Rozdział siedemnasty

88 12 63
                                    

Dziękuję że jesteście, za każdy komentarz  (przede wszystkim Madzia) i serduszko ! Dzięki nim, wiem że mam dla kogo pisać. A teraz zabierajcie się za kolejny rozdział.
cYa

Czy to tylko ja muszę mieć takie problemy ?! Nienawidzę ludzi, nie mają swojego życia czy co ?! Jeszcze baby bym zrozumiała, ale że kolesie plotkują to już jawne przegięcie. Aktualnie jestem już mieszkaniu, na moich kolanach trzymam wielką miskę świeżego i ciepłego popcornu, po prawej jak zawsze moja wierna She która smacznie drzemie po wyczerpującym spacerze. Zauważyłam że, gdy spacerujemy na całkiem innych terenach niż nasze stałe miejscówki, ona bardziej się męczy, co tak naprawdę korzystnie wpływa na jej samopoczucie, a to jest dla mnie najważniejsze.

Mija mi już kolejna godzina na klasycznej rozkmince tego co usłyszałam.

"Ta dla której bracia powoli tracą głowę."

Te słowa wyryły się w mojej głowie jak egipskie hieroglify, chyba po wieki je zapamiętam.

*

Minęło kilka dni. W końcu udało mi się umówić z Luną na spotkanie, ostatnimi czasy jest bardzo zajęta, dziwne bo wcześniej bez zająknięcia miała dla mnie czas. Z racji tego że zbliżają się święta Bożego Narodzenia, umówiliśmy się na kawę w galerii a potem wymyślimy co dalej.

Przywiązałam się do tej dziewczyny. Jak wcześniej byłam uparta i powtarzałam że nikogo do niczego nie potrzebuję, a ze wszystkim w życiu poradzę sobie sama, tak teraz gdy do swojego życia wpuściłam Lunę, odżyłam. Chyba jest moja bratnią duszą, jestem z reguły spokojna, staram się wszystko skrupulatnie przemyśleć zanim podejmę jakiś krok, blondyna jest całkowitym moim przeciwieństwem. Dusza towarzystwa, zawsze uśmiechnięta, pełną energii, przypomina mi damską wersję Jamesa, a ja ? No właśnie a ja chyba damską wersję Theo, chociaż chyba nie jestem tak gburowana, chamska i pełna sprzecznych emocji jak on. 

- Dobra, dobra blondi ! Opowiadaj co tam się u Ciebie dzieje takiego że nie molestujesz mnie już odwiedzinami. Czy mam się czuć zazdrosna ?
- Boże stara, nie widziałyśmy się chyba z dwa tygodnie. Wiesz że to dla nas wieczność. - zaśmiała się pogodnie. W sumie miała rację, od pamiętnej akcji z driftem, a nawet od samych treningów, stałyśmy się nierozłączne. - Wiesz co ... Bo mam do Ciebie pytanie, w sumie to propozycję. Albo nie ! Oznajmiam Ci że wigilie w tym roku spędzamy razem. - Luna zdążyła poznać mnie już na tyle że wiedziała o moim całkowitym braku bliskich osób. Sama jest lekko stuknięta na punkcie świąt i tym podobnych.
- Ej, ej ! Nie rozpędzaj się. Wiesz że nie przepadam za świętami i całym tym badziestwem. Nie chciałabym popsuć Wam atmosfery. - miałam na myśli ją i jej brata bliźniaka. Również zostali sami, ich mama zmarła na poważną chorobę a ojciec zostawił ich chwilę potem, wyjechał do innego kraju.
- Nic nam nie popsujesz. Dobra, zmiana tematu! Chciałaś porozmawiać, do świąt wrócimy później bo mam Ci jeszcze coś do powiedzenia.

Chyba z godzinę zajęło mi podsumowanie ostatnich wydarzeń. Ufam blondynie, dlatego stwierdziłam że mogę powiedzieć jej również o moich uczuciach związanych z braćmi.

Chwilę milczała, przetrawiając rewelacje które do niej dotarły.  Westchnęła przeciągle.

 
- Lea, moim zdaniem to co powiedzieli Ci obcy kolesie, nie jest bez znaczenia. Ludzie którzy znają braci lub po prostu częstą ich widują, zauważyli zmianę w ich nastawieniu. Ale czy zaraz tracą głowę, tak bym tego nie nazwała. James jest lekkoduchem i nie przejmuje się opinią innych, robi to na co ma ochotę. Z jakiegoś względu Cię polubił, a to że klei się do Ciebie to chyba jego normalne zachowanie w kierunku kobiet. Może nigdy nie miał przyjaciółki, koleżanki a wie że tak zawsze zachowywał się w stosunku do kobiet i do Ciebie robi to samo. Wiesz....- poruszyła znacząco brwiami. - zawsze możesz to wykorzystać i mieć, super wieczór z przystojnym kolesiem, bez zobowiązań. Jak to mówią " Friends with benefits ".

First RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz