Wszedłem do wieży razem z przyjaciółmi i opowiadałem im z ekscytacją o pracowni Pana Starka na jednym z pięter.
- Może jeżeli wybłagam Pana Starka to będziecie mogli zobaczyć jego zbroje z bliska! Trzyma je w takiej specjalnej szklanej półce a jedną zbroję zawsze ma ze sobą - mówiłem.
- Ekstra by było! - ekscytował się ze mną Ned.
- Peter, bo tak się zastanawiam - zaczęła MJ - skoro Stark cię zaadoptował to dlaczego wciąż mówisz do niego "Pan Stark" - dokończyła wchodząc do windy.
- Umm... - zawiesiłem się klikając odpowiedni przycisk w windzie - Pan Stark mnie adoptował tylko dlatego żebym mógł mu pomagać w warsztacie przy projektach, bo chyba nie chciał żebym mieszkał gdzieś na przykład w innym mieście - wyjaśniłem.
MJ prychnęła ale już nie ciągnęła tematu.
Winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze a ja zaprowadziłem przyjaciół do mojego pokoju.
- Ale widok - skomentowała z podziwem MJ, przyglądając się miastu zza okna.
- O stary, ten pokój jest większy niż mój salon - zdziwił się Ned rozglądając po pomieszczeniu - serio zazdro, że możesz tu mieszkać.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy aż usłyszałem zbliżające się kroki Pani Potts.
- O cholera, no nie - powiedziałem bardziej do siebie.
- Dlaczego? - zapytał Ned a MJ spojrzała się na mnie podejrzliwym wzrokiem - Przecież to jest ekstra.
- Mu nie o to chodzi - powiedziała MJ, która jak zawsze coś zbyt dużo wiedziała.
- Idzie Pani Potts. Muszę schować słodycze - wyjaśniłem na szybko wrzucając słodycze do pierwszej lepszej szafki.
- A skąd ty wiesz, że to ona? - wciąż niedowierzał przyjaciel.
- Tak jakoś rozpoznaję po krokach - odparłem.
- Krokach? Ja nawet kroków nie słyszę.
Po chwili do mojego pokoju zapukała i weszła Pani Potts.
- Chcecie coś zjeść? - zapytała przyglądając się nam jakbyśmy coś ukrywali (właściwie to ukrywaliśmy słodycze, więc jej spojrzenie było zrozumiałe).
- Tak! - zgodził się zadowolony Ned zanim zdążyłem go powstrzymać.
- Nie Ned, nie! - syknąłem dźgając go łokciem w ramię ale ta ciemna masa nawet tego nie poczuła.
W pewnych kwestiach, to Neda już nawet nie obchodziło, że jestem Spider-Manem, bo on od zawsze wolał jedzenie. Gdybym zaproponował mu wyczyszczenie z pamięci dnia, w którym dowiedział się, że mam super moce, za jedzenie, to ten by się zgodził. Ned był takim chodzącym pączkiem i uwielbiał superbohaterów, LEGO, kontakt z innymi i oczywiście jedzenie.
MJ natomiast była jego przeciwieństwem. Dziewczyna była naprawdę bardzo ładna ale zawsze siedziała sama i z nikim nie rozmawiała a jak już, to często bywała trochę niemiła. Ja chyba byłem jej jakimś wyjątkiem, bo brunetka była mną w jakiś dziwny sposób zafascynowana od pierwszego roku w liceum (kilka razy nawet przyłapałem ją na tym, że mnie obserwowała lub na tym, że trafiała do kozy akurat wtedy kiedy ja). Oprócz tego MJ nie wiedziała o tym, że jestem Spider-Manem, więc musiałem to przed nią ukrywać.
- No to przyniosę wam coś do jedzenia - odparła zadowolona Pani Potts i wyszła.
- Ned, czy ty choć raz nie możesz się powstrzymać? - zapytałem zirytowany.
CZYTASZ
Rany się goją | Strange Family | W trakcie
FanficFragment na zachętę (wybrałam jakiś z pova Starka): "(...)Po chwili byłem już pod odpowiednią salą i chwyciłem klamkę z zamiarem zobaczenia się z Peterem ale obok mnie pojawił się nie kto inny jak Doktor Strange. Mężczyzna chwycił moją rękę, odciąga...