Rozdział trzynasty

96 11 19
                                    

Pov Theo

Miałem dość tego dnia. Totalnie nie miałem na nic ochoty, dzisiejszy dzień w pracy wymęczył mnie do cna. Cały dzień chodziłem nie źle wkurwiony, generalnie to sam nie wiem czym. W głowie tliła mi się myśl o Lei. Po co o niej myślałem, nie wiem ?! Może to kwestia trucia dupy przez Samiego. Codziennie nam powtarzał jak mantrę że Lea jest nie do ruszenia. Znał nas na wylot, wiedział że jesteśmy z Jamesem mężczyznami z krwi i kości, i nie tak żarło myślimy o kobietach. Sami wiedział że Lea musi nam zapaść w pamięć ze względu na swoją urodę i upór. W końcu znał nas bardzo dobrze. A może to kwestia tego jakie wywarła na mnie wrażenie, po naszym pierwszym i kolejnym spotkaniu. Widzieliśmy się raptem 3 razy, a siedziała mi ona w głowie. Dobra! Dosyć tego, mamy trzymać się od niej z daleka, ja i James, bez wyjątku.

Gdyby tego było mało, dziś był dzień wyścigów,  "Follow Theo white rabbit". Nazwę wymyślił nie kto inny jak James. Od kiedy go znam, jest wielkim imprezowiczem, totalnie nie dbającym o to co dzieje się potem. Kobiety, kobiety i jeszcze raz kobiety. Potrafi zawrócić im w głowie jak nikt inny. Czułe słówka, jego cwaniacki uśmiech i gotowe. Leci na niego dosłownie każda. Mój barciak, totalnie nie ma w głowie żadnej myśli o tym żeby wychamować lub się ustatkować. Ja tak nie potrafię, wkurwiają mnie ludzie. Generalnie nie potrzebuję ich do niczego, jest mi dobrze sam ze sobą, z wyjątkiem Paco. Psina jest moim najwierniejszym przyjacielem, spowiednikiem i Bóg sam raczy wiedzieć kim jeszcze. Wbrew pozorom cieszę się że ktoś porzucił tego szczeniaka, dzięki temu trafiliśmy na siebie, jest moim oczkiem w głowie.

Przyjechałem i jestem na tych cholernych wyścigach. Nie mam dziś ochoty na nic, ale nie chcę zawieść Jamesa. Brat strasznie napalił się na dzisiejsze wyścigi, chociaż tak jak od zawsze jest ustalone, na metę przyjeżdżamy razem, cokolwiek by się nie działo.

Stoję oparty o mój wóz, dzięki swojej kolorystyce wyróżnia się spośród innych aut które się tu znajdują. Wiele aut, a już prawie wszyscy obserwatorzy przebrani są w tematyce wyścigów "Follow the white rabbit". Jamsowi się udało, skubany wiedział że dzięki badaniu tematyki wyścigów przykuje uwagę ludzi, zaczną się nawet przebierać aby wpasować wie w imprezę.

Sprawami technicznymi samych wyścigów zajmowałem się ja. Miałem stały kontakt z kolesiami którzy stali na czatach, sprawdzali czy policja nas nie namierza i czy ktoś o nas gada na mieście. Jedna informacja od nich i impreza się kończyła, a każdy dostał szybkie polecenie "spierdolenia z miejsca zdarzenia".

Pojawiła się na wyścigach, ona. Niedostępna, uparta i wredna Lea. Z tego coś zauważyłem, jest tu od samego początku, cały czas rozmawia albo z jakąś laską z białego Subaru, albo rozgląda się nerwowo po otoczeniu. Tak jakby miała coś na sumieniu.

Z moich przemyśleć wyrwała mnie Abby. Laska, która bardzo chciałaby być na świeczniku, dlatego klei się do mnie jak głupia. Podeszła do mnie i przykleiła się do mojego ramienia. Westchnęłem teatralnie, popatrzyłem na nią z politowaniem.

- Czego chcesz Abby?
- Theo, co ty takie drażliwy ?! Może chcesz żebym Cię rozluźniła. - w specyficzny sposób poruszyła brwiami.
- Nie ! Odczep się ode mnie, nie mam dziś ochoty na nic. - wiem, potraktowałem ją jak śmiecia. Nie czarujmy się, jesteśmy w układnie "friends with benefits", każde z nas dostaje to czego chce. Ona jest na językach wszystkich, a ja ... wiadomo. Z nią ostatnio widziała mnie Lea.

Abby wywróciła oczami i w końcu odeszła. Dzięki Bogu, nie wytrzymałbym przy niej jeszcze kilku minut, dziś nieziemsko mnie denerwowała. Mój wzrok ponownie skierowałem na Lee. Nagle widzę że w jej kierunku idzie James. - Co on kurwa znów wymyślił?!- momentalnie się spiołem i o ile to jeszcze możliwe wkurwiłem jeszcze bardziej. Totalnie miał w dupie to co mówił nam Sami. Dla Jamesa nie ma świętości, generalnie w poważaniu ma dosłownie wszystkich, wszystkich prócz mnie.

Widzę jak pewnym krokiem idzie w kierunku Lei. Nagle łapie ją za gardło i całuje poniżej ust. - Kurwa! Zaraz mu wypierdolę. Czy on nie uznaje żadnej świętości ?! - Patrzę się na nich z wkurwieniem i napięciem wypisanym na twarzy.  Sam zaczynam się zastanawiać, po co się tak unoszę, przecież to klasyczne zagrania Jamesa.  Ale jakoś nie mogę przestać, gapię się na nich z tym pierdolonym wkurwem wypisanym na twarzy. Widzę jego uśmiech, próbuje być uwodzicielski, co za głąb! W pewnym momencie obydwoje patrzą na mnie. On ze swoim cwaniackim uśmiechem, ona swoją piękną twarzą nie wyrażająca żadnych emocji. - Zaraz ! Co ja kurwa wyląduje?!- skarciłem się szybko w myślach. Machnęłem do niego. Dobrze wiedział co to oznacza. Zaczynamy nasz coroczny pokaz pod publikę.

Tak naprawdę, w głębi serca, po tym co ona wyprawia z Leą mam ochotę złamać zasady i na metę przyjechać pierwszy. Wkurwia mnie ta jego beztroska. Ale z naszej dwójki teraz już ja staram się być bardziej opanowany. Szatyn, pocałował dziewczynę w dłoń, powiedział coś po czym ona się nieznacznie uśmiechnęła i ruszył w moim kierunku.

Kiedy w końcu do mnie dotarł, zaczęło się dziać coś dziwnego. Dla mnie było to dziwne, cała reszta myślała że jest to zaplanowane. Dziewczyny i miałem tu na myśli Lee i jej koleżankę również w białym aucie, pośpiesznie wsiadły do swoich pojazdów. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to że nie kierowały się do wyjazdu z wyścigów. Wręcz przeciwnie, jechały wprost na główną płytę, tan gdzie za chwilę mieliśmy się ścigać ja z Jamesem.

Nie chciałem tego pokazać po sobie ale byłem w totalnym szoku. Po pierwsze że ktoś zdecydował się postawić mi, wpierdolić z butami w coś co jest naszym rytuałem. Po drugie, to co te dziewczyny zaczęły pokazywać, drift w czystej i pierwotnej postaci. Dawno nie widziałem tak dobrze sprecyzowanych ruchów, prawie idealnej synchronizacji. Prócz momentu w którym, tak mi się zdawało, było o włos od tragedii. Któraś z nich była za szybka, dzięki temu że druga zwolniła, uniknęły zderzenia podczas kręcenia swojej beczki. Race i to jak wymyśliły zakończenie swojego pokazu było godne pochwały, ale był jeden problem. Nie na moich kurwa wyścigach, nic nie zostało ze mną uzgodnione a tego nienawidzę.  Sam występ był super, ale zlekceważenie mnie wymaga kary! Niedługo wszyscy pojadą za jej przykładem i będzie niezły chaos. Dam tej naszej Perełce nauczkę. Szybko wsiadłem to mojego wozu, ruszyłem z piskiem opon w ich kierunku. Zatrzymałem się niedaleko, tłumy wiwatowały jak pojebane. Ten występ tak im się podobał że jedyne co było słychać to piski i wrzaski z radości.

Nie zdążyłem nawet wysiąść. Dziewczyny popatrzyły najpierw na mnie, potem na siebie. Skubane, wszystko miały zaplanowane! Zza siebie wyciągnęły po kolejnej nowej, czerwonej racy, odpaliły je, każda po jednej i rzuciły wprost pod moje auto. - Kurwa !! Już miałem wychodzić, ale te pierdolone race zasłoniły mi widok czegokolwiek. I taki pewnie był cel ich działań. Otulony czerwoną chmurą, usłyszałem pisk opon. Domyśliłem się że rozjechały się uciekając z miejsca zdarzenia. Dobrze wiedziały że za którą kolwiek bym nie wyruszył nie mają ze mną szans. Chciały zyskać dodatkowe minuty na ucieczkę i takie im dałem. Nawet nie tyle co im, wiedziałem od początku za którą damą chcę jechać. W końcu chmura czerwieni opadła, chyba aby dodać dramatyzmu ktoś wyłączył muzykę. Jak na taką imprezę było dość cicho. Poczułem wibracje w telefonie, a na ekranie w moim aucie ukazała się twarz Jamesa.

- Staryyyyy! Co to się odjebało? Nie źle co?! Słuchaj, bracie, uspokój się, zostaw ten temat w spokoju. Ja to załatwię, ty jesteś za nerwowy.  - powiedział brat. W jego głosie było słychać strach i stres.

- Nie! - krzyknąłem. - Ja to załatwię. Zajmij się resztą. Bez odbioru. - rozłączyłem naszą rozmowę.

Z piskiem opon i lekkim driftem ruszyłem za tą jedną brunetką. Na jej nieszczęście wiedziałem gdzie jej szukać.
- Pojechała do swojego mieszkania ? Nie sądzę.
- Pojechała do swojej przyjaciółki z którą wywijały na moich wyścigach? Nie, ona jest raczej osobą która liczy się z konsekwencjami swoich czynów.
- Opuszczony parking pod galerią.... Tam gdzie rozmawiałem z nią po raz pierwszy.  Dokładnie tam pojechała.

Nagle poczułem wibracje w telefonie, uniosłem go, przeczytałem a fala wkurwienia w moim ciele osiągnęła chyba maximum.

Hej,
Już teraz wiecie jak cała sytuacja wyglądała z perspektywy Theo. Czekacie na ciąg dalszy ? Pamiętajcie o gwiazdkach. Bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania. Kolejna część juz w sobotę.
cYa

First RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz