przeszkadzam ale po prostu zdziwiłem się... Yyy... Bo... Rok temu miał Pan wypadek i później Pan zniknął... A... A ja chciałem podziękować Panu za uratowanie mi życia - wyjąkałem.

Ekstra! Pewnie wyszedłem na idiotę!

- Peter tak? Ten od Starka? Dobrze pamiętam?

- Tak... To ja proszę Pana...

- Podobno udało ci się wyzdrowieć w te 5 dni, jestem pod wrażeniem - powiedział Pan Strange unosząc brwi.

- Tak... Po tygodniu już nawet nic mnie nie bolało - uśmiechnąłem się blado.

- Interesujące - odparł.

- A gdzie Pan był przez ten czas? - zapytałem - Jeśli mogę spytać... - dodałem szybko.

- Powiedzmy, że na uczelni. Koniec końców nadal nie mam sprawnych rąk i do pracy neurochirurga nie wrócę ale znalazłem inne zajęcie.

- A... Rozumiem... To ja lepiej... Yyy ja już chyba sobie pójdę, zapewne ciocia się o mnie martwi dlaczego jeszcze nie wróciłem hah. Do widzenia Panie Strange!

- Doktorze... - szepnął do siebie ale ja z moim super słuchem to usłyszałem i mimowolnie się uśmiechnąłem.

Wróciłem do domu gdzie czekała już na mnie ciocia May z kolacją. Przywitałem się z nią i z ekscytacją zacząłem opowiadać o Friday.

Po posiłku odrobiłem lekcje i chwilę się pouczyłem a następnie poszedłem spać.

~~~
949 słów

Jakby do tego rozdziału to było takie wprowadzenie w historię a każdy następny rozdział to będzie już jakby ta konkretna akcja czy coś XD
Od następnego rozdziału zacznie się też więcej akcji, więc nom
Masło maślane...
Miłego czytania!

Rany się goją | Strange Family | W trakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz