Rozdział 4: Pyszna herbata

89 6 6
                                    

Była sobota a ja nie miałem dziś nic do roboty bo w weekendy nie było ani szkoły ani stażu u Pana Starka.

Jakiś głos w głowie podpowiedział mi, że na mieście wydarzy się coś ciekawego więc schowałem do plecaka strój Spider-Mana i ruszyłem na spacer.
Po drodze wstąpiłem do sklepu i kupiłem sobie chipsy.
Po dłuższej chwili spaceru po mieście, chipsy mi się skończyły więc wyrzuciłem opakowanie do śmietnika i skręciłem w jakąś ulicę.

Szedłem chodnikiem gdy nagle w oddali przede mną zobaczyłem Flash'a z jego bandą. Przestraszyłem się i nie wiedząc co zrobić, wbiegłem do budynku obok mnie chcąc uniknąć spotkania z prześladowcami.

Naprawdę nawet w weekendy muszą być wszędzie gdzie ja?!

Zamknąłem szybko ciężkie drzwi i nagle pode mną pojawiła się jakaś dziura a ja zacząłem spadać. Po chwili upadłem na podłogę i poczułem na sobie czyiś wzrok.

Podniosłem się z ziemi i spojrzałem na jakiegoś okrągłego mężczyznę przede mną, który wyglądał jakby chciał mnie zabić.

- Wong! Powiesz mi gdzie jest ta książka czy nie?! - usłyszałem krzyk z pokoju obok a chwilę później wyszedł z niego Pan Strange.

Stałem w szoku nie wiedząc co zrobić.

Pan Strange miał na sobie jakiś dziwny strój i pelerynę.

- Wong! Ile mogę czekać? Co ty tu robisz? Czas to pojęcie względne ale ja nie zamierzam go marnować - przerwał i mnie dostrzegł.

- Włamywacz! On się tu włamał - powiedział Pan Wong.

Zrobiłem przerażoną minę.

- Peter? Co ty tu robisz? - spojrzał się na mnie ze zdziwieniem Pan Strange a następnie zwrócił do drugiego mężczyzny - Wong ogarnij mi tą książkę, znam go.

Wong mruknął coś pod nosem i wszedł do jakiegoś pomieszczenia a ja zostałem sam na sam z Panem Strange'm.

- Więc? - zapytał.

- Ja... Yyy ja przypadkowo tu wpadłem Panie Strange...

Pan Strange spojrzał się na mnie unosząc jedną brew.

- Doktor Strange, proszę - powiedział po chwili i zmrużył oczy.

- Przepraszam Doktorze Strange... Nie chciałem... Ja musiałem się gdzieś schować i to była pierwsza kryjówka pod ręką...

- Nie szkodzi, herbaty? - zapytał spokojnie Doktor Strange i ku mojemu zdziwieniu zaczął lewitować odrobinę nad ziemią z pomocą peleryny znajdującej się na jego plecach.

- Poproszę - uśmiechnąłem się - a jak to Pan zrobił, że Pan lata?

Doktor Strange pokręcił tylko głową i wyczarował portal, z którego wyciągnął kubek i nasypał do niego jakiś ziół. Zaklęciem napełnił kubek wrzątkiem a następnie kolejnym zaklęciem przyspieszył proces parzenia. Kolejnym odcedził z niego fusy a następnie podał mi go.

- Wooow - zachwyciłem się - To było najfajniejsze robienie herbatki na świecie!

- Nie mogłem być dłużej neurochirurgiem, więc zostałem magiem - odpowiedział po dłuższej chwili na moje wcześniejsze pytanie.

Totalnie bez sensu no ale przynajmniej ma ciekawe życie. Chyba...

Wypiłem łyka herbaty.

- Mmm! Pyszna - zachwyciłem się.

- Wiem, zawsze robię dobre herbaty - odparł Doktor Strange.

Rozejrzałem się po miejscu, w którym się znajdowaliśmy i wypiłem kolejnego łyka herbaty.

Rany się goją | Strange Family | W trakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz