Rozdział czternasty

89 13 52
                                    

Pov Lea

Teraz jak leżę w swojej wannie, a zewsząd otulają mnie moje ulubione kojące zapachy, w dłoni trzymam pełen kieliszek czerwonego, wytrawnego wina, w końcu powoli zaczynam się uspokajać.

Cisza i spokój, tego mi było trzeba po wyczynach dzisiejszej nocy. Na samą myśl tego, co wydarzyło się raptem dwie godziny temu, moje uda się zaciskają i czuję pulsujące mrowienie. Jakim cudem mój organizm tak to wszystko odbiera? Jest to dla mnie straszne dziwne. Nigdy się tak nie zachowywałam, starałam się chłodno patrzeć na każdą sytuację, na spokojnie przemyśleć każdy ruch. Ale emocje  wzięły górę, przecież tyle lat trzymałam je na wodzy. To niedorzeczne, dlaczego akurat przy nim, daję się im ponieść ?! Dzisiejsze spotkanie było pełne skrajnych emocji. Muszę na spokojnie je ogarnąć, poukładać i przeanalizować.

Zanim przygotowałam swoją oazę spokoju, Luna molestowała mnie tysiącami wiadomości.

Od Luna: Kobieto żyjesz? Dojechałaś do domu?

Od Luna: Halo !!!! Odpisz, głupi babsztylu!

Od Luna: Lea, do jasnej cholery! Telefonu nie odbierasz, na wiadomości nie odpisujesz! W takim razie wsiadam sprawdzić czy jesteś w domu, jeśli nie to wszczynam alarm, nie żartuję! Martwię się o Ciebie głupie babsko! Dowiedziałam się że ten człowiek ma świra na punkcie tego co jego, potrafi się nieźle wkurwić.  Nie chcę aby gniew tego posrańca Cię dopadł, nie samą :)

Od Lea: Nic mi nie jestem blondi, jestem u siebie. Zgadamy się jutro na uczelni.

Na potwierdzenie moich słów wysłałam jej zdjęcie słodko śpiącej She.

Od Luna: Człowiek się martwi, już prawie zgłasza zaginięcie a ta już dawno w domu, jakby nic się nie stało odpoczywa. Braku orgazmu, przy najbliższym bzykanku Ci życzę. Serdecznie NIE pozdrawiam !

Z natury jestem osobą która potrafi rozkładać na czynniki pierwsze każdą sytuację i analizować je w nieskończoność. Wiem! Nic dobrego z tego nie wynika, ale taka już jestem. Dlatego kolejny już raz cofam się o dwie godziny wstecz, po raz kolejny moje usta wykrzywiają się w bezwiednym uśmiechu. Podobało mi się to, cholera ! Naprawdę mi się to podobało - najpewniej jest ze mną coś nie tak, ale to akurat nie nowość.

Dwie godziny wcześniej.

Nie no wiecie co?! Ma takie szybkie auto, był wkurwiony na maxa, a mija już 20 minut a gnoja nie ma. Czy to możliwe że poprostu mnie olał, taką nauczkę dla mnie wymyślił ?! Tylko na tyle go stać?! Z każdą chwilą oczekiwania pytania w mojej głowie się namnażały. Uczucie triumfu i satysfakcji powoli zaczęło opadać, a na ich miejsce przychodziły rozczarowanie i wkurwienie. - Daje temu pacanowi ze słonecznego patrolu, pięć minut! Nie więcej! Nie będę się tu błaźnić. - pomyślałam.

Oczywiście, w momencie kiedy wybijało dokładnie 25 minut a moja cierpliwość się już skończyła, na choryzoncie pojawiło się Audi. Nigdy nie przestanie mi się te auto podobać. Nocne światła miasta, odbijały się od przyciemnianych szyb, przednich lamp i miejsc na karoserii które nie były pokryte matem. Tak jakby, niewidzialne gwiazdy pokrywały to auto i błyskały aby zwrócić na siebie uwagę.

Najdziwniejsze w tym wszystkim było to że jechał wolno, zbyt wolno. Droczył się ze mną, wiedział gdzie czekam, wiedział że będę czekać  bo chciałam napawać się swoim triumfem. Był coraz bliżej, a we mnie rosło uczucie stresu i cholernego podniecenia?! Naprawdę?! Tak dwie skrajne emocje pokazały się w jednym momencie?! Coś ze mną się działo, sam do końca nie wiedziałam co.

Opierałam się o moje BMW, zostawiłam włączone tylko ledy aby delikatnie oświetlić miejsce w którym się znajduję i nie rzucać  się niepotrzebnie w oczy. Ręce miałam założone na piersi, dzięki temu też dobrze czułam mojego przyjaciela którego miałam schowanego za plecami. Dodawał mi on odwagi, nikt nie wie co tak naprawdę mogło odwalić temu głąbowi, nie ufałam mu.

First RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz