Rozdział trzeci

285 21 40
                                        

No i pięknie ! Doigrałam się, trzeba było nie kombinować, zaszyć się gdzieś między blokami, w miejscu zaludnionym i go zgubić, przecież do cholery te miasto nie śpi, to mogło się udać. A teraz siedzę w moim wozie, na totalnym wypizdowie, nie ma żywej duszy w promieniu kilku kilometrów a najgorsze jest to że naprzeciwko stoi auto mojego oprawcy z którego.... wychodzi!

Teraz mogę mu się chociaż przyjrzeć. Wychodząc z auta, nakłada te swoje nieszczęsne okulary przeciwsłoneczne - a przecież do cholery jest noc! Jest wysoki, jego czarny strój dopełniają biało niebieskie jordany.

- Nie powiem, z bliska wygląda całkiem nieźle. Ludzie! O czym ja myślę. - karcę się w myślach. Przecież to jest psychicznie chory koleś, gonił mnie po autostradzie, a teraz blokuje mi jedyną drogę ucieczki jak jakiś psychopata. Przystojny psychopata...eh. Opiera się o przednią maskę swojego boskiego Audi, podnosi kącik ust w delikatnym, zawadiackim uśmiechu i dłonią pokazuje mi abym do niego dołączyła.

- O. Mój. Boże! - poczułam jak stado cholernych motyli poruszyło się w moim podbrzuszu.

- Czy ja mam jakiś "syndrom sztokholmski" czy co ?! - dobra, czas się ogarnąć i myśleć trzeźwo. Na chwilę zawiesiłam swój wzrok na schowku. Aż tak źle nie powinno być... chyba. Zgasiłam silnik w moim BMW, odpięłam pasy, ciężko wypuściłam powietrze. Ponownie spojrzałam na pacana w okularach przeciwsłonecznych, w dalszym ciągu miał podniesiony kącik ust w zawadiackim uśmieszku. - Zaraz Ci buraku zetrę go z tej pięknej twarzyczki. - Przybrałam poziom wredna suka i z impetem wyszłam z mojego wozu.

- Po pierwsze buraku: nudzi Ci się w tym Twoim smętnym życiu, że śledzisz losowych ludzi?! Masz do mnie jakiś problem?! Po drugie: słyszałeś o takim czymś jak zasady ruchu drogowego?! Mało co nie spowodowałeś groźnego wypadku zawracając pod prąd. Po trzecie: po ..uj blokujesz mi drogę wyjazdu?! Jesteś jakimś psycholem który zaraz poderżnie mi gardło i utopi w pobliskiej rzece ?! Po piąte...czwarte?! Dobra nie ważne. Nie zdążyłeś zauważyć że jest po północy i okulary przeciwsłoneczne są niepotrzebne?! - Cały mój monolog wyrecytowałam bez żadnego zająknięcia. O dziwo! Stałam naprzeciwko niego, z prawą nogą wysuniętą i lekko obrócona w lewo. Dłonie miałam otwarte, opuszczone na wysokości bioder, lekko odchylone od tułowia. Sylwetkę podświetlały światła pozycyjne BMW. Generalnie, moje wkurwienie było widać chyba z orbity.

A on cały czas stał oparty o maskę swojego wozu. Ręce miał splecione na klatce piersiowej, dzięki czemu było widać jego napięte mięśnie. Śmiał się, naprawdę ! Był to taki szczery śmiech, jakbym swoim monologiem poprawiła mu humor.

- No to teraz moja droga zrobiłaś mi dzień.- Powiedział nie przestając się śmiać.

Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Myślałam że się przesłyszałam. To ja tu schodzę na zawał, że ten psychol coś mi zrobi, a on śmieje się w najlepsze. Słysząc jego słowa, sama założyłam splecione ręce na klatkę piersiową, oparłam się o moje auto i podniosłam prawą brew. Patrzyłam na niego z miną politowania, aż w końcu skończy rechotać.

- To może teraz ja przeprowadzę swój monolog. - powiedział niskim głosem. - Masz rację mogło to wyglądać jakbym Cię śledził i miał "niecne" zamiary. - mówiąc to, palcami nakreślił w powietrzu cudzysłów. Cały czas lekko roześmiany. - Prawda jest taka że ... widziałem jak startowałaś dziś w wyścigach. Pierwszy raz Cię widziałem. Mam pamięć do twarzy. Może nie zauważyłaś ale chciałem podejść do Ciebie. - że co?! Chciał podejść do mnie! Gdyby nie to że naprawdę było ciemno, a światła naszych aut oświetlały w dużej mierze nasze nogi, pewnie zobaczyłby że się zarumieniłam. Tak już miałam, cholerne emocje! Zawsze po mnie było widać wszystko jak na dłoni. - Spodobało mi się Twoje auto, widać że mega o nie dbasz. Trochę się znam na autach i chciałem porozmawiać gdzie je robiłaś w macie. Ale tak szybko uciekłaś, stwierdziłem że mi też nie chce się tam siedzieć, więc pojechałem za Tobą. Nie chciałem Cię spłoszyć dlatego jechałem w odległości od Ciebie. Miałem podarować sobie już jazdę i pojechać do domu ale Ty tak nagle skręciłaś. - roześmiał się ponownie. - stwierdziłem że zabawa w kotka i myszkę w sumie też nie jest głupia więc skręciłem za Tobą.

Myślałam że oczy to mi wyjdą z orbit! To ja kombinuję jak go tu zgubić, myślę że to jakiś psychol, a okazuje się że gdybym jechała dalej do domu to zaraz by zniknął. Matko w co ja się wpakowałam. Nie lubię przebywać z ludźmi, dobrze mi samej ze sobą, a teraz wpakowałam się w jakąś popieprzoną sytuację.

- Dobra czyli mam rozumieć że mnie nie ukatrupisz, chciałeś sobie tylko pogadać o aucie?!

- yhy... - Odepchnął się od auta i ruszył w moim kierunku. Zbliżył się do mnie na odległość praktycznie 1 kroku. Znów podniósł kącik ust w uśmiechu i zaczął okrążać moje auto, dotykając opuszkami palców lakieru.

- To jeszcze wyjaśnij mi po co Ci okulary słoneczne w nocy. - naprawdę byłam ciekawa.

Szybko obrócił głowę w moim kierunku z poważną miną i zaciśniętą szczęką. Za chwilkę ją poluzował, lekko się uśmiechnął.- Nie lubię jak ktoś patrzy mi w oczy, chyba że mam stu procentową pewność że mówi prawdę. Moje okulary są dostosowane do noszenia ich również w nocy, więc spokojnie, wszystko widzę. To co zdradzisz mi gdzie oklejałaś swoją furę?

- yyy... Nie zdradzę. - również podniosłam kącik ust w delikatnym uśmiechu. - takie już... powiedzmy dostałam. - uśmiech zszedł mi z twarzy jak przypomniałam sobie w jakich okolicznościach je otrzymałam.
- chciałabym już się ulotnić jeśli pozwolisz panie słoneczny. - powiedziałam już lekko zmęczona całą sytuacją.

Uśmiechnął się znów zalotnie. - Spotkamy się jeszcze na wyścigach?

- chyba... nie wiem, raczej nie. Mam dość wrażeń na najbliższy czas.

- jasne, rozumiem. Gdybyś jednak chciała wpaść to obserwuj naszego Instagrama, tam na story wrzucamy info na bieżąco gdzie się ślizgamy. Powiem tylko, żebyś się już nie martwiła o to czy Cię śledzę. Wracam prosto do domu.- na jego twarzy zagościł dziwny uśmiech, jakby chciał mnie utwierdzić w przekonaniu że nie będzie mnie śledził. Taki uśmiech pewniaka. Te jego uśmiechy zacznę chyba numerować.

- spoko. - odpowiedziałam i odepchnęłam się lekko od maski kierując się w stronę siedzenia kierowcy.

Pan słoneczny również udał się do swojego auta. Nie zdążyłam wsiąść, a usłyszałam jego słowa które wypływały przez otwartą szybę kierowcy.

- zapomniałem się przedstawić. Niekulturalny gość ze mnie. Jestem Theodore, ale mów mi Theo!

- a ja ....- nie udało mi się dokończyć bo usłyszałam jego słowa.

- jedź spokojnie Lea. Do zobaczenia na mieście. - powiedział i zamknął okno. Z piskiem opon ruszył, okrążył mnie i pojechał, jak twierdzi do domu.

Stałam w ciemności ze szczęką opadnięta do samego asfaltu. Skąd od znał moje imię?! Stres zaczął ściskać mój brzuch. Wracam! To wszystko nie na moje nerwy. Wsiadłam do auta i ruszyłam. Najciekawsze było to że nie spieszyłam się zbytnio do domu, jechałam spokojnie ale i tak mój czujny wzrok zauważył kilka aut przede mną, butelkowe Audi. Co Ty knujesz Theo i dokąd zmierzasz?! 

Hej,
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału. Chciałam napisać coś dla Was dłuższego. Dajcie znać komentując jakie emocje Wam towarzyszą, czy się podoba. Dzięki za każdą gwiazdkę.
Karo

First RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz