Rozdział Dwudziesty

76 8 23
                                        

To Connor dotknął mojej dłoni, przez co w moment powróciłam do swojego ciała i się ocknęłam. Jego duże brązowe oczy spoglądały na mnie z troską.
- Lea, coś się stało? Mówię do Ciebie, a Ty nie reagujesz. Mogę Ci jakoś pomóc?

W odpowiedzi ciężko westchnęłam, tak jakbym wydechem powietrza chciała odrzucić wszystkie te  kłębiące się w głowie myśli. Czułam się fizycznie zmęczona tym wszystkim. Każdą cholerną sytuację analizowałam po tysiąc razy. Zupełnie niepotrzebnie. Potrzebowałam zająć czymś myśli. Jeśli samotność i strzelnica nie były w stanie mi już pomóc, musiałam wyjść ze swojej strefy komfortu i zadziałać w innym kierunku.

- Wiesz co Connor, w sumie to możesz mi pomóc. Uśmiechnęłam się delikatnie i popatrzyłam na niego spod moich czarnych rzęs. Jesteś... może zajęty...to znaczy czy chciałbyś wyjść dziś, w sumie to zaraz na piwo? - matko! Ze wstydu czułam aż pieką mnie policzki. Z tych całych nerwów i też dlatego że nie zapraszałam żadnego faceta chyba od wieków na piwo, zaczęłam się cholernie jąkać. Z boku musiało to wyglądać komicznie.

Connor dorosły, trzydziestoletni mężczyzna. Był bardzo przystojny. Brązowe włosy zawsze w lekkim nieładzie, delikatny zarost, dość wysoki. Po jego posturze było widać że bicepsy lekko napinają rękawy koszulek które miał w zwyczaju nosić. Dodatkowo był niesamowicie nieśmiały. Znałam go już jakiś czas i widziałam jego podchody nie tylko do mnie, do innych dziewczyn również. Co nie zmieniało faktu że to totalnie mój typ. Był jeden problem. Ja nie szukałam faceta! Devis słysząc moje słowa, był w tak wielkim szoku że nawet moje jąkanie było niczym przy jego wielkich z szoku oczach i lekko rozchylonych, delikatnie różowych ustach. Natychmiast rozejrzał się po pomieszczeniu. W jednym boksie, wytatuowany koleś kończył strzelać. Nagle z impetem ruszył w jego kierunku. Ten ściągnął z uszu ochraniacze, przez chwilę rozmawiali. Uścisnęli sobie dłonie, a ten jakby nic się nie stało zabrał swój sprzęt, ubrał kurtkę i kierował się do wyjścia. Delikatnie pod nosem parsknęłam śmiechem. Connor znów zjawił się przy mnie.
- Nie ma problemu. Spotkamy się za dziesięć minut przy Twoim aucie. - pośpiesznie udał się do swojego biura. Chłopak zawsze wracał do domu rowerem, miał niedaleko dlatego wolał poruszać się w ten sposób niż stać w korkach jadąc do pracy.

Czekałam na Connora opierając się o moje BMW  już prawie piętnaście minut. Szczerze, myślałam że zrezygnował ale nie wiedział jak mi to przekazać. W końcu usłyszałam jak drzwi strzelnicy są zamykane na klucz przez właściciela. Gdy ruszył w moim kierunku, zauważyłam lekko mokre włosy i czarną koszulę lekko rozpiętą która wystawała spod zimowej kurtki. Kurde, wyglądało to tak jakby przygotowywał się do tej chwili już od dłuższego czasu. Odzyskując w końcu pewność siebie, musiałam skomentować jego ubiór. Chciałam żeby wiedział że to dostrzegłam.

- Już myślałam że zrezygnowałeś. Do twarzy Ci w tej koszuli. Wsiadamy. - uśmiechnęłam się lekko, kiwając abyśmy wsiedli do mojego wozu. Chłopak oczywiście się zarumienił.

Wybrałam pub który mieścił się niedaleko mojego domu. Planowałam pić więc nie było opcji aby prowadziła, a tutaj spokojnie mogłam zostawić auto i odebrać je jutro. Devis nie miał nic przeciwko. Lokal był pełen głośnych studentów, jedyne miejsca siedzące które zostały mieściły się przy barze. W sumie idealnie, nie będzie trzeba stać w kolejce do zakupu kolejnych trunków.

Było już grubo po północy. Jak się okazało, po kilku drinkach wstydliwość zarówno chłopaka jak i moja poszła w zapomnienie. Można powiedzieć że wręcz przekrzykiwaliśmy się w opowiadaniu śmiesznych historii z naszego życia. Od pewnego czasu zaczęłam też czuć że ktoś mi się przygląda. Próbowałam dowiedzieć się kto to jest ale nikogo nie widziałam przez tłum studentów. Z czasem jak ilość ludzi w pubie zmalała, znów podjęłam swoje działania wyszukania stalkera. Kiedy udało mi się go w końcu znaleźć, zalała mnie fala wkurwienia którą potęgował alkohol krążący dość licznie w mojej krwi.

Co tu dużo mówić, byłam pijana, Connor też. Dzięki temu pewnie, co chwilę stykaliśmy się udami, kładłam swoją dłoń na udzie chłopaka lub na jego ramieniu. On też nie był mi dłużny również dotykając mojego uda, zakładając za ucho niesforny kosmyk włosów.

Nie było ciężko domyślić się kto był moim stalkerem, nikt inny jak Theo. Siedział z piątką swoich dość głośnych znajomych. Nie było wśród nich Jamesa. Bardzo dobrze bo ten odstawił by tu swój klasyczny erotyczny spektakl ze mną w roli głównej. Obok chłopaka siedziała ta sama lafirynda która kleiła się do niego na każdych wyścigach. Głośno i zawzięcie coś mu opowiadała, a ten kompletnie nie przejęty patrzył prosto na mnie. Znów zaczynała się moja burza myśli. Podobał mi się zarówno on jak i Connor oraz James. Każdy z nich miał w sobie coś co zaprzątało, szczególnie po pijaku, moje myśli.

Wróciłam do rozmowy z Devisem. Siedzieliśmy dość blisko siebie, usiedliśmy tak że względu na tłok który panował tu wcześniej. W pewnym momencie poczułam na plecach silne pchnięcie, które skutkowało tym że wpadłam w ramiona Connora. Nasze twarze były blisko siebie. Czułam jego ciepły oddech na swojej. Z jego oczu które teraz były tak blisko, biła czysta  radość i szczęście. Okej, byliśmy pijani to fakt, ale takiego błysku już dawno nie widziałam u nikogo. Jego wzrok delikatnie padł na moje usta które się mimowolnie uśmiechały. Sama również zerknęłam na jego, chcąc poczuć ich smak na swoich. Brakowało mi takiej bliskości, namiętności i nie myśleniu o konsekwencjach. Chciałam zainicjować pocałunek, wiedziałam że Connor nie zrobi pierwszego kroku. Gdy się zbliżyłam a nasze usta dzieliły dosłownie milimetry, za plecami usłyszałam ten zdecydowany i chłodny tembr głosu który prześladuje mnie od pewnego czasu.

- Cześć Lea! - zamknęłam oczy, bo gdyby wkurwienie bijące z nich mogło wypalać dziury, biedny Devis zostałby spalony żywcem.
- Cześć Hilton.. - wypaliłam, bo już miałam serdecznie dość na dziś i najbliższy czas tego idioty.

Potem stało się coś, czego nie spodziewałam się zobaczyć... NIGDY! Brunet podszedł do mnie, delikatnie musnął ustami policzek, a następnie obdarował mnie i Connora pięknym radosnym i niezwykle udawanym uśmiechem.

- Lea, może przedstawisz mnie swojemu koledze.- oczywiście nie zaczekał na moją odpowiedź, a już szykowałam wybitną wiązankę. Podszedł i sam się przedstawił chłopakowi.

Cały czar nocy prysł przez tego gamonia. Odechciało mi się wszystkiego. Nastała niezręczna cisza, a ja stwierdziłam że to idealny moment żeby się ulotnić. Może gdyby Connor mnie odprowadził...

- Miło było Hilton. Będę się już zbierać jestem... zmęczona dzisiejszym dniem. - popatrzyłam wymownie na Theo.
- Lea, jeśli masz ochotę... - niestety pieprzony Hilton musiał wejść w zdanie Connorowi. Dobrze wiedział że zaproponuje mi towarzystwo w drodze do domu. Po prostu chce już do końca spieprzyć mi dzień.
- Spoko, Connor. Odprowadzę Leę do domu, mieszkamy obok siebie. - jak on to robi? Tak idealnie gra mimiką twarzy, że tylko osoby które go znają wiedzą że udaje.
- Jasne. Daj znać Lea jak będziesz już w domu. Widzimy się na hali. - patrząc wymownie na Theo, Connor zbliżył się i po prostu dał mi całusa w usta. Lekko się uśmiechnęłam. Chłopak zebrał się i wyszedł.

Znów miałam mieszankę emocji w sobie: radość, wkurwienie, motylki w brzuchu i czystą furię.

-  Coś ty sobie do chuja myślał Hilton! Gdzie się nie odwrócę Ty jesteś, stalkujesz mnie czy co? Daj mi w końcu święty spokój. Zajmij się tą swoją dziunią która wiecznie lata przy Tobie a ode mnie się odczep. Sama sobie wrócę do domu, nie potrzebuje ani Twojej pomocy ani nikogo innego. - zaczęłam się ubierać i zapłacić za alkohol, który jak się okazało już został opłacony.
- Milton czy Ty jesteś o mnie zazdrosna?!
- Ja?! O Ciebie?! Jesteś jakiś nienormalny! Myślisz że jesteś jakim bogiem sexu czy co?! Chyba masz za duże mniemanie o sobie.
- Tego nie wiesz Milton. Ale zawsze możesz się dowiedzieć. - popatrzył na mnie z tą swoją zadzioną miną i już widziałam że jest tak samo pijany jak ja.

Odepnąłam go i lekko się zachwiałam. Nie zważając na to, ruszyłam w kierunku wyjścia. Gdy byłam przed lokalem a zimne powietrze dostało się do moich płuc, poczułam że jestem okropnie pijana. Już chciałam ruszyć ale zatrzymało mnie delikatne szarpnięcie, a cała moja dłoń była schowana w męskiej i bardzo ciepłej dłoni.

Hej
Jak Wam się podoba rozdział?  Jak myślicie kto złapał Leę za dłoń?
A)  Connor wrócił
B)  stalker Theo
C)  a może James się zmaterializował obok?

Niezmiennie dziękuję za każde gwiazdki i komentarze.

cYa

First RaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz