Rozdział siódmy

191 18 17
                                        

Pov Theo

- Co ja do cholery wyprawiam?! Po co mi to wszystko?!- powiedziałem w myślach.

Od pół godziny patrzyłem na dziewczynę która zasnęła na mojej sofie. Nie mogłem odmówić jej  gorącej herbaty, każde z nas było przemęczone, przemarznięte i bez sił. Chociaż po niej od razu było widać że ma gorączkę. Coś mnie tknęło, jakiś cholerny impuls, sam nawet nie wiem kiedy zaproponowałem jej leki i przyniosłem gruby koc. Chwilę rozmawialiśmy, a zaraz potem ona zasnęła w moim salonie. Widziałem jak źle się czuje, jej rozgrzane przez gorączkę zaróżowione policzki, wyglądały tak niewinnie. Karciłem się za to, nie powinienem... ale oczywiście znów moje drugie ja wzięło nade mną górę. Wstałem, kucnąłem przy niej. Zaciągnąłem się jej delikatnym zapachem. Pachniała jak cała kwiaciarnia. Jak wiosenny bukiet. Szybko odrzuciłem te myśli na bok, bo zaczęły przejmować panowanie nade mną, a na to pozwolić nie mogłem, nie przy niej. Delikatnie ująłem jej drobne ciało w ramiona, nawet się nie wybudziła. Pewnie gorączka wycieńczyła organizm. Zaniosłem ją do swojej sypiali, zaraz za mną podreptała nasza para winowajców, przykryłem ją pościelą. Chwilę jeszcze stałem oparty o framugę sypialni, złapałem się na tym że lekko się uśmiechałem podnosząc kącik ust. 

Generalnie nie lubię ludzi. Nie mam ochoty patrzeć na ich zakłamane twarze. Ale ona jest wyjątkowa, inna niż inni. Sporo dowiedziałem się o niej od mojego dawnego kolegi. Zapewne domyśla się że wiem więcej niż o na o mnie, ale jeszcze nie czas żeby o tym rozmawiać. Nasze psiaki też ułożyły się obok niej, zdziwiło mnie to w przypadku Paco, nie był ufny do ludzi. Głęboko westchnąłem i zamknąłem drzwi. Usiadłem w salonie stawiając przed sobą butelkę ulubionej whisky. - Theo ogarnij się bo nie skończy się to dla Ciebie dobrze.- pomyślałem. 

Wcześnie rano obudził mnie budzik i cholerny ból głowy. Szybko ogarnąłem poranną toaletę, wyszedłem przed kamienicę z psami, wróciłem i wiedziałem że jestem już spóźniony.  Zrobiłem kanapki ale jakoś nie miałem na nie ochoty. - Ostatni miły gest w kierunku tej Pani, Theo. Pamiętaj o tym co sobie obiecałeś. -powiedziałem tym razem na głos. Na blacie kuchennym zostawiłem herbatę i kanapki, nad kluczem dość długo się zastanawiałem. - Wiem o niej aż tyle, że jestem w stanie jej zaufać. Mam nadzieję że pierdolony raz w życiu się nie zawiodę.

Koniec kontaktu, chociaż do czasu aż się zdecyduje.

Pov Lea

Już dawno tak długo nie dochodziłam do siebie. Ból głowy i gorączka nie ustępowały przez dobre trzy dni. Dobrze że jestem w miarę zorganizowaną osobą. Obiady i zakupy robię na tydzień do przodu. Jedyne z czym musiałam sobie poradzić to wyprowadzanie She. Mała chyba czuła że kiepsko się czuję, bo każde nasze wyjście wyglądało tak samo, szybka toaleta i do domu. Przez ten czas Theo nie odezwał się ani razu. Nie żebym potrzebowała jakiegokolwiek kontaktu z jego strony, ale po tym jak potraktował mnie u siebie, myślałam że się odezwie, chociażby abym oddała mu klucze. 

Na czwarty dzień większość objawów minęła, pozostał tylko lekki ból głowy. Pierwsze co zrobiłam wzięłam moją kochaną na długi spacer za miastem. Po powrocie wybrałam się na zakupy, trzeba uzupełnić zapasy. Wieczorem długa kąpiel i wracamy do życia. 

Rano wstałam, poczułam że w końcu czuję się dobrze. Przebrałam się w ulubione jeans'y i miętową bluzę, na nogi nałożyłam airmax'y. Tym razem ubrałam ciepłą kurtkę do pasa. Nie lubiłam się malować, jedyne co to pociągnęłam rzęsy tuszem a usta ulubionym błyszczykiem, ale to już oczywiście w aucie. Wsiadłam i ruszyłam na uczelnię zmierzyć się z zaległościami. 

Na uczelni nie znam za dużo osób, generalnie praktycznie z nikim nie rozmawiam, chyba że czegoś potrzebuję. Tak tez zrobiłam tym razem. Udało mi się ogarnąć notatki i dowiedzieć kiedy mamy testy. Uspokojona, powoli schodziłam po schodach kierując się do wyjścia. Nagle poczułam uderzenie w ramię. Odwróciłam się w kierunku ataku z mordem w oczach. Jednak szybko moja mina zmieniła się na zszokowaną. Oto przede mną stanęła moja niedawna blond rywalka - Luna. 

- O matko! Przepraszam najmocniej zagapiłam się. Zaraz ! Czy to nie moja piękna rywalka Lea?!- na jej piękne malinowe usta, wkradł się serdeczny uśmiech. Nawet nie zdążyłam zareagować, a ona jakbyśmy znały się od lat, przyciągnęła moje ramiona do siebie i przytuliła. 

- Luna co tu robisz ?- zapytałam, szczerze zaciekawiona.

- Jak to co ?! Studiuję, marketing i zarządzanie. Te spotkanie musi coś znaczyć moja droga!- ostatnie zdanie wykrzyczała. - Tym razem Ci już nie odpuszczę, dziś umawiamy się na imprezę. I nie chcę słyszeć żadnej odmowy! Jedynie Twoja śmierć może być idealną wymówką aby się ze mną nie spotkać.- uśmiechnęła się radośnie. 

-Yyy....Luna.... ja....ja nie piję, więc żaden ze mnie kompan do imprezowania. - wymyśliłam kłamstwo na poczekaniu. Wiem że nie powinnam, ale to nie mój klimat, może kiedyś ale nie teraz. 

- O nie moja droga! Możesz sobie myśleć o mnie co chcesz ale nie odpuszczę, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Poza tym ...- zmierzyła mnie spojrzeniem od stóp do głów. - nie wierzę w ani jedno Twoje słowo że nie pijesz. Ale spoko nie musisz pić, nie namawiam. To co mam być Twoja kulą u nogi dziś czy spotkamy się w umówionym miejscu?

- No dobra. Podaj adres. - totalnie wyszłam z mojej strefy komfortu. Zgodziłam się na coś na co nie miałam najmniejszej ochoty czyli na interakcję z innymi ludźmi, już nawet nie wspominam o Lunie. Z nią mogę się spotkać, ale ci pijani i naćpani ludzie w klubie, nienawidzę tego. Najgorsze jest to, że wtedy włącza mi się tryb: suka. Może uda mi się go zdusić jak najdłużej. 

Uradowana blondyna zapisała mi dokładny adres klubu i swój numer na kartce. Punkt 21.00 mam być pod klubem. Z uśmiechem podała mi kartkę ze wszystkimi danymi, pocałowała w policzek i uciekła na resztę zajęć. 

Dzisiejszy wieczór zmieni wszystko. Demony które od dłuższego czasu były w ukryciu, głęboko zakopane w podświadomości wyjdą na światło dzienne. Tryb: suka - aktywacja. Stara Lea wraca, niestety !

Hej

Troszkę musieliście poczekać na rozdział ale kolejny pojawi się już na dniach. Dziękuję za wasze gwiazdki i komentarze. Docelowo książka ma iść do wydruku więc wszystkie Wasze sugestie mile widziane.

Karo

First RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz